Książę Vlad i czarny PR
Żyjemy
w epoce fake news, czyli fałszywych informacji, rozpowszechnianych
celowo, czy to aby poprawić wizerunek danej osoby lub instytucji,
czy też aby wizerunek ów zeszmacić lub zniszczyć; w tym drugim
przypadku mamy do czynienia z tzw. czarnym PR-em. W związku z tym do
wszystkich wiadomości, jakie do nas docierają za pomocą mediów
(NIE TYLKO internetu, ale też radia, telewizji czy prasy!)
podchodzić musimy z wielką ostrożnością. Nie jest to wszelako
zjawisko nowe; przeciwnie, już od setek, a może i tysięcy lat
rozpowszechniano fałszywe informacje celem pomocy lub, częściej,
zaszkodzeniu komuś. Niektóre przykłady czarnego PR-u okazały się
zaskakująco trwałe, a nawet miały gigantyczny (pozytywny, dodajmy)
wpływ na literaturę, teatr, kinematografię i inne dziedziny
sztuki. Zajmiemy się dziś jednym z nich, bodaj najsłynniejszym.
Dawno,
dawno temu, bo w XV wieku, żył sobie książę Vlad – wedle
niektórych numeracji III, wedle innych IV (nie wiem, która jest
poprawna) – hospodar Wołoszczyzny, czyli państwa, z którego
wyewoluowała dzisiejsza Rumunia. Jako że jego ojciec, też zresztą
Vlad, miał przydomek Dracul (smok/diabeł), naszego bohatera, po
tym, jak objął tron, zaczęto nazywać Draculą – Synem
Smoka/Diabła. Według niektórych informacji przydomek wziął się
stąd, że monarchowie ci należeli do Zakonu Smoka, czyli luźnej
konfederacji książąt, królów i innych władców, celem której
była obrona chrześcijańskiej Europy (członkami tegoż Zakonu
mieli być również Władysław Jagiełło i książę litewski
Witold, znani skądinąd).
Vlad
Dracula bardzo chciał obronić swój kraj przed inwazją turecką.
Miał ku temu możliwości, ponieważ był wybitnym dowódcą
wojskowym. Prowadząc działania partyzanckie przeciwko wrogiemu
najazdowi, atakował armię osmańską na czele niewielkiego oddziału
przebranego za tureckich żołnierzy, po czym szybko się wycofywał,
co skutkowało tym, iż Turcy zaczynali podczas bitwy wyrzynać się
wzajemnie. Hospodar atakował też ziemie już znajdujące się pod
panowaniem Osmanów, szerząc tam śmierć i zniszczenie, czyli
powodując znaczne szkody materialne. Stosował broń biologiczną,
podsyłając Turkom chorych ludzi. Ponadto, będąc wybitnie
inteligentnym człowiekiem, wiedział Vlad, jak potężną bronią
jest strach. Toteż zastosował taktykę terroru – kiedy armia
sułtana obległa zamek Draculi, zobaczyła rozstawiony wokół niego
las pali (wedle kronik miało ich być nawet kilkadziesiąt tysięcy,
to wydaje się liczbą znacząco przesadzoną), oczywiście z
nabitymi na nie ludźmi. Ów rodzaj egzekucji – szeroko stosowanej
w ówczesnej Europie, w Polsce też, zwłaszcza wobec Kozaków
Zaporoskich – ze względu na swój podtekst seksualny budziła
odrazę i grozę u muzułmanów, toteż, jak twierdzą annały,
ujrzawszy zgotowane przez Vlada Draculę powitanie, Turcy mieli
szybko wycofać się z Wołoszczyzny. Niestety, celem wzmocnienia
swojej władzy i obrony kraju, nasz bohater związał się
politycznie z Węgrami, a ci go wykończyli (ważna lekcja dla
Polski, swoją drogą).
Hospodar
miał, jak łatwo się domyślić, wielu wrogów, nie tylko
zewnętrznych, ale też wewnętrznych. Do tych ostatnich zaliczali
się sascy kupcy, którzy niemiłosiernie
eksploatowali gospodarczo Wołoszczyznę,
a nawet spróbowali Vlada obalić. Książę nie mógł ani nie
chciał pozostać dłużny, część więc kupców wytrzebił,
a resztę wygnał z kraju. Znalazłszy się poza granicami
Wołoszczyzny, Sasi prędko zaczęli dystrybuować w Europie
pamflety, przedstawiające Draculę jako szalonego okrutnika, który
nabijał na pale matki z przybitymi do piersi dziećmi (skąd wziął
się inny jego przydomek – Palownik), gotował żywcem swoich
wrogów politycznych, zjadał ich mięso oraz pił krew. Miał
zamordować nawet 40 tys. poddanych,
co odpowiadałoby jednej piątej ówczesnej ludności Wołoszczyzny.
Były to bujdy wyssane z palca, stworzone i publikowane po to, by
Vlada Draculę oczernić – czyli czarny PR, wspomniany na początku
notki. W ich
dystrybuowaniu aktywny udział wzięli Węgrzy, po tym, jak
aresztowali hospodara szukającego schronienia
w ich królestwie; miały pomóc w uzasadnieniu tegoż aresztu.
Opierając się na tychże kalumniach,
niemiecki kronikarz i poeta Michel Beheim opisał Draculę jako
okrutnika i kanibala o
skłonnościach wampirycznych.
Co ciekawe, śmierć Vlada bynajmniej nie położyła końca
publikowaniu fake newsów o jego rzekomym okrucieństwie i
wampiryzmie; wychodziły one jeszcze kilkadziesiąt lat po
zamordowaniu władcy, zatytułowane Przerażająca
i prawdziwa, niezwyczajna historia okrutnego, krew pijącego tyrana
zwanego księciem Draculą lub
podobnie; z czasem zaczęły wszelako pełnić funkcję raczej
rozrywkową. Tymczasem prawdziwy Vlad prawdopodobnie
nie wyróżniał się okrucieństwem na tle innych władców
XV-wiecznej Europy, zaś na palach, jakimi odstraszał Turków,
umieszczał
najpewniej zwłoki
poległych
w bitwach
wrogów.
Niestety, sztucznie wykreowana, mroczna legenda o Draculi przeszła
do zachodnioeuropejskich, w tym angielskich, kronik i encyklopedii,
gdzie umieszczano krótkie wzmianki na temat księcia,
przedstawiające go jako szalonego masowego mordercę.
Na
jedną z takich wzmianek natknął się końcem XIX stulecia
irlandzki dziennikarz i menedżer teatralny Bram Stoker, szukający
inspiracji do swojej powieści o wampirach. Imię Dracula bardzo mu
się spodobał, toteż nadał je wymyślonemu przez siebie krwiopijcy
z Transylwanii. Powieść, co ciekawe, nosić miała początkowo
tytuł Nieumarły, ale wydawca zasugerował Stokerowi, by zmienił
go na Draculę. I tak już zostało. Pisarz najprawdopodobniej o
historycznym Draculi nie wiedział prawie nic – ot, tyle, że
walczył z Turkami, a w swojej książce zawarł tylko kilka
sugestii, przez siebie zresztą wymyślonych, na temat jego władczej
przeszłości. Powieść zdobyła jednak dużą popularność, już
po śmierci Stokera, a jej potencjał doceniły teatr i film –
słynny wampir jest najczęściej pojawiającą się postacią na
ekranie.
I tak, przez następne dziesięciolecia imię Dracula jednoznacznie
kojarzone było, i jest nadal, z wampiryzmem; dopiero w latach 70.
ubiegłego wieku badacze stwierdzili, że irlandzki pisarz zaczerpnął
je od autentycznie żyjącego człowieka. Wywołało
to renesans zainteresowania tą postacią.
Czarny
PR saskich twórców poskutkował zatem nie tylko oczernieniem
księcia, ale też rozwojem kultury popularnej; to drugie było
jedynym pozytywnym następstwem pamfletów o Draculi.
Dlaczego
napisałem tę notkę? Ano dlatego, że w ostatnich dniach ofiarą
czarnego PR-u pada SLD, przedstawiane przez wrogie wobec lewicy siły
jako koalicjant PiS-u. Do wieści tych należy podchodzić tak, jak
do saskich pamfletów o Draculi.
A
powieść Stokera akurat polecam; klasyka literatury, było nie było.
Komentarze
Prześlij komentarz