Sojusz dla czterech kątów
Ostatnią
notkę poświęciłem rządowemu programowi Mieszkanie Plus, który
(jeśli w ogóle się rozkręci, co wydaje się coraz mniej
prawdopodobne) najpewniej nie rozwiąże problemów mieszkaniowych
mniej zamożnych Polaków, za to stanowił będzie kolejny państwowy
prezent dla deweloperów. A szkoda, bo taki program jest naprawdę
potrzeby, zaś ogólne założenia Mieszkania Plus wcale złe nie
były; wrażenie to uległo pogorszeniu, gdy rząd zaczął dzielić
się szczegółami…
Tymczasem
Sojusz Lewicy Demokratycznej, po tym, jak w 2015 roku wypadł poza
parlament, chyba zaczyna przeglądać na oczy i wyraźnie skręcać w
lewo (co powinno było, swoją drogą, nastąpić już dawno) nie
tylko w kwestiach światopoglądowych czy obyczajowych, ale też w
dziedzinie polityki społecznej – czyli tej, gdzie największe pole
do działania ma właśnie lewica. SLD ogłasza coraz więcej
programów socjalnych, a w ostatnich dniach pochwaliło się także
propozycją z dziedziny mieszkalnictwa, która nazywa się
„Mieszkanie za 500 zł”. Dziś, zgodnie z zapowiedzią,
przyjrzymy się, co Sojusz ma tu do zaproponowania.
Założenia
„Mieszkania za 500 zł” brzmią następująco (cytat z
facebookowego profilu SLD): Proponujemy
program „Mieszkanie za 500 zł”, który odpowiada na dzisiejsze
potrzebny mieszkaniowe, zwłaszcza młodszego pokolenia Polek i
Polaków. A te są kształtowane przez kilka czynników: zasobność
portfela, mobilność związaną z rynkiem pracy oraz zaciąganiem
kredytu hipotecznego nie z wyboru, lecz przymusu.
Własne
„M” miałoby powierzchnię 40 m2, do zakwalifikowania do programu
nie potrzebna byłaby żadna zdolność kredytowa ani nawet stała
umowa o pracę. Wystarczyłby miesięczne dochody pozwalające
opłacić kwotę 500 zł.
Odrębnym
kosztem do ponoszenia przez najemców/lokatorów byłyby koszty
korzystania z mediów.
Program
„Mieszkanie za 500 zł” daje realną możliwość zasiedlenia
mieszkania bez kredytu, za niską cenę, jako lokalu samodzielnego i
przejściowego. Program wychodzi naprzeciw potrzebom młodych osób;
nisko i średnio zarabiających, dając im możliwość założenia
rodziny i nie przywiązując na stałe do jednego miejsca
zamieszkania.
Budowa
mieszkań w programie „Mieszkanie za 500 zł” byłaby finansowana
ze środków gminy, która wnosiłaby aport w postaci przygotowanego
pod względem infrastruktury technicznej gruntu oraz przez kredyt
bankowy z linii pożyczkowej wynegocjowanej przez państwo.
Już
na pierwszy rzut oka widać, że założenia programu przygotował
ktoś, kto na kwestii mieszkalnictwa się zna, i jest to ewidentna
zaleta SLD-owskiej propozycji. Oczywiście, można się spierać, czy
czynsze za czterdziestometrowy lokal w wysokości akurat 500 zł na
miesiąc nie są przypadkiem utopijne; moim zdaniem, pokaże to
dopiero praktyka. Dalej, tego typu mieszkania, z założenia tanie,
będą budowane w nieco niższym standardzie niż te dostępne na
tzw. wolnym rynku. Przeto koszty ich ogrzania mogą okazać się
nieco wyższe (analogicznie, większość polskich lokali socjalnych,
reprezentujących dość lub nawet bardzo niski standard, jest w
zimie niedogrzanych; koszta ich ogrzewania sięgają bowiem nawet
około 1800 zł, na co ich mieszkańców, znajdujących się przecież
w niewesołej kondycji finansowej, częstokroć nie stać). Toteż
dobrze by było, aby założenia „Mieszkania za 500 zł”
uwzględniły zawarcie w czynszu pewnego limitu opłat za media
(głównie właśnie za ogrzewanie); dopiero po jego przekroczeniu
lokator płaciłby oddzielne rachunki. Inaczej może się okazać, że
eksploatacja tychże czterech kątów będzie zbyt droga dla osób
niezamożnych, do których program jest wszak adresowany, a wówczas
rzecz cała straci sens.
To
tyle o wadach, bo poza tym drobnym zgrzytem widzę same zalety.
Najbardziej podoba mi się to, że Sojusz chciałby, aby „Mieszkania
za 500 zł” były lokalami przejściowymi. Młody człowiek/rodzina
dopiero stawiająca pierwsze kroki na rynku pracy, a więc
zarabiający(a) stosunkowo niewiele, mógłby/mogłaby wynająć
sobie takie mieszkanie do czasu, kiedy jego/jej sytuacja zawodowa i
materialna się ustabilizuje, czyli do momentu, gdy będzie go/ją
stać albo na kredyt hipoteczny i zakup własnego, większego i
lepiej wyposażonego „M”, albo na opłacanie czynszów za lepszy
lokal na wynajem. No, chyba, że „Mieszkanie za 500 zł” aż tak
się lokatorom spodoba, iż zechcą je wykupić. Założenie takie
jest jak najbardziej słuszne – dać młodym ludziom szansę, żeby
na starcie pomieszkali na swoim, choćby wynajętym, nie zaś kątem
u rodziców. Właśnie takie rozwiązanie może okazać się
korzystne dla… poprawy sytuacji demograficznej. Tak, bo jeżeli
młode rodziny nie mają swojego lokum, innego niż kąt u
rodziców/teściów, to nie ma co liczyć na pojawienie się dzieci,
i nawet 500 Plus tu nie pomoże.
Dobrze
też, że SLD chce wprowadzić program adresowany dla ludzi, jacy
jeszcze nie mogą sobie pozwolić na, nierzadko wysoki, wkład
finansowy, wymagany przez banki przy udzielaniu kredytu hipotecznego.
To
zaś, że „Mieszkania za 500 zł” mają być docelowo
przeznaczone na wynajem, sprzyja mobilności społecznej.
Mówiąc
krótko, z SLD-owskim programem mieszkaniowym, a przynajmniej z jego
wstępnymi założeniami, jest dobrze. Problem widzę tylko jeden –
Sojusz znajduje się poza parlamentem, a jeżeli po przyszłorocznych
wyborach do niego nie wróci, szanse na choćby częściowe wdrożenie
w życie „Mieszkania za 500 zł” spadną do zera… Głosujmy
więc na lewicę, jeśli chcemy mieć gdzie mieszkać.
Komentarze
Prześlij komentarz