Ojczyzna lub mafia
Wczoraj było (o cztery dni spóźnione, jeśli już świętować powstanie dawno nieistniejącej II RP, która zresztą okazała się paskudnym państwem) Święto Niepodległości. Pomijając już neonazistowski marsz nienawiści na ulicach Warszawy, dzień ów oznaczał, jak co roku, że zarówno politycy, jak i dziennikarze, publicyści, influencerzy, artyści oraz wiele innych osób odmieniało przez wszystkie przypadki słowo „ojczyzna”. Niby nic w tym złego, warto jednakowoż zastanowić się nad pewną kwestią. Otóż, przypomnijmy sobie wygłoszone w 1961 roku słowa imperialistycznego prezydenta, Johna F. Kennedy’ego (tego, co to go odstrzelili w Dallas): Nie pytaj, co twój kraj może zrobić dla ciebie, zapytaj, co ty możesz zrobić dla swojego kraju . W tym przypadku słowo: „kraj” jest synonimem „ojczyzny”. Wyrażona w przytoczonym wyżej zdaniu postawa jest słuszna, jeśli dotyczy polityków, niezależnie od zajmowanych przez nich stanowisk, a także urzędników państwowych tudzież samorządowych. W przypadku wszelako