Drogowskaz etyczny

Sejm i Senat przyjęły patronat Stefana Wyszyńskiego, zwanego Prymasem Tysiąclecia, nad rokiem 2021. Mija bowiem sto dwadzieścia lat od jego narodzin i czterdzieści od śmierci. A przede wszystkim klerykalna prawica, która zdominowała parlament (bynajmniej nie tylko PiS-owska!), wielbi Stefana Wyszyńskiego za jego „zasługi w walce z komunizmem”.

Fakt, ów hierarcha kościelny był nad wyraz radykalnym, nieprzejednanym antykomunistą, co łączył (częste zjawisko na prawicy) z antysemityzmem. W 1938 roku pisał na przykład: Trudno nie przyznać słuszności twierdzeniom Hitlera, że Żyd pozostał obcym ciałem w organizmie narodów europejskich. Głosząc idee wywrotowe, stojąc na czele ruchu komunistycznego, szerząc w literaturze hasła niemoralne (…..) Żyd zwalcza obcą jego psychice kulturę, wyrosłą na podłożu chrześcijaństwa. Z sympatią spoglądał też na rasizm, a hitlerowskie metody „wychowywania” dzieci i młodzieży budziły w nim wręcz zachwyt.

Nienawiść do Żydów to jedna z czarnych kart w historii i współczesności Kościoła katolickiego, w Polsce i na świecie. Antysemitą był ojciec Kolbe, dziś treści skierowane przeciwko Żydom pojawiają się chociażby na łamach mediów Rydzyka. Obecnie wszelako kościelni hierarchowie i wielu duchownych działających w (k)raju nad Wisłą skupiają się na szerzeniu nienawiści wobec osób LGBT. Słowa Jędraszewskiego o „tęczowej zarazie” są najlepszym tego przykładem.

Mówiąc krótko, różnorodne formy nienawiści i nietolerancji stanowią jeden z grzechów instytucjonalnych Kościoła katolickiego.

Podobnie rzecz się ma z systemowym tuszowaniem zbrodni pedofilskich. Hierarchowie robią wiele, by księża, którzy skrzywdzili dzieci na tle seksualnym, nie stanęli przed świeckim wymiarem sprawiedliwości i nie ponieśli kary. Jeśli zaś chodzi o karty kościelne za pedofilię, to wymiar tychże zmniejszył nie kto inny, a Jan Paweł II.

Szczególnie odrażające wydaje się traktowanie ofiar zboczeńców w sutannach; kiedy ludzie ci – przypominam: potwornie skrzywdzeni na całe życie – zgłaszają sprawę, w najlepszym razie traktowani są przez instytucje kościelne jako petenci, w najgorszym (co podobno jest bardzo częste) to na nie Kościół usiłuje zrzucić winę za „uwiedzenie księdza” lub zarzuca im chęć skrzywdzenia swojego oprawcy. O durnych wypowiedziach na temat „lgnących dzieci” szkoda nawet wspominać.

Pazerność kleru, a zwłaszcza hierarchii kościelnej to już rzecz w zasadzie przysłowiowa. Wyłudzanie pieniędzy od państwa, gromadzenie gigantycznego majątku (w nieruchomościach chociażby), wożenie się luksusowymi furami, „złoty, ale skromny” pastorał… Kościół, niestety, stał się instytucją czysto kapitalistyczną, biznesową, działającą w celu maksymalizacji zysku, a religia ma przysparzać mu kasy. Smutne w tym wszystkim jest to, że są osoby duchowne pomagające ludziom, np. zakonnice prowadzące działalność na rzecz bezdomnych, które muszą w zasadzie żebrać o pomoc finansową, podczas gdy żaden biskup nie raczy sypnąć im groszem.

To jedynie wybrane, nieliczne przykład grzechów instytucjonalnych Kościoła katolickiego. Jest ich o wiele więcej. Może zatem czas już przestać uważać tę instytucję za „opokę moralności” czy „drogowskaz etyczny”?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor