Mieszkanie od Jarosława
Kiedy
Bezprawie i Niesprawiedliwość ogłosiło program Mieszkanie Plus,
wydawało się, że może to być krok ku rozwiązaniu problemów
mieszkaniowych w (k)raju nad Wisłą. A te są… no, może nie
potworne, ale poważne z pewnością. Z jednej bowiem strony mamy
nawis mieszkaniowy (czyli puste lokale, na kupno których z różnych
przyczyn nie ma chętnych), z drugiej – tłoczymy się na metrażu
będącym jednym z najmniejszych w Unii Europejskiej. Ceny wynajmu
czterech kątów są tak wysokie, że dla większości z nas
nieosiągalne, a dla tych, których na wynajem stać, częstokroć
nieopłacalne. Żeby uzyskać własne M, trzeba zaciągnąć
wieloletni kredyt hipoteczny (którego bank nie przyzna bez wkładu
własnego), a jego raty najczęściej są horrendalne. Toteż sporego
odsetka Polaków na swoje cztery kąty zwyczajnie nie stać,
zwłaszcza zaś młodych, których sytuacja mieszkaniowa zmusza do
dzielenia lokalu z rodzicami, a niekiedy też dziadkami (sytuacja
osób dotkniętych permanentnym niedostatkiem, o czym pisałem
wczoraj).
Mieszkanie
Plus miało być adresowane właśnie do obywateli stosunkowo
niezamożnych, w tym młodych. Program zakładał budowę tanich
mieszkań na wynajem (z możliwością wykupu), które miały powstać
dzięki współpracy państwa, samorządu oraz prywatnych firm
deweloperskich. Głównym czynnikiem atrakcyjności tychże lokali
miały być czynsze znacząco niższe (mówiło się początkowo o 20
zł za metr kwadratowy) niż na tzw. wolnym rynku.
Cóż,
założenia były jak najsłuszniejsze, przynajmniej wówczas, gdy
podawano je w formie wysoce uogólnionej. Nie sądziłem jednak, by
PiS, jako partia prawicowa, czyli reprezentująca interesy nie
społeczeństwa (zwłaszcza warstw niezbyt zasobnych finansowo), lecz
kapitału, mogło i chciało taki program przeprowadzić. W miarę,
jak na jaw wychodziło coraz więcej szczegółów Mieszkania Plus,
przekonywałem się, iż miałem rację.
Okazało
się bowiem, że ustawa o Krajowym Zasobie Mieszkaniowym, regulująca
funkcjonowanie programu, zakładała… eksmisję lokatorów
spóźniających się ze spłatą czynszu, i to eksmisję na bruk,
nadto bez wyroku sądowego (sic!). Jest to założenie nie tylko
niehumanitarne, ale też bezsensowne w przypadku programu
adresowanego do osób niezamożnych (znacznie lepsza byłaby
możliwość rozłożenia czynszu na raty). Przeciwko takiemu
rozwiązaniu protestowały środowiska lokatorskie i Piotr Ikonowicz,
który na mieszkaniówce zna się jak mało kto; pomaga wszak osobom
eksmitowanym i zagrożonym eksmisją. Dalej, ujawniono, iż czynsze
wprawdzie będą niskie… ale uzupełnią je tzw. opłaty
eksploatacyjne, które z kolei miały być bardzo wysokie, znacznie
wyższe niż w przypadku wynajmu pozostałych lokali. To też
przekreślało sensowność Mieszkania Plus jako działania, było
nie było, socjalnego. No, a teraz wychodzi kolejny kwiatek. Po tym,
jak na czele rządu Jarosława Kaczyńskiego stanął Mateusz
Morawiecki, wprowadzono modyfikację polegającą na tym, że lokale
z programu wcale takie tanie nie będą, wysokość opłat
czynszowych zbliży się bowiem do tej rynkowej. A najubożsi, którzy
mieli być beneficjentami Mieszkania Plus? Rząd zapowiada, iż
dostaną oni… dopłatę. Aha, czyli kolejny zasiłek, jak to w
Polsce, najprawdopodobniej niski, trudno dostępny i odbierany
wówczas, gdy dochody danego obywatela lekko przekroczą próg (bo
akurat szef da podwyżkę albo trafi się o kilkadziesiąt złotych
lepiej płatna robota); skutkiem tego ostatniego ludzie zostaną z
wysokimi czynszami i widmem eksmisji.
Jako
się rzekło, każda partia prawicowa, w tym oczywiście Bezprawie i
Niesprawiedliwość, sprzyja interesom wielkiego kapitału. Tak też
i Mieszkanie Plus będzie, podobnie jak wcześniejsze programy
mieszkaniowe czy to PO, czy to PiS-u, prezentem dla deweloperów, a
społeczeństwo niewiele na tym skorzysta.
Znacznie
lepszy program proponuje SLD. Nazywa się on Mieszkanie za 500 zł, a
jego założenia, wedle facebookowego profilu
Sojuszu, brzmią następująco: Proponujemy
program „Mieszkanie za 500 zł”, który odpowiada na dzisiejsze
potrzebny mieszkaniowe, zwłaszcza młodszego pokolenia Polek i
Polaków. A te są kształtowane przez kilka czynników: zasobność
portfela, mobilność związaną z rynkiem pracy oraz zaciąganiem
kredytu hipotecznego nie z wyboru, lecz przymusu.
Własne
„M” miałoby powierzchnię 40 m2, do zakwalifikowania do programu
nie potrzebna byłaby żadna zdolność kredytowa ani nawet stała
umowa o pracę. Wystarczyłby miesięczne dochody pozwalające
opłacić kwotę 500 zł.
Odrębnym
kosztem do ponoszenia przez najemców/lokatorów byłyby koszty
korzystania z mediów.
Program
„Mieszkanie za 500 zł” daje realną możliwość zasiedlenia
mieszkania bez kredytu, za niską cenę, jako lokalu samodzielnego i
przejściowego. Program wychodzi naprzeciw potrzebom młodych osób;
nisko i średnio zarabiających, dając im możliwość założenia
rodziny i nie przywiązując na stałe do jednego miejsca
zamieszkania.
Budowa
mieszkań w programie „Mieszkanie za 500 zł” byłaby finansowana
ze środków gminy, która wnosiłaby aport w postaci przygotowanego
pod względem infrastruktury technicznej gruntu oraz przez kredyt
bankowy z linii pożyczkowej wynegocjowanej przez państwo.
Programowi
temu poświęcę następną notkę.
Komentarze
Prześlij komentarz