Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2024

Ojczyzna lub mafia

Wczoraj było (o cztery dni spóźnione, jeśli już świętować powstanie dawno nieistniejącej II RP, która zresztą okazała się paskudnym państwem) Święto Niepodległości. Pomijając już neonazistowski marsz nienawiści na ulicach Warszawy, dzień ów oznaczał, jak co roku, że zarówno politycy, jak i dziennikarze, publicyści, influencerzy, artyści oraz wiele innych osób odmieniało przez wszystkie przypadki słowo „ojczyzna”. Niby nic w tym złego, warto jednakowoż zastanowić się nad pewną kwestią. Otóż, przypomnijmy sobie wygłoszone w 1961 roku słowa imperialistycznego prezydenta, Johna F. Kennedy’ego (tego, co to go odstrzelili w Dallas): Nie pytaj, co twój kraj może zrobić dla ciebie, zapytaj, co ty możesz zrobić dla swojego kraju . W tym przypadku słowo: „kraj” jest synonimem „ojczyzny”. Wyrażona w przytoczonym wyżej zdaniu postawa jest słuszna, jeśli dotyczy polityków, niezależnie od zajmowanych przez nich stanowisk, a także urzędników państwowych tudzież samorządowych. W przypadku wszelako

Upadek pewnego aktora

Media (niemal w stu procentach prawicowe) poświęcały ostatnio uwagę głównie wyborom prezydenckim w imperium zła. Nieco więc na bocznicę zjechał temat naszego wschodniego sąsiada, Ukrainy, toczącej tragiczną wojnę z innym naszym wschodnim sąsiadem, Rosją. Na którym to konflikcie zbrojnym pasą się oczywiście światowe koncerny zbrojeniowe, naftowe i wiele innych. A tymczasem prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski, popełnił straszliwy nietakt. Wyraził bowiem publicznie żal, że Polska („I inne kraje”, przy czym nie sprecyzował, jakie konkretnie) nie zestrzeliwuje rosyjskich rakiet bombardujących terytorium Ukrainy. Zarazem dał do zrozumienia, że życzyłby sobie czegoś takiego. Ten dureń i fanatyk, Radosław Sikorski (nigdy nie powinien był zasiadać w fotelu ministra spraw zagranicznych) już się do tego palił, ale na szczęście nie wygląda na to, by pomysł ów zyskał poparcie naszej klasy politycznej i społeczności międzynarodowej. Jak bowiem trafnie spostrzegł Krzysztof Gawkowski, minister

Czy będzie przyjaźń?

Po wyborczym trumfie zboczonego faszysty-miliardera, czyli oczywiście Donalda Trumpa, w libkowych mediach (działających w Polsce, bo nimi się dzisiaj zajmiemy), zapanował strach, czy „przyjaźń polsko-amerykańska” będzie kontynuowana. Liczni analitycy i politycy zapewniają, że tak. Tymczasem pamiętać należy o jednym. Stany Zjednoczone są imperium. Jasne, gnijącym od środka, chylącym się ku upadkowi (a przez to tym bardziej niebezpiecznym dla świata), przegrywającym konkurencję z Chinami, ale wciąż imperium. Działają zatem wedle stricte imperialnej zasady, jaka mówi, iż imperia nie mają ani stałych przyjaciół, ani stałych wrogów, lecz jedynie stałe interesy. Oczywiście mowa tu o interesach kapitału, czyli finansjery oraz największych koncernów i korporacji. Niezależnie zatem od tego, kto zasiadał będzie w Białym domu i jaki będzie aktualny skład Kongresu, USA prowadziły będą dokładnie taką politykę zagraniczną, jakiej zażyczy sobie Wall Street (które, swoją drogą, świętuje z okazji

Powrót zboczonego faszysty

Wygląda na to, że wczorajszy pierwszy etap (są dwa: najpierw osoby wyborcze głosują na elektorów, a potem ci na konkretnego kandydata, co jest przestarzałe i wadliwe) wyborów prezydenckich w imperium zła wygrał Donald Trump. Czyli zboczeniec, faszysta oraz kapitalista z miliardami na koncie (pochodzącymi oczywiście z wyzyskiwania proletariatu). Nadto przestępca, ale tak czy owak teraz sam siebie ułaskawi. Standardy republiki bananowej, czyż nie? Trumpowi w zwycięstwie pomogły właśnie ogromne pieniądze (w kapitalizmie są one niezbędne do wygrywania wyborów) oraz marna kampania jego głównej kontrkandydatki, Kamali Harris z Partii Demokratycznej (Jill Stein i Claudię De la Cruz wykosił system wyborczy, choć właśnie one miały dobre programy). Pani Harris nie potrafiła zmobilizować elektoratu, manifestując typowe dla liberalnej prawicy oderwanie od kwestii społecznych (o nich za chwilę); nie pomógł jej też Joe Bidem, podkreślając swoje poparcie dla rasistowskiej ideologii syjonizmu w cz

Żyd za kratami

Brytyjskie mendy (policjantami ich nie nazywam, coby nie obrażać tych uczciwych) aresztowały profesora Haima Bresheetha, filmowca, fotografa, wykładowcę akademickiego. Z pochodzenia, co ważne, Żyda. Za co mendy go przyskrzyniły? Ano, za „antysemityzm”. Pan Bresheeth jest bowiem aktywnym krytykiem izraelskich zbrodni – głównie dlatego, że on sam orz jego rodzina dogłębnie przepracowali tragedię Holocaustu, wyciągając z niej prawidłowe wnioski – i działaczem na rzecz sprawy palestyńskiej. A to w zachodnich pseudo-demokracjach automatycznie czyni człowieka, ze szczególnym uwzględnieniem osoby publicznej, „antysemitą”. Zaś w Wielkiej Brytanii, jak się okazuje, grozi również wsadzeniem za kratki, nawet (zwłaszcza?), jeśli jest się Żydem. Zresztą, nie tylko tam. Amerykańscy Żydzi, między innymi zrzeszeni w organizacji Jewish Voice For Peace, organizują protesty (najczęściej masowe, szczególnie po 7 października ubiegłego roku) przeciwko izraelskim zbrodniom w Palestynie, a także dozbrajan

Upadek imperium?

Już jutro w kapitalistycznym imperium zła, najbogatszym państwie Trzeciego Świata (ponad czterdzieści milionów osób tam głoduje, lawinowo przybywa ludzi w kryzysie bezdomności!), agresywnym supermocarstwie atomowym i największym zagrożeniu dla światowego pokoju oraz bezpieczeństwa, czyli w USA odbędą się wybory prezydenckie. A przy okazji wiele innych, w tym lokalne, nimi jednak dziś zajmowali się nie będziemy. Tamtejszy przestarzały i, zauważyć trzeba, coraz słabiej odpowiadający wymogom ustroju demokratycznego system wyborczy sprawił, że główny pojedynek rozegra się między szalonym, zboczonym miliarderem-faszystą, czyli oczywiście starającym się o reelekcję Donaldem Trumpem, a nieco od niego łagodniejszą, ale i tak konserwatywną, wsteczną i działającą ze smyczy wielkiego kapitału Kamalą Harris. Ten pierwszy reprezentuje Partię Republikańską, ta druga – Partię Demokratyczną, oboje zaś – największe koncerny tudzież korporacje. Na nich jednak lista się nie kończy, ponieważ na prezyde