Absurdy pana Szymona

Przyznam szczerze, że wobec Szymona Hołowni żywię raczej ciepłe odczucia. To znaczy, jako człowieka i publicysty (dalece nie ze wszystkimi jego poglądami czy opiniami się zgadzam, ale jego teksty są łatwe i przyjemne w czytaniu), bo w polityce wypada na razie słabo. Nie potrafi rozkręcić swojej partii (twierdzi, że na przeszkodzie stają mu działania sądów i administracji; być może), no i miota się między liberalizmem (niekiedy zabarwionym lewicowo, np. w kwestii uchodźców – pan Hołownia jest zwolennikiem niesienia im pomocy, co oczywiście bardzo mu się chwali), a klerykalnym konserwatyzmem, czyli polskim polityczno-społecznym wstecznictwem, jakie z konserwatyzmem zachodnioeuropejskim niewiele ma wspólnego, o czym nieco dalej.

I właśnie to jego skłanianie się ku klerykalnemu wstecznictwu sprawia, iż nigdy nie widziałem w Szymonie Hołowni nadziei na wprowadzenie w Polsce zmian na lepsze. Nie głosowałem na niego w wyborach prezydenckich w 2020 roku (w pierwszej turze głos oddałem na Roberta Biedronia, w drugiej – przeciwko Dudzie), wyborcą jego ugrupowania o nazwie Polska 2050 również nie jestem i raczej nie zostanę; acz jakimś zaprzysięgłym przeciwnikiem też nie. W ostatnich dniach otrzymałem potwierdzenie słuszności tego mojego podejścia.

Otóż, wypowiedział się pan Szymon Hołownia na temat małżeństw jednopłciowych. Nazwał je „absurdem demokracji” i stwierdził, że dyskutować o nich nie warto. Cóż, nieodległe to od homofobii PiS-owskiej czy ogólnie skrajnie prawicowej, tyle że (na pierwszy rzut oka przynajmniej) nienaładowane mową nienawiści czy nazistowskim odzieraniem osób LGBT+ z człowieczeństwa. Tak naprawdę, to złagodzony – ale tylko językowo! – przekaz Kościoła katolickiego i całej polskiej prawicy, również umiarkowanej.

Czy jego wypowiedź była dla mnie zaskoczeniem? W żadnym razie. Pan Hołownia nigdy nie był sojusznikiem osób LGBT+, ich praw, potrzeb i postulatów nie rozumie. Jest tolerancyjny w tym sensie, że odżegnuje się od nienawiści wobec tych ludzi (i wszelkich innych mniejszości), niemniej, kiedy trzeba uznać, że mają oni – czy mieć powinni, bo w (k)raju nad Wisłą nie jest z tym, niestety, wesoło – takie same prawa, co wszyscy inni, publicysta i polityk staje okoniem, czyli pokazuje swoje rzeczywiste poglądy w tym zakresie. Podobnie jest zresztą chociażby z prawami kobiet, zwłaszcza do decydowania o własnym organizmie.

Zaskoczenia zatem nie ma, ale nazwanie małżeństw jednopłciowych „absurdem demokracji” dowodzi, jak wielkim Szymon Hołownia pozostaje ignorantem, zarówno w dziedzinie społecznej, jak i ustrojowej.

Otóż, prawo do zawierania związków małżeńskich – niezależnie od płci ich stron – jest nie jest żadnym „absurdem”, lecz zalicza się do katalogu praw człowieka i obywatela, a ten, jak wiemy, stanowi – obok rzecz jasna pięcioprzymiotnikowych wyborów – fundament ustroju demokratycznego. Jakiekolwiek ograniczanie tychże praw lub nieurzeczywistnianie ich świadczy, iż demokracji w danym państwie nie ma, a jeśli nawet jest, to kulawa. Do polskich prawicowców prosta owa reguła nie dociera; pan Hołownia wyjątkiem tu nie jest.

Dalej, małżeństwa jednopłciowe stają się – i to od lat! – standardem w rosnącej liczbie państw. Coraz częściej zyskują one również prawo do adopcji dzieci. W większości krajów zachodnioeuropejskich czy w Skandynawii prawu do zawierania takich związków małżeńskich nie sprzeciwia się nawet prawica (tzn, umiarkowana, bo skrajna neguje prawa człowieka jako takie), a bywa, że wręcz je wprowadza; przykładowo, w Wielkiej Brytanii małżeństwa jednopłciowe zalegalizował rząd Partii Konserwatywnej, powołując się, trafnie zresztą, na wartości rodzinne. Nie wiem, czy nasi prawicowcy, pana Hołownię wliczając, o tym wiedzą, ale jeśli tak, to prawdopodobnie są zszokowani. No i widać, jak bardzo pozostają zacofani wobec swoich kolegów z Zachodu. To tak, jak gdyby starą, zardzewiałą, stępioną kosę postawić przy nowiutkim kombajnie…

No i właśnie. Cały czas powtarzam, iż poglądy Szymona Hołowni wpisują się w to, co głosi cała polska prawica, w tym nie-PiS-owska. Toteż należy sobie uświadomić, iż nawet jeśli w miarę (jak na polskie warunki) umiarkowani i cywilizowani konserwatyści – tacy jak Donald Tusk i reszta polityków Koalicji Obywatelskiej, poza ewentualnie Zielonymi, czy właśnie Szymon Hołownia – odsuną od władzy Bezprawie i Niesprawiedliwość, to i tak nie naprawią szkód, jakie mafia/sekta Kaczyńskiego Jarosława wyrządziła. Po prostu nie tyle ich nie dostrzegą, ile… nie uznają za szkody. Zacofanie, klerykalizm, ograniczanie praw człowieka (zwłaszcza mniejszości seksualnych i kobiet), brak akceptacji dla szeroko pojętego postępu – to wszystko są niedorodne cechy nadwiślańskich prawicowców, czy to względnie umiarkowanych, czy skrajnych, niezależnie od sztandaru partyjnego. Żaden więc polityk ani żadne ugrupowanie sytuujące się po prawej stronie sceny politycznej nie wydobędzie – bo nie zechce – Polski z odmętów wstecznictwa i ciemnoty, w jakie kraj nasz wepchnęła po 1989 roku prawica postsolidarnościowa wespół z Kościołem katolickim. Szymon Hołownia po prostu udzielił którejś już z rzędu lekcji w tym zakresie.

Jeśli chcemy mieć cywilizowane, nowoczesne państwo oraz społeczeństwo, głosować musimy na Lewicę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor