Zbuntowany restaurator

Pociągniemy dziś temat z wczorajszej notki, ale spojrzymy na niego pod innym nieco kątem, skupiając się na krajowym podwórku.

Otóż, nie-rząd Bezprawia i Niesprawiedliwości do końca stycznia przedłużył obostrzenia rzekomo związane z walką z koronawirusem, polegające na przymusowym zamknięciu wszelkiego rodzaju lokali gastronomicznych (poza tymi, co serwują dania na wynos), hoteli, stoków narciarskich (acz nie dla rodzinki pewnej byłej ministry), kin, teatrów i innych ośrodków kultury, częściowo galerii handlowych, itd. Jest to działanie bardzo niekonsekwentne, bo jednocześnie od przyszłego tygodnia do szkół wracają dzieci z klas jeden, dwa i trzy, zatem rodzi się pytanie o sensowność utrzymywania tych obostrzeń.

Dane statystyczne z większości państw, gdzie wprowadzono lockdown, wskazują dość jednoznacznie, iż zamykanie poszczególnych instytucji NIE JEST skutecznym sposobem na przeciwdziałanie pandemii COVID-19; wręcz przeciwnie, bo wygląda na to, że trzymanie ludzi w punktowcach i blokach mieszkalnych zmienia budynki owe w istne wylęgarnie koronawirusa, zakażeń więc przybywa, zamiast ubywać.

Większość przedsiębiorstw, instytucji i organizacji jak najbardziej może funkcjonować w reżimie sanitarnym. Lockdown, jeśli już, dotyczyć powinien tylko tych instytucji i miejsc, gdzie nie da się z przyczyn technicznych zapewnić odpowiednich warunków sanitarnych, redukujących groźbę zarażenia, np. szkół, zwłaszcza średnich, po deformie Zalewskiej. W przeciwnym wypadku – jak podkreśla większość analityków, a i ja często o tym pisałem przez ostatni prawie już rok – jest nader szkodliwy dla gospodarki, powodując wzrost bezrobocia i patologicznych form zatrudnienia (ludzie godzą się pracować nawet na bardzo złych warunkach, byle tylko mieć robotę), a zatem przyczyniając się wydatnie do pauperyzacji społeczeństwa. Szczególnie, jeśli się przedłuża i jest wprowadzany chaotycznie – a tak właśnie dzieje się w (k)raju nad Wisłą pod PiS-owskim nie-rządem.

No i właśnie. Bardzo mocno cierpi (w wielu państwach!) sfera kultury, w tym kinematografia, a branże takie jak turystyka i gastronomia mogą w ogóle się nie podnieść (co w konsekwencji, jak wskazałem wczoraj, oznaczało będzie upadek małych i średnich przedsiębiorstw, w miejsce których wpełzną wielkie koncerny). Jeśli chodzi o gastro, to przypomnę o szacunkach, wedle których tylko w Polsce zatrudnienie może stracić na skutek lockdownu około miliona osób pracujących w owym sektorze. Restauracje, bary i inne lokale nie wytrzymują przedłużających się okresów zamknięcia, a państwowa pomoc, o ile w ogóle dociera, okazuje się szczątkowa i dalece niewystarczająca.

Nie dziwi zatem, że przedsiębiorcy z branży gastronomicznej, turystycznej i wypoczynkowej coraz głośniej mówią, że mają dość lockdownu, który doprowadza ich do bankructwa i nędzy, zatem będą rządowe obostrzenia omijali, a nawet łamali. Już się to zresztą dzieje; przykładowo, w Krakowie pojedynczy na razie restauratorzy otwierają, mimo zakazów, swoje lokale, a następni zapowiadają, że pójdą w ich ślady. Dotyczy to prawdopodobnie nie tylko stolicy Małopolski. Podobno właściciele firm działających na stokach narciarskich też próbują stosować różnorodne myki prawne i organizacyjne, by prowadzić swoją działalność, zdobywając środki na utrzymanie. A organizacje zrzeszające małych i średnich przedsiębiorców zapowiadają protesty społeczne (już się zresztą takowe odbywały), jeśli obostrzenia potrwają dłużej.

Absolutnie się tym ludziom nie dziwię, a już na pewno ich nie potępiam. Walczą w końcu o byt, o środki utrzymania, których durnymi wymysłami, niemającymi nic wspólnego z chronieniem społeczeństwa przed COVID-19, pozbawia ich nie-rząd. Przecież właściciele i pracownicy restauracji, hoteli i pensjonatów czy stoków narciarskich nie są ślepi, toteż doskonale widzą, że tylko im biznesy padają, nad głowami zaś krąży widmo bezrobocia i biedy, podczas gdy dotykające ich obostrzenia i zakazy w żaden sposób nie przyczyniają się do zmniejszenia skali pandemii (inaczej niż nakaz noszenia maseczek czy zachowania dystansu społecznego).

Prawda jest taka: nie-rządzące Polską Bezprawie i Niesprawiedliwość nie tylko nie potrafi sprawnie przeprowadzić akcji szczepienia przeciwko koronawirusowi, ale też nie ma żadnego pomysłu, jak skutecznie zapobiegać rozprzestrzenianiu się tego mikroba, i dlatego podejmuje (w nader nieprzemyślany, chaotyczny sposób, dodajmy) wysoce szkodliwe w tym zakresie działania. To, że władze Wielkiej Brytanii, Francji, Słowacji czy Niemiec zachowują się pod tym względem jeszcze głupiej, stanowi zaiste marne pocieszenie.

Od samego początku pandemii wielu analityków twierdziło, że lockdown jako sposób walki z nią będzie bardziej szkodliwy niż ona sama, i coraz wyraźniej widać, że mieli w stu procentach rację

A restauratorzy i inni przedsiębiorcy zaczynają się buntować, gdyż nie mają innego wyjścia. Należy kibicować im w ich walce.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor