Jak prawica chce związki poprawiać
Przedwczoraj
pisałem o tym, co wrogowie ludu z Bezprawia i Niesprawiedliwości
(konkretnie ci z Komisji Kodyfikacyjnej działającej przy
Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej) zamierzają
zrobić z prawami pracowniczymi, a raczej ich resztkami, które po
1989 roku JESZCZE nie zostały całkowicie zlikwidowane. Planowane
zmiany uderzą oczywiście w klasy pracujące, kapitalistycznym
wyzyskiwaczom (interesy których, jak podkreślam, reprezentują
WSZYSTKIE partie prawicowe, w tym oczywiście PiS) natomiast dadzą
możliwość praktycznie nieograniczonego wyzysku i eksploatacji siły
roboczej. De facto oznaczają one przywrócenie w Polsce pańszczyzny.
To
jednak, niestety, nie koniec PiS-owskich uderzeń w klasy pracujące.
Wspomniana Komisja Kodyfikacyjna zamierza też zdeformować zasady
działania związków zawodowych, ograniczając zawartą w artykule
59 Konstytucji RP wolność zrzeszania się w tychże organizacjach.
No, ale nie od dziś wiadomo, że Bezprawie i Niesprawiedliwość
ustawę zasadniczą ma w głębokim poważaniu.
Co
jednak PiS zamierza ze związkami zawodowymi zrobić? Nic dobrego.
Planowane jest podwyższenie progu reprezentatywności związku z 10
do 30 proc. (chodzi o odsetek uzwiązkowionych pracowników danej
firmy). Jeżeli próg ów nie zostanie przekroczony, wówczas związek
zawodowy w świetle prawa reprezentatywny nie będzie, zatem
wprawdzie będzie miał możliwość dalej sobie działać… ale
POZA zakładem pracy. Do firmy będzie mógł oddelegować co
najwyżej jednego delegata. A wiadomo, co z pojedynczym człowiekiem
można zrobić: zastraszyć lub przekupić.
Jest
to uderzenie głównie w małe związki, i bynajmniej nie ma w tym
nic przypadkowego. Stopień uzwiązkowienia polskich pracowników
jest na tle zachodnioeuropejskim mizerny (głównie przez plagę umów
śmieciowych – zatrudnieni w oparciu o nie obywatele długo nie
mogli zrzeszać się w związkach zawodowych – a także
uniemożliwianie zakładania organizacji związkowych przez
pracodawców oraz antyzwiązkową, załganą kapitalistyczną
propagandę), niemniej jednak to małe związki zawodowe notują
sukcesy, niekiedy całkiem spore, w walce o prawa pracownicze. I
właśnie one pozostają solą w oku kapitalistów, gdy tymczasem
duże centrale, np. NSZZ „Solidarność”, w wielu zakładach
pełnią rolę „żółtych” (czyli reprezentujących interesy nie
pracowników, lecz kapitalistów) związków zawodowych, aczkolwiek
nie jest to regułą.
Toteż
reprezentujące kapitalistyczne interesy Bezprawie i
Niesprawiedliwość chętnie pozbędzie się skutecznie działającej
związkowej drobnicy z firm. Co zaś się tyczy „Solidarności”,
to w coraz większym stopniu pełni ona również rolę przybudówki
PiS-u (z czego młodzi związkowcy nie są podobno zadowoleni), a
wiadomo, że dobrze jest utrudnić działalność konkurentom
sojusznika. Partia Kaczyńskiego wzmocnić chce zatem i kapitalistów,
i swoich pomagierów.
Oczywiście,
ktoś może powiedzieć, że przecież pracownicy wciąż będą
mogli wstępować do związków zawodowych – tych dużych. Niby
prawda, ale jak wspomniałem, to właśnie te mniejsze potrafią
dobrze walczyć o prawa pracownicze. Poza tym, w dużym związku nowi
członkowie utoną w masie kolegów i koleżanek, a ich działanie
spowolni biurokratyczna machina, w sposób naturalny występująca w
rozrośniętych organizacjach. PiS-owska deforma, polegająca na
faktycznym ograniczeniu konstytucyjnie gwarantowanego pluralizmu
związkowego, zmierza więc do utrudnienia, a wręcz uniemożliwienia
klasie pracujące walki o swoje prawa, takie jak: stabilne
zatrudnienie, odpowiedni czas pracy czy wynagrodzenie na poziomie
pozwalającym się utrzymać.
Tak
oto Bezprawie i Niesprawiedliwość po raz kolejny staje po stronie
kapitalistów (nie mylić z przedsiębiorcami), jednocześnie kopiąc
pracowników w cztery litery.
Jaki
z tego wniosek? Trzeba jak najszybciej odsunąć od władzy PiS, a
żadnej innej partii prawicowej do rządzenia Polską nie dopuszczać.
Komentarze
Prześlij komentarz