Co zmieni Joe

Jeżeli zwolennicy (wyznawcy) Donalda Trumpa nie wywołają wojny domowej, to odbędzie się dziś zaprzysiężenie Joe’ego Bidena na prezydenta amerykańskiego imperium, czyli USA.

Spora część osób o poglądach liberalnych i postępowych/lewicowych spogląda na nadchodzącą kadencję Bidena z pewną nadzieją, przy czym dobre myśli wzbudza nie tyle sam prezydent-elekt, ile desygnowana na wiceprezydentkę Kamala Harris oraz przyszła administracja (odpowiednik Rady Ministrów) złożona z przedstawicieli wielu ras, nacji i religii.

Co do mnie, to w zachwyt nie popadam… niemniej jednak warto się zastanowić, jaka może być prezydentura pana Bidena. Przy czym nie będę tu analizował, jak on i jego ludzie poradzą sobie z wewnętrznymi problemami USA, np.: kryzysem gospodarczym, gwałtownym przyrostem skali nędzy, koronawirusem, rozplenieniem się postaw skrajnie prawicowych w społeczeństwie, itd. Spróbuję określić, co jego wejście do Białego Domu oznacza dla świata, w tym dla Polski.

Dobra wiadomość jest taka, że Joe Biden najprawdopodobniej zerwie z durną, skierowaną przeciwko Unii Europejskiej „polityką zagraniczną” (cudzysłów nieprzypadkowy) swojego poprzednika. Trump w swoim idiotyzmie traktował UE jako konkurencję wobec Stanów, toteż próbował osłabić ją od środka, używając do tego Polski i jej PiS-owskiego nie-rządu, a także inicjatyw typu bezsensowne Trójmorze. Nowy prezydent najpewniej będzie starał się poprawić stosunki z Unią, na czym dobrze wyjść może i Polska. Zwłaszcza, że jego prezydentura zapewne oznaczała będzie koniec szkodliwych mrzonek militarystycznych w stylu „Fort Trump”.

Być może nastąpi również pewne uspokojenie na linii USA-Rosja, niemniej jednak oba mocarstwa, a raczej imperia pozostaną na kursie kolizyjnym, tzn. będą konkurowały chociażby o wpływy na Bliskim Wschodzie.

Jeśli chodzi o ten region, to istnieje szansa, że Biden spróbuje jakoś rozwiązać kwestię Izraela i Palestyny, lecz, jak to było dotychczas, stał będzie twardo po stronie tego pierwszego. Kontynuowany będzie sojusz USA-Izrael-Arabia Saudyjska przeciwko Iranowi; jeśli nawet Stany nie wywołają wojny z tym ostatnim, to sojusz ów będzie oznaczał dalsze ich przyzwolenie na łamanie praw człowieka przez Izraelczyków i Saudów (podobnie rzecz się ma z Kolumbią rządzoną przez amerykańskie marionetki i eksploatowaną przez jankeski kapitał).

Utrzymana zostanie wroga polityka przeciwko Kubie, Wenezueli, Korei Północnej i każdemu państwu, które próbuje zbudować alternatywny wobec kapitalizmu model gospodarczy. Kraje takie utrudniają bowiem ekspansję amerykańskiego kapitału, a Biden, jak wszyscy jego poprzednicy, działać musi ze smyczy jankeskich korporacji.

I tu dochodzimy do kluczowej kwestii, czyli Chin. Jeszcze w 1949 roku, kiedy to Komunistyczna Partia Chin obejmowała władzę, były one państwem upadłym, zrujnowanym dziesiątkami lat wojen domowych (takie na przykład powstanie Tajpingów z XIX wieku pochłonęło około 60 mln ofiar śmiertelnych!) i okupacją japońską. Rolnictwo stało tam na poziomie niewiele wyższym niż w epoce kamiennej, ludzie marli z głodu i chorów. Dziś, za sprawą światłych rządów komunistów, są szybko rozwijającym się mocarstwem gospodarczym i militarnym. Nowym imperium – ni mniej, ni więcej. Chińskie firmy inwestują na całym świecie, wykupując przedsiębiorstwa zachodnie (Volvo, IBM, Legendary Pictures, że wymienię tylko te), chińskie technologie, np. sieć 5G, zaliczają się do najnowocześniejszych, chińskie zaś produkty, do niedawna jeszcze będące podróbkami zachodnich, japońskich czy koreańskich, obecnie wyznaczają standardy jakości.

Mało tego, chiński model gospodarczy wydaje się znacznie bardziej atrakcyjny dla państw rozwijających się niż amerykański, chińskie natomiast korporacje nie są aż tak nastawione na eksploatację poszczególnych rynków jak te z Ameryki rodem. Chińczycy, wraz z Koreańczykami, trzymają też rękę na wydobyciu surowców potrzebnych do budowy silników elektrycznych do samochodów. I są wierzycielami USA, bo wykupiły wiele ich długów.

Mówiąc krótko, Państwo Środka ekspanduje na cały świat, ograniczając możliwość ekspansji – głównie gospodarczej i kulturowej – Stanów Zjednoczonych. Każde zaś imperium, które przestaje ekspandować, obumiera. USA to właśnie grozi, i Biden doskonale o tym wie. Dlatego amerykańsko-chińska wojna handlowa najpewniej trwała będzie nadal. Należy się więc spodziewać kolejnych pandemii.

A meksykańskie i południowoamerykańskie dzieci z klatek raczej nie wyjdą… Jeśli już, to jedynie po to, by jankescy kapitaliści i mafiosi zaprząc je mogli do niewolniczej pracy, np. w seksbiznesie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor