To się dopiero zacznie
Wygląda
na to, że znów mamy nasilenie kryzysu uchodźczego (o ile można tę
sytuację nazwać kryzysem; określenie to stosuję na potrzebę
notki umownie), wywołanego wojnami, dyktaturami i skrajną nędzą
na Bliskim oraz Środkowym Wschodzie. I polityką tureckiego
prezydenta, bo tym razem kryzysowa fala wzbiera na granicy Turcji i
Grecji; tzn., upraszczając, Turcja zamierza wydalić ze swojego
terytorium bliskowschodnich uchodźców, a Grecja odmawia ich
przyjęcia, któremu niechętne są również pozostałe państwa
członkowskie Unii Europejskiej, ze szczególnym uwzględnieniem tych
rządzonych przez prawicę.
Z
tej okazji pani Małgorzata Kidawa-Błońska, kandydatka na
prezydenta z ramienia Koalicji Obywatelskiej, już strzeliła sobie w
stopę, mówiąc, że „Europa musi się bronić”, czyli
zaprezentowała niechęć do przyjmowania bliskowschodnich uchodźców
identyczną z tą, jaką manifestują PiS-owcy. Za co zebrała
solidną i w pełni uzasadnioną burę na internetowych forach
lewicowych oraz liberalnych.
Zostawmy
jednak panią kandydatkę w spokoju, nie o niej miałem zamiar
dzisiaj pisać. Temat uchodźców też nie raz ani nie dwa na tych
łamach poruszałem… warto jednak do niego wrócić i spojrzeć nań
z innej nieco strony, tzn. spróbować określić, co będzie dalej.
Już
kilka lat temu, kiedy napływ uchodźców do Europy (oczywiście,
niewywołany przez tych ludzi, lecz polityków; uchodźcy są
ofiarami) sięgał apogeum, pojawiały się głosy, że to dopiero
początek wielkiej migracji. Obecny kryzys z tym związany to pryszcz
w porównaniu do tego, który dopiero nastąpi, być może w już w
perspektywie najbliższych kilkunastu, ewentualnie kilkudziesięciu
lat.
Będzie
to wielka migracja z południa na północ, wywołana nie (a raczej
nie tylko) przez wojny, lecz przez zmiany klimatyczne.
Jak
wiemy, klimat zmienia się nieustannie, ale nie da się dziś
zaprzeczyć, że działalność gatunku ludzkiego, zwłaszcza masowa
emisja gazów cieplarnianych, wydatnie owe zmiany przyspieszyła. A
są one niekorzystne, gdyż wiążą się z globalnym ociepleniem,
jak również z pustynnieniem wielu obszarów, przez co zwyczajnie
przestają się one nadawać do życia. Do tego dochodzi powszechne
zaśmiecenie oraz zanieczyszczenie gleb, powietrza tudzież wód,
które również sprawa, iż ubywa miejsc, gdzie ludzie, pozostałe
zwierzęta i rośliny mogą żyć. Kurczą się zasoby wody pitnej –
nie tylko z powodu zanieczyszczeń, ale też na skutek rabunkowej
eksploatacji surowców dokonywanej przez wielkie koncerny (vide
Kolumbia), a także rozwoju przemysłowego rolnictwa i hodowli
zwierząt gospodarskich. Mało tego, zmiany klimatu powodują
nasilenie groźnych dla człowieka zmian pogodowych i kataklizmów. O
różnych epidemiach nie wspominając.
Problemy
owe dotykają w zasadzie całego już świata, niemniej jednak
kumulują się na globalnym Południu. I w naturalny sposób
przekładają się na ludzką aktywność, w tym polityczną. Im
bardziej zniszczone środowisko, tym powszechniejsze nędza i głód,
kurczenie się zasobów potrzebnych do życia oraz surowców
naturalnych doprowadza do wojen oraz innych konfliktów
(zarejestrowano już rabunki wody pitnej!), rozrasta się bądź
rozrośnie skala terroryzmu i przestępczości zorganizowanej…
A
tymczasem człowiek, nie mogąc wytrwać w danych warunkach, szuka
miejsca, gdzie warunki są lepsze. Na przestrzeni całej historii
naszego gatunku ta właśnie chęć poprawy bytu była przyczyną
migracji, wliczając wędrówki ludów. I wiele wskazuje, że
niedługo nastąpi kolejna taka wędrówka.
Bo
ludzie zamieszkujący globalne Południe będą musieli opuścić
tereny, jakie już wkrótce przestaną nadawać się do życia, i
migrować do miejsc, gdzie warunki (jeszcze) będą choćby trochę
lepsze. Czy przemieszczą się do Europy, środkowej i północnej
Azji Rosja, północne Chiny, Mongolia, Japonia, Korea) oraz do
Ameryki Północnej. I nie będzie to tysiące czy kilka milionów
osób, lecz migracja owa liczona będzie w miliardach. I stanowiła
będzie szok – gigantyczny, dodajmy – zarówno dla samych
migrujących, jak i dla mieszkańców terenów, na które oni
przybędą.
Nie
pomogą zasieki z drutów, płoty, mury, uzbrojone bojówki ani też
straż morska strzelająca do pontonów w uchodźcami. Nie pomogą
nawet czołgi na granicach. Nie będzie się dało zatrzymać
miliardy zdesperowanych ludzi.
Aby
ich przyjąć (innego wyjścia nie będzie), zapewniając byt i im, i
nam, konieczne będą gruntowane, a wręcz rewolucyjne zmiany
systemowe, w wymiarze zarówno ekonomicznym, jak i politycznym. Nie
do zachowania będzie kapitalizm i prywatna własność środków
produkcji, nie obędzie się bez sprawiedliwej redystrybucji
dochodów. Oczywiście, jeśli będziemy chcieli uniknąć
gigantycznej wojny, którą może spowodować owa wędrówka ludów.
Kapitaliści, którzy do spółki z prawicowymi politykami zniszczyli
świat i życie miliardów ludzi, będą musieli to naprawić,
dzieląc się tym, co nakradli.
Im
szybciej to zrozumiemy, tym lepiej dla całej ludzkości.
Komentarze
Prześlij komentarz