Śmierć robotnika
Na
terenie centrum Amazona w Szczecinie-Kołbaskowie w sobotę rano
znaleziono ciało 69-letniego pana Stanisława, który zatrudnił się
tam kilka dni wcześniej – donosi portal Strajk.eu. Co było
przyczyną zgonu, nie wiadomo. Robotnik zmarł najprawdopodobniej
zaraz po zakończeniu nocnej zmiany, ale na tym etapie nie da się
określić, czy do jego śmierci przyczyniły się osoby trzecie
(organa ścigania absolutnie tego nie wykluczają), czy przemęczenie,
czy kłopoty ze zdrowiem, czy jeszcze coś innego. W każdym razie,
szefostwo firmy w
ramach „żałoby” zrezygnowało z… puszczania muzyki w pracy,
zaś rzeczniczka prasowa wydawała komunikat: „Jest
nam bardzo przykro, że
jeden z naszych kolegów zmarł w ostatnią
sobotę. Pan Stanisław, mimo że
pracował u nas kilka dni, był ważnym członkiem zespołu”
(źródło
cytatu:
http://strajk.eu/smierc-pracownika-polskiego-centrum-amazona-kapitalista-na-znak-zaloby-wylaczyl-muzyke/).
Jako
się rzekło, nie wiadomo jeszcze, co dokładnie spowodowało zgon
pana Stanisława, niemniej jednak przepracowania zdecydowanie nie
można wykluczyć. Amazon – i to nie tylko jego polskie oddziały,
lecz w ogóle wszystkie, jak świat długi i szeroki – znany jest z
nader szkodliwych warunków pracy. Zatrudnionym tam osobom, zwłaszcza
tym harującym bezpośrednio w magazynach, narzuca się normy,
wykonanie których częstokroć przekracza możliwości ludzkiego
organizmu, toteż karetka pod centrami Amazona ponoć jest
codziennie. Dążąc do wymuszenia maksymalnej efektywności, nakłada
się na nich szereg obowiązków, takich jak liczba kroków
(oczywiści minimalna), które pracownik musi danego dnia przejść
(sic!). Do tego, są oni cały czas ściśle kontrolowani. A
wynagrodzenia do szczególnie wysokich nie należą.
To
wszystko nieprzyjemnie kojarzy się z obozem pracy, co było jednym z
powodów, dla których Amazon wyprowadził swoje magazyny z Niemiec
do Polski i Republiki Czeskiej (centrów logistycznych wszelako nie
przeniósł). U naszych zachodnich sąsiadów firma cieszyła się
naprawdę złą opinią: zatrudniała głównie emigrantów
zarobkowych, rzecz jasna za marne pieniądze, warunki pracy były
fatalne, robotników zaś pilnowały firmy ochroniarskie, mundury
których nader przypominały te nazistowskie (co w Niemczech mile
widziane bynajmniej nie jest). W USA z kolei Amazon chętnie
zatrudnia byłych
wojskowych, w tym żołnierzy z oddziałów specjalnych, właśnie
dlatego, że efektywnie narzucają rygor robotnikom.
Brzmi
to strasznie ponuro, niemniej w kapitalistycznym świecie Amazon
wyjątku bynajmniej nie stanowi. Większość firm i koncernów
maksymalizuje zyski (trafiające oczywiście w ręce ich prywatnych
właścicieli, częściowo też do menedżerów najwyższego
szczebla), na potęgę wyzyskując i eksploatując siłę roboczą.
Kapitalistom znacznie bardziej opłaca się obkładać robotników
nowymi wymaganiami (za czym wzrost wynagrodzeń nie zawsze idzie, a
jeśli nawet, to jest znacznie
wolniejszy niż przyrost wydajności) i przeorganizowywać im system
pracy, niż zatrudniać nowych. Jasne, nie wszyscy kapitaliści tak
postępują, są i tacy, co traktują pracowników nie jak maszyny do
harówy, lecz jako inwestycję. Ale reguły, niestety, nie stanowią.
Taka
eksploatacja proletariatu, jak łatwo się domyślić, przekłada się
na pogorszenie jego stanu zdrowia; i bynajmniej nie chodzi tu
wyłącznie o pracowników najniższego szczebla, gdyż menedżerowie
i dyrektorzy również w coraz większym stopniu odczuwają skutki
przemęczenia oraz stresu. Przybywa więc zawałów, wylewów,
uzależnień (coraz więcej pracowników korporacji pije, aby się
odstresować), zaburzeń snu, schorzeń układu trawiennego, itd., a
jeśli do tego pracodawca oszczędza na przestrzeganiu przepisów
BHP, to i
wypadki przy pracy, nieraz śmiertelne, do rzadkości nie należą.
Niedawno brytyjscy naukowcy udowodnili, że kiepska praca (źle
płatna, niesatysfakcjonująca, zbyt ciężka, związana ze złą
atmosferą wśród pracowników i brakiem poszanowania ze strony
pracodawcy) jest BARDZIEJ szkodliwa dla zdrowia niż bezrobocie,
które również zdrowe nie jest (najkorzystniejsza jest, rzecz
jasna, praca, którą lubimy, i z której jesteśmy zadowoleni).
Są
też przedsiębiorstwa, a nawet całe sektory rynkowe, jakie od
zatrudnianych ludzi wymagają maksymalnego zaangażowania –
zwłaszcza od tych, co robotę dopiero zaczynają. Kilka lat temu
świat obiegła wiadomość o niemieckim stażyście, który zmarł z
przepracowania (harował kilka dni z rzędu po dwadzieścia cztery
godziny) w jednym z banków w Wielkiej Brytanii. Co jakiś czas
dowiadujemy się o umierających z przemęczenia w miejscu pracy
Chińczykach czy Polakach (np. lekarze). Japończycy mają nawet swój
termin określający śmierć z przepracowania – karoshi
(najczęściej jest to depresja, prowadząca z reguły do próby
samobójczej)… a w wymiarze godzinowym pracują oni KRÓCEJ niż
Polacy!
Kapitalizm,
oparty na maksymalizacji zysku najczęściej w drodze wyzysku, jest
więc systemem dosłownie zabójczym. Kapitaliści, przynajmniej
niektórzy, wymagają, żeby
robotnicy zaharowali się na śmierć, aby oni mogli zgarnąć zyski
z ich pracy. A kiedy już pracownik odejdzie w zaświaty, wówczas
jego pracodawcy na jeden dzień zaprzestaną puszczania muzyki w
zakładzie…
Komentarze
Prześlij komentarz