Nie ma demokracji
Wielokrotnie
pisałem na tych łamach, że w kapitalizmie demokracja – chodzi tu
oczywiście o ustrój polityczny państwa – może być co najwyżej
szczątkowa, ułomna. Rzecz jasna, dotyczy to nie tylko Polski, lecz
w zasadzie wszystkich państw kapitalistycznych. Powodów ku temu
jest wiele, tu skupię się na kilku.
Ot,
choćby na takim: co z tego, że możemy w wyznaczonym czasie pójść
na wybory i oddać nasz cenny jakoby głos na tego czy innego
kandydata, skoro nasi demokratycznie wybrani przedstawiciele
zasiadający w organach władzy państwowej bądź samorządowej,
mają ograniczone, i to mocno, pole działania? Zakres ich
kompetencji władczych praktycznie bowiem nie obejmuje – a jeśli
już, to w nader mizernym zakresie – kwestii gospodarczych. Tak
zwany rynek kontrolują bowiem nie demokratycznie wyłonione władze
państwowe, lecz – zarządzane niedemokratycznie, a niekiedy będące
wręcz strukturami nieomal totalitarnymi – gigantyczne koncerny,
ściślej zaś rzecz ujmując, ich prywatni właściciele, czyli
kapitaliści (duma nad tym jeden z bohaterów mojej powieści
Rzeczpost’Apokaliptyczna Polska). Przedsiębiorstwa te – i chodzi
tu o realny świat, nie o powieściowe science-fiction! – są
między-, czy raczej ponadnarodowe, dysponują budżetami z reguły
wielokrotnie większymi niż budżety poszczególnych państw oraz
potrafią wymóc (czy to poprzez lobbing, czy szantażem
ekonomicznym) na państwach – czyli na rządzących nimi politykach
wybranych w demokratycznych wyborach! – oraz organizacjach
międzynarodowych tworzenie korzystnych dla siebie (zatem skrajnie
niekorzystnych dla proletariatu) rozwiązań prawnych. Gdzie tu więc
demokracja, skoro obywatele, głosując, NIE UZYSKUJĄ ŻADNEGO
WPŁYWU na tak ogromną sferę, jaką jest gospodarka/rynek?
Dalej,
kapitalizm jako system społeczno-ekonomiczny w naturalny sposób
dąży do redukcji – stanowiących główny, obok wyborów,
fundament ustroju demokratycznego – katalogu praw człowieka i
obywatela, zwłaszcza praw pracowniczych. Pisałem już o tym
wielokrotnie na tych łamach, więc teraz tylko krótko, dla
przypomnienia: w kapitalizmie liczy się zysk prywatnych właścicieli
środków produkcji (kapitalistów), który to zysk najłatwiej
osiągnąć, wyzyskując pracowników, czyli płacąc im za pracę
znacznie poniżej jej rynkowej pieniężnej wartości. Żeby zaś
kapitaliści mogli spokojnie wyzyskiwać pracowników, muszą
ograniczyć ich prawa oraz możliwość walki o nie. Toteż wpływając
na swoich reprezentantów – prawicowych polityków, działają tak,
by katalog pracowniczych (i w ogóle obywatelskich) wolności tudzież
praw jak najmocniej uszczuplić lub nawet całkiem zlikwidować. A
bez tegoż katalogu o demokracji mowy być nie może.
No
i trzeci powód. Popatrzcie, kto wygrywa wybory w poszczególnych
krajach kapitalistycznych, nawet tych o ugruntowanym ustroju
demokratycznym. Ano, zawsze ci, co mają duże pieniądze (lub dostęp
do nich – tak, właśnie w ten sposób kapitaliści kupują sobie
reprezentantów, sponsorując im kampanie wyborcze, np. w USA) oraz
dojście do mediów; zresztą jedno wiąże się z drugim. Świetnie
widać to chociażby po wynikach ostatnich wyborów samorządowych w
(k)raju nad Wisłą – triumfują Bezprawie i Niesprawiedliwość i
tzw. Koalicja „Obywatelska”, czyli ugrupowania, jakie mają
najwięcej kasy, a jednocześnie najwięcej się o nich mówiło w
głównonurtowych (czyt.: prawicowych) ośrodkach medialnych – od
TVN24 i Gazety Wyborczej po Radio, (które) ma Ryja i TV Republikę.
Media – też przecież znajdujące się w rękach kapitalistów
bądź reprezentujących ich prawicowych polityków – totalnie
zakłamały obraz kampanii wyborczej, prezentując ją fałszywie
jako plebiscyt między PiS-em i KO (czyli dwoma niemal identycznymi
pod względem ideologicznym, prawicowymi formacjami, stanowiącymi
polityczną reprezentację wielkiego kapitału), nie dopuszczając
przy tym do głosu innych kandydatów lub zakłamując ich przekaz;
zwłaszcza lewica została niemal całkowicie zignorowana albo
zeszmacona. No to mamy to, co mamy.
Kreowanie
procesów politycznych przez kapitalistów za pomocą mediów
sprawia, iż sam akt głosowania staje się fikcją. Skoro bowiem
wyborcy albo głosują tak, jak życzą sobie manipulujący ich za
pośrednictwem publicystów kapitaliści, albo są zniechęcani do
głosowania na swoich kandydatów, albo oddają głosy na polityków,
którzy za sprawą medialnych manipulacji nie mają szans… cóż,
wybory zmieniają się w lipną fasadę.
Tak
zatem, kapitaliści, ich prawicowi reprezentanci oraz prawicowe media
doprowadziły do tego, że demokracja w kapitalizmie NIE ISTNIEJE.
Zamiast niej mamy oligarchię, czyli rządy garstki najbogatszych,
najczęściej sprawujących władzę, wysługując się prawicowcami.
Widać to w USA, we Francji, w Niemczech, we Włoszech, w Japonii,
Korei Południowej, itd. A i ostatnie wybory w Polsce wskazują, że
i u nas prawicowa oligarchia się umacnia.
Co
z tym fantem może i powinna zrobić lewica, napiszę jutro.
Komentarze
Prześlij komentarz