Płynne złoto

Dawno, dawno temu, bo w roku 53 p.n.e. rzymski wódz i polityk, Marek Krassus – ten s...syn, co stłumił powstanie Spartakusa i wraz z Pompejuszem oraz Juliuszem Cezarem ustanowił I Triumwirat – został schwytany przez Partów, z którymi toczył wojnę. Ci w tyleż zabawny, co okrutny sposób zakpili sobie z jego bogactwa; mianowicie, według rzymskich przekazów, wlali Krassusowi w usta roztopione złoto, pytając, jak mu smakuje. Stanowi to dowód na to, że czasami, jakkolwiek bardzo rzadko, zdarza się sprawiedliwość na tym świecie.

Marek Krassus faktycznie był bogaczem – jednym z najzamożniejszych, o ile nie najzamożniejszym Rzymianinem. Jak się wydaje, właśnie forsa, na równi z bezwzględnością i okrucieństwem (w 71 roku p.n.e. nakazał ukrzyżować wzdłuż Via Appia sześć tysięcy uczestników powstania Spartakusa)), umożliwiła mu karierę polityczną oraz wojskową. Jego fortuna – identycznie jak majątki dzisiejszych miliarderów i milionerów – powstała w absolutnie nieuczciwy sposób. Bazowała oczywiście na wyzysku niewolników oraz wolnych robotników (proletari), których zatrudniał na budowach oraz w kopalniach srebra. Pożyczał też (co w I wieku p.n.e. w Republice Rzymskiej było nielegalne) pieniądze na procent, czyli był lichwiarzem/banksterem/finansistą. Nie wahał się stosować metody czysto gangsterskie; przykładowo, powołał w Rzymie „straż pożarną” (cudzysłów nieprzypadkowy) działającą w ten sposób, że Krassus wraz ze swoimi „strażakami” zjawiał się na miejscu pożaru… ale zaczynali go gasić dopiero wówczas, gdy właściciel zgodził się sprzedać za bezcen płonący budynek WRAZ Z ZIEMIĄ. Dzięki temu Krassus wszedł w posiadanie wielu nieruchomości, na których się dorabiał, identycznie jak dzisiejsze polskie mafie robiące forsę na reprywatyzacji.

Był zatem Marek Krassus wyzyskiwaczem, oszustem i mordercą. Fundamenty jego fortuny stanowiła nieopisana ludzka krzywda. Napojenie go przez Partów płynnym złotem można więc uznać za swoisty akt sprawiedliwości dziejowej.

Jednakowoż Rzymianin ów bynajmniej nie zaliczał się do wyjątków. We wszystkich bowiem epokach i systemach ekonomiczno-społecznych bazujących na prywatnej własności środków produkcji, wielkie pieniądze robiło się i robi w sposób nieetyczny, a wręcz zbrodniczy. Dzisiejsi kapitaliści niczym się pod tym względem od Krassusa nie różnią.

Fortuny przecież Bezosów, Musków czy innych Kulczyków wzięły się nie z ich pracy, lecz z pracy robotników zatrudnianych i wyzyskiwanych w ich firmach, zasuwających często za marne pieniądze (a bywa, że i całkiem za darmochę), nieraz w nader szkodliwych dla zdrowia fizycznego tudzież psychicznego warunkach. Kapitaliści płacą zatrudnionym osobom PONIŻEJ wartości ich siły roboczej, czyli, mówiąc po ludzku, pracownik otrzymuje za swój wysiłek mniej pieniędzy, niż mu się należy; jeśli pracuje przez osiem godzin dziennie, dostaje kasę tylko za, przykładowo, dwie, resztę (wartość dodatkową) zatrzymuje dla siebie kapitalista – na tym właśnie polega wyzysk. Dalej, w większości państw kapitalistycznych najbogatsi wyzyskiwacze albo zwolnieni są z podatków, albo też wyprowadzają pieniądze – okradając w ten sposób swoich współobywateli! – na konta w rajach podatkowych. Na tego typu zwolnieniach lub transferze zarabia finansjera, zaoszczędzone bowiem przez kapitalistów środki inwestowane są w spekulacje finansowe, no i oczywiście sami ci krezusi; do realnej gospodarki pieniądze te nie trafiają, generując pauperyzację całych społeczeństw. Spotkałem się kiedyś z szacunkami, wedle których środki zgromadzone na kontach w rajach podatkowych (pochodzące, przypominam, z okradania własnych państw i społeczeństw) wystarczyłyby do kilkunastokrotnej likwidacji najbardziej nawet skrajnej nędzy na całym świecie; ich trzymanie na tychże kontach jest więc nie tylko kradzieżą, ale wręcz masowym morderstwem, ponieważ powoduje miliony przypadków śmierci głodowej, od chorób, itd.

Liczni kapitaliści posiadają też akcje firm działających w wyjątkowo szkodliwych dziedzinach gospodarki, np. przemyśle futrzarskim czy mięsnym, a także wydobywczym. Przykładają zatem rękę do degradacji środowiska naturalnego, od której wymierają rośliny i zwierzęta oraz giną ludzie, i katastrofy klimatycznej, również generującej masowe zgony. W niektórych państwach, np. w Kolumbii, amerykańskie przedsiębiorstwa wręcz odcięły lokalnej ludności dostęp do wody pitnej; protestujący przeciwko temu ludzie mordowani są przez mafie lub prawicowe bojówki.

Są też kapitaliści robiący kasę wprost na ludzkiej tragedii, np. handlu bronią, narkotykami i żywym towarem, a także na trwającej od lat reprywatyzacji w Polsce, zapoczątkowanej przez prawicę postsolidarnościową.

Przykłady można mnożyć, pewne jest wszelako jedno – podobnie jak Marek Krassus fortunę swą wzniósł na zbrodni, tak i obecnie chyba nie ma kapitalisty, który nie miałby krwi na rękach. Za ogromnymi pieniędzmi zawsze kryje się bieda, eksploatacja rzesz ludzkich, masowa śmierć, głód, bezdomność, wojny…

A zatem na Nowy Rok wszystkim zbrodniczym kapitalistycznym pasożytom i wysługującym się im prawicowym politykom tudzież ekonomistom w rodzaju Balcerowicza serdecznie życzę, by dotknęła ich sprawiedliwość dziejowa, choć może niekoniecznie aż tak brutalna jak ta, którą Partowie wymierzyli Markowi Krassusowi. 

PS. Jutro dzień wolny od pracy, więc notki nie będzie. Pojutrze prawdopodobnie też, gdyż będę miał ważną sprawę do załatwienia. Wszystkie Czytelniczki Czytelników mojego bloga serdecznie zatem przepraszam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor