Warto by podszkolić

Już od pewnego czasu zauważam, że świadomość społeczna w Polsce na temat dysfunkcji zdrowia psychicznego, z depresją na czele, powoli, acz stale narasta. Jasne, wiele w tej dziedzinie pozostaje jeszcze do zrobienia, niemniej poprawa w stosunku do tego, co było lat temu kilkanaście czy kilka, jest widoczna. I dobrze.

Druga strona medalu jest o wiele bardziej ponura. A wygląda tak, że przypadków różnorakich psychicznych dysfunkcji – załamań, depresji, choroby afektywnej dwubiegunowej, nerwic i wielu innych – ciągle przybywa. Dotykają przedstawicieli wszystkich klas społecznych, grup zawodowych, wiekowych, płci… Nikt nie jest przed nimi bezpieczny.

Nic dziwnego, skoro coraz dzikszy w miarę popadania w kryzys i niewydolność kapitalizm ogromnie sprzyja takim zachorowaniom, nawet, jeśli sam w sobie nie stanowi ich przyczyny. Wiem to zresztą po sobie, moją depresję wywołały przecież kapitalistyczne patologie.

A jej nawrót, który ma szansę wkrótce mnie zabić. nastąpił z winy pewnego urzędasa, o czym niedawno pisałem.

No i właśnie, o ile poziom ogólnej świadomości w dziedzinie dysfunkcji zdrowia psychicznego w Polsce się poprawia, o tyle odnoszę wrażenie, iż instytucje publiczne wciąż niezbyt dobrze sobie radzą z obsługą dotkniętych nimi osób (a bywa, że rozmyślnie im szkodą, jak wspomniany wyżej prezes). Najczęściej, jak spostrzegłem, wynika to z bezmyślnego stosowania procedur, które w przypadku ludzi w pełni zdrowych są (podobno) nieszkodliwe, lecz mogą ogromnie pogorszyć stan tych, którzy zmagają się z depresją czy jej podobnymi koszmarami.

Zła wola? Zapewne bywa i tak, choć najczęściej wynika to ze zwyczajnych braków w wiedzy. Toteż, biorąc pod uwagę, że skala dysfunkcji zdrowia psychicznego będzie najprawdopodobniej tylko narastała (przypomnę, że już u kilkumiesięcznych dzieci diagnozuje się depresję, a u dziesięciolatków – syndrom wypalenia. Zgroza!), sądzę, iż warto byłoby wprowadzić szkolenia dla pracowników instytucji publicznych w dziedzinie obsługi dotkniętych nimi interesantów.

Powinni je przejść między innymi: nauczyciele, wszyscy urzędnicy, policjanci, prokuratorzy, sędziowie, strażacy (dlatego, że pomagają ludziom), itd. Nie chodzi oczywiście o to, aby robić z nich psychologów czy psychiatrów. Powinni wszelako dysponować podstawami wiedzy o zdrowiu psychicznym, coraz częstszych problemach z nim i postępowaniu z osobami, jakie się z nimi zmagają. Po prostu, żeby pomagali, a nie szkodzili.

Bo na to, aby ustawodawcy poszli po rozum do głowy i dostosowali prawo do pogarszającego się stanu zdrowia społeczeństwa, poczekamy zapewne jeszcze bardzo długo. O ile w ogóle się tego doczekamy…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Złodziej, karierowicz, prezes

Zgon fanatyczki

Bez zasług