Dokarmianie pasożytów
Wielokrotnie
pisałem na poprzednich blogach, że WSZYSTKIE partie prawicowe
reprezentują interesy wielkiego kapitału, działają zatem
przeciwko klasom pracującym. Każda prawica popiera wyzysk i
eksploatację siły roboczej przez kapitalistów. Bezprawie i
Niesprawiedliwość do wyjątków pod tym względem nie należy.
Niby
formacja pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego wprowadziła program 500
Plus (ma swoje wady, i to poważne, ale nie da się zaprzeczyć, że
dla wielu rodzin, zwłaszcza wielodzietnych, stanowi on realną pomoc
bytową i umożliwia wydobycie się z nędzy, nierzadko skrajnej),
niby ustanowiła minimalną stawkę godzinową dla niektórych umów
śmieciowych (niestety, kapitaliści często łamią lub obchodzą te
przepisy), niby zapowiada walkę z uśmieciowieniem rynku pracy…
wszystko to są jednakowoż pozory, które miały za zadanie pozyskać
dla PiS-u poparcie mniej zamożnych obywateli i robotników;
Kaczyński wiedział, iż bez takiego poparcia nie miał szans dorwać
się do władzy. W praktyce PiS zawsze stało i stoi po stronie
kapitalistów, którym teraz, po wymianie „ludowej” premierki
Szydło na bankierskiego premiera Morawieckiego-finansistę (przy
czym należy pamiętać, że cały czas jest to rząd Jarosława
Kaczyńskiego, gdyż on właśnie stanowi jedyny ośrodek decyzyjny),
zamierza zrobić ogromny prezent.
Otóż,
szykuje Bezprawie i Niesprawiedliwość propozycje zmian w prawie
pracy, które, jeśli wejdą w życie, potężnie uderzą w polskich
pracowników, pozbawią ich wielu praw, zmuszą do jeszcze ciężej i
jeszcze tańszej harówy na dobrobyt kapitalistów, natomiast zyski,
zwłaszcza te pochodzące z wyzysku, prywatnych właścicieli środków
produkcji pójdą w górę, oni zaś sami uzyskają pole do licznych
nadużyć.
PiS
chce mianowicie wydłużyć kodeksowy tydzień pracy z czterdziestu
do czterdziestu ośmiu godzin, czyli dołożyć jeszcze jedną
dniówkę. Nie dla wszystkich zawodów wprawdzie, lecz dla
„mobilnych”, „twórczych” oraz „badawczych” (takie
kategorie wyróżniać ma znowelizowany kodeks pracy). Stoi to w
sprzeczności z coraz na świecie powszechnieją tendencją SKRACANIA
czasu pracy na rzecz poprawy wydajności i zwiększania zatrudnienia.
Cóż, Polska znów zachowa się odwrotnie niż reszta cywilizowanego
świata. Oczywiście, takie rozwiązanie walnie w osoby wykonujące
zawody z tychże nowych kategorii, bo będą musiały pracować
dłużej, prawdopodobnie za takie same (lub nawet niższe) stawki niż
dotychczas. Zaznaczmy w tym miejscu, że kodeksowy
czterdziestogodzinny tydzień pracy w (k)raju nad Wisłą i tak jest
często fikcją, gdyż plaga umów śmieciowych, wymuszanych
nadgodzin i tym podobnych nadużyć sprawia, że Polacy realnie
pracują pięćdziesiąt-sześćdziesiąt godzin tygodniowo; należy
przypuszczać, iż po wprowadzeniu proponowanych zmian patologia ta
jeszcze się nasili.
Jeszcze
boleśniejszym uderzeniem w prawa pracownicze, a dla kapitalistów –
jeszcze większym prezentem, będą powiernicze konta, prowadzone
przez przedsiębiorców, na które wpłacane będą pieniądze
wypracowane w ramach nadgodzin. Pracodawca wypłaci je osobie
zatrudnionej… ale dopiero w sytuacji spadku zapotrzebowania na
tegoż pracownika, obniżenia wymiaru etatu, urlopu bezpłatnego
tudzież zwolnienia. Innymi słowy – pole do gigantycznych nadużyć,
które sprawią, że nadgodziny w kapitalistycznej Polsce LEGALNIE
będą bezpłatne. A do tych formalnie płatnych NIE BĘDZIE wliczana
„dobrowolna” praca po godzinach. Zniknie za to jedenastogodzinny
odpoczynek dobowy dla pracowników autonomicznych. Dalej, PiS
wprowadzić chce nowe typy umowy o pracę: sezonową, dorywczą i
nieetatową, w ramach których kapitalista dostanie możliwość
narzucenia zatrudnionym dwunastogodzinnego dnia pracy. Firmy
zatrudniające do pięciu osób nie będą musiały ewidencjonować
czasu pracy. To jeszcze nie wszystko, pomysłodawcy zmian chcą
bowiem doprecyzowania przepisów odnośnie… przerwy na papierosa.
Jeżeli
Bezprawie i Niesprawiedliwość przeprowadzi te wszystkie deformy
prawa pracy (reformami nazwać się ich wszak nie da), będziesz,
Drogi Proletariuszu/Droga Proletariuszko, zasuwał(a) jeszcze dłużej
i jeszcze ciężej niż do tej pory, za takie same, co dotąd, bądź
jeszcze niższe pieniądze, pozbawiony(a) zostaniesz części swoich
praw, zaś kapitalista w jeszcze większym niźli wprzódy stopniu
napasie się na Twojej pracy.
Spotkałem
kiedyś osobę, która zupełnie szczerze, z pełnym przekonaniem
twierdziła, że „PiS jest za robotnikami”. Faktycznie, partii
Kaczyńskiego udało się wmówić znacznej części polskiego
społeczeństwa, iż tak jest w istocie; Bezprawie i
Niesprawiedliwość mniej więcej od kampanii wyborczych z 2005 roku
kreuje się na partię prospołeczną i propracowniczą, w
odróżnieniu od Platformy (anty)Obywatelskiej.
Tymczasem
i PiS, i PO, i wszystkie inne formacje prawicowe, jak napisałem
wyżej, sprzyjają tylko i wyłącznie kapitalistom (nie mylić z
przedsiębiorcami!). Taka jest w końcu rola prawicy –
reprezentować interesy klas pasożytniczo-wyzyskujących, NIGDY zaś
klas pracujących.
Teraz
też Bezprawie i Niesprawiedliwość chce dokarmiać
kapitalistycznych pasożytów (nie mylić z uczciwymi, ciężko
pracującymi przedsiębiorcami!), a pracownikom odebrać resztki
tego, czego dziki polski kapitalizm nie zdążył im zabrać lub
zniszczyć przez minione dwadzieścia dziewięć lat.
Komentarze
Prześlij komentarz