Smartfon i szkoła

A dziś będzie trochę luźniej.

Coraz więcej państw, europejskich i nie tylko, wdraża zakaz wnoszenia telefonów komórkowych do szkoły. Z tego, co się orientuję, jeśli dziecko przyniesie takowe urządzenie, jest ono odbierane na czas lekcji; przy wychodzeniu do domu małoletni właściciel odbiera swoją własność. W Polsce takie rozwiązanie nie obowiązuje, z tego jednak, co wczoraj słyszałem na antenie AntyRadia (fajna stacja, polecam), przybywa nauczycieli, jacy się go domagają.

Argumenty ZA jak najbardziej są, i to wcale liczne oraz poważne. Ot, chociażby: ciągłe gapienie się w ekran, czytanie wiadomości czy postów na portalach społecznościowych rozprasza – zarówno osobę korzystającą ze smartfona, jak też często ludzi z jej otoczenia – co negatywnie wpływa na odbiór zewnętrznych bodźców; innymi słowy, dziecku, które na lekcji bawi się smartfonem, mniej zostanie w głowie, gorzej się będzie uczyło. Nie wspominając już o tym, że nauczyciel(ka) nie da rady normalnie poprowadzić zajęć, jeśli musi je co chwila przerywać, by upominać osoby uczniowskie zajęte korzystaniem ze swoich wypasionych (albo i nie) smartfonów.

Poza tym, jest naukowo dowiedzione, że urządzenia te potrafią uzależnić. Jeżeli korzystamy z nich nagminnie, w pewnej chwili możemy nie umieć funkcjonować, jeśli nie mamy ich pod ręką i nie możemy rzucić okiem na ekranik, zadzwonić gdzieś czy czegoś posłuchać. Przy tym nie chcę tu demonizować smartfonów; uważam je za sprzęt nader pożyteczny oraz potrzebny; trzeba się po prostu nauczyć z nich korzystać w taki sposób, by nie popaść w nałóg (a grozi to każdemu). Dlatego być może odebranie dziecku smartfona na kilka godzin dziennie, które spędzić musi w szkole, będzie dla niego dobrą lekcją samodyscypliny oraz ograniczeniem groźby uzależnienia? Psychologiem nie jestem, piszę zatem z perspektywy laika, ale wydaje mi się to całkiem logiczne.

No i nie oszukujmy się – jeżeli cały dzień gapimy się w niewielki wszak ekran, to cierpi na tym nasz wzrok, układ kostny, itd. Dlatego parę godzin przerwy od tego dziennie naprawdę nie zaszkodzi.

Z drugiej strony, gdybym miał dziecko i posyłał je do szkoły, prawdopodobnie chciałbym, aby cały czas było pod telefonem i mogło się ze mną skontaktować (lub ja z nim). Jasne, w razie problemów to nauczyciele powinni dzwonić do rodziców, lecz nie są oni przecież wszechmocni, wiele rzeczy mogą przegapić, a i ludzie ze złą wolą się wśród nich trafiają. Kontakt zawsze więc lepiej utrzymywać…

Może zatem lepszym rozwiązaniem niźli całkowity zakaz wnoszenia smartfonów do placówki edukacyjnej byłby nakaz zostawiania ich na czas lekcji na biurku nauczyciela i odbieranie po dzwonku?

Jeśli zaś chodzi konkretnie o polską szkołę… no właśnie, jest cała masa poważniejszych kwestii.

Ot, chociażby spustoszenie szkolnictwa przez Bezprawie i Niesprawiedliwość; fatalna deforma, która odebrała, bądź przynajmniej znacząco ograniczyła tysiącom młodych ludzi, zwłaszcza z biedniejszych miejscowości i regionów, szanse rozwojowe, a do tego skazała dzieci i młodzież na męczenie się w ciasnych, przepełnionych budynkach szkolnych (częstokroć przestarzałych, podczas gdy z użytkowania nowoczesnych zrezygnowano podczas likwidacji gimnazjów). Brak nauczycieli. Przeładowany program, konieczność wielogodzinnego siedzenia w szkole i ślęczenia nad zadaniami domowymi do późna w noc. Stres, przemęczenie, wypalenie. Zniechęcanie młodych ludzi do poszerzania wiedzy oraz czytania książek; skoro kojarzy się to z katorgą… Totalnie przestarzały, dziewiętnastowieczny model „nauczania” (cudzysłów, jak z pewnością się domyślacie, umieszczony tu celowo). Wciskanie nacjonalistycznej i klerykalnej ciemnoty. Brak rzetelnej edukacji seksualnej. I wiele innych spraw, a w zasadzie patologii.

Uważam, że jednym z najważniejszych zadań dla sił demokratycznych w Polsce (czyli, nie czarujmy się, dla Lewicy we współpracy z Zielonymi i może jeszcze Polską 2050, o ile wejdzie ona na realnie demokratyczne tory) po odsunięciu Bezprawia i Niesprawiedliwości od władzy będzie nie tyle naprawa, ile nieomal całkowita przebudowa systemu edukacyjnego, najlepiej na wzór państw skandynawskich. Oczywiście, winna to być szkoła świecka. Bez tego nie ma co liczyć na to, że staniemy się nowoczesnym, postępowym, rozwijającym się społeczeństwem; jeśli szkolnictwo pozostanie tak zacofane i wadliwe jak obecnie, nie ma szans, abyśmy wyszli z klerykalnego zaścianka.

A ewentualny zakaz wnoszenia smartfonów do szkół może być jednym z elementów przeprowadzania owej koniecznej gruntownej reformy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor