Święte prawo
Niektóre sklepy w mojej miejscowości są tymczasowo zamknięte z powodu urlopu – takie właśnie obwieszczenia wywieszone zostały na drzwiach wejściowych. Czy narzekam? Nie, ponieważ potrzebne artykuły nabyć mogę gdzie indziej, w placówkach handlowych, jakie pozostają otwarte. A ludzie, którzy codziennie stoją za ladą, mogą i powinni odpoczywać.
Sezon urlopowy widać również w urzędach czy bankach – tam też mniej niż zwykle okienek jest czynnych. Nie zawsze wydłuża to kolejki, ponieważ klienci oraz petenci też jeżdżą na urlopy, niekoniecznie poświęcając je na załatwianie swoich spraw finansowych, administracyjnych i innych.
Oczywiście nie oszukuję się – sezon urlopowy dla jednych grup zawodowych jest okresem wytchnienia, a dla innych czasem nader wytężonej pracy. No i w (k)raju nad Wisłą stosunkowo niewielu pracowników w ogóle stać, aby gdzieś dalej wyjechać ze swoimi rodzinami, chyba że do krewnych na wsi. Niestety, zarobki są zbyt niskie, ceny zaś zbyt wysokie. Jasne, nie brak ludzi, którzy miesiącami lub latami ciułają, oszczędzając na wszystkim, po to tylko, by odwiedzić podczas wakacji czy ferii dane miejsce w Polsce albo za granicą; nieraz nawet zadłużają się w tym celu. Można i tak… tylko, czy nie jest to przypadkiem dodatkowy stres, którego radość z takiego wyjazdu nie jest w stanie zrównoważyć…? Oczywiście, winę za taki stan rzeczy ponoszą kapitalistyczni wyzyskiwacze, płacący zbyt mało za pracę, jak również solidaruchy, co wprowadziły w Polsce system, naturalnym elementem którego jest pauperyzacja.
Co trzeba podkreślić, jeśli człowiek ciężko i długo pracuje, a mało (nader często, niestety, ZBYT mało) zarabia, rodzi to tym większy stres, ten zaś prowadzić może do przemęczenia, wyczerpania i licznych schorzeń psychicznych tudzież fizycznych. W takich warunkach urlop oraz wszelkie inne formy odpoczynku są TYM BARDZIEJ niezbędne.
Kapitalistyczna propaganda głosi coś dokładnie przeciwnego. Wedle niej, niedostatek środków finansowych nigdy nie jest winą kapitalisty, zawsze natomiast osoby wykonującej pracę (a jeżeli zatrudnienia nie ma, to też z własnej winy, nie zaś wskutek systemowych patologii), co oznacza, iż jeśli nie stać jej na urlopowy wyjazd, najwyraźniej jest „leniwa”, ewentualnie pracuje „zbyt mało”, powinna więc „dawać z siebie więcej”. W takim układzie czas wolny, odpoczynek staje się „szkodliwy”, „zbędny”, „nienależny”. Innymi słowy, zaharować się na śmierć, aby kapitalistyczny pasożyt mógł się jeszcze bardziej wzbogacić.
Jak parę ładnych razy pisałem, kapitalistyczny przekaz ideologiczny wiele zrobiły, aby wpoić ludziom, iż czas poświęcony na odpoczynek jest „stracony” czy „zmarnowany”. Nic bardziej mylnego, ponieważ (też niejednokrotnie to zaznaczałem) bez regeneracji sił nie ma produktywności, im więcej zatem człowiek odpoczywa, tym wydajniej, solidniej oraz bezpieczniej pracuje. Trafią się zresztą kapitaliści, którzy to rozumieją, w związku z czym oferują zatrudnionym atrakcyjne pakiety urlopowe; obawiam się, że zaliczają się oni do wyjątków, ale jednak są.
Co do urlopu jako takiego, stanowi on święte i nienaruszalne prawo każdego pracownika. Należy do katalogu najważniejszych praw pracowniczych, został wywalczony – nie bez ofiar śmiertelnych, bo przecież kapitaliści mordowali proletariuszy przy użyciu władz oraz aparatu represji poszczególnych państw! – w XIX i XX wieku. Dziś klasy pasożytniczo-wyzyskujące w licznych krajach wiele robią, by prawo owo znieść (aczkolwiek trfią się wskazane wyżej wyjątki). Dopóki jednak obowiązuje, pracownicy jak najbardziej powinni z niego korzystać, już to dla siebie samych, już to dla jakości swojej roboty.
Toteż w żadnym wypadku nie zżymam się, kiedy z powodu urlopu sklep jest zamknięty, albo w jakieś instytucji muszę trochę dłużej poczekać w kolejce. Szanuję świętość tego prawa.
Komentarze
Prześlij komentarz