Na Dzień Kobiet
uż
za dwa dni 8 marca, czyli Międzynarodowy Dzień Kobiet, święto
przedstawicielek płci pięknej. Dzień, kiedy my, faceci, powinniśmy
okazywać paniom cześć i szacunek (inna rzecz, że cześć i
szacunek należą im się przez cały rok, na okrągło). A także
dzień, kiedy musimy szczególnie pamiętać o sytuacji i potrzebach
kobiet.
Niby
pod tym względem zaszło wiele zmian na lepsze, ponieważ panie w
licznych państwach wywalczyły sobie już to prawa wyborcze, już to
prawo do pracy. Od czasów Oświecenia zaczęto odchodzić od
powszechnego karania fizycznego kobiet w domu (choć przemoc domowa
wciąż jest wielkim problemem, o czym napiszę dalej) i zaczęto
ścigać gwałty. Z drugiej strony, w kwestii praw kobiet nadal jest
wiele do zrobienia. O czym przypomną liczne manify, jakie w
najbliższą niedzielę, 8 marca, się odbędą.
Sytuacja
bowiem przedstawicielek płci żeńskiej wciąż jeszcze jest gorsza
niż sytuacja mężczyzn; Polska nie zalicza się pod tym względem
do wyjątków.
W
licznych firmach (a nawet instytucjach publicznych!) panie
nieodmiennie zarabiają mniej niż panowie na analogicznych
stanowiskach; praca kobiet jest więc gorzej opłacana niż praca
mężczyzn. Nie poradzono sobie również z takimi patologiami jak
lepka podłoga oraz szklany sufit; obie sprowadzają się do tego, iż
kobietom (nieważne, jak kompetentnym) trudniej jest awansować niż
mężczyznom. Przedstawicielki płci żeńskiej są również o wiele
bardziej narażone na molestowanie seksualne w miejscu pracy niż
faceci. Niekiedy też trudniej im w ogóle znaleźć robotę,
zwłaszcza, jeśli mają dzieci lub chcą je mieć.
Życie
zawodowe to wszakże jedno. Kobiety mają jednakowoż przechlapane
także na innych polach.
Niestety,
ale w wielu państwach – w tym, niestety, w (k)raju nad Wisłą –
kultura gwałtu ma się dobrze, a wręcz świetnie. Dziewczyny i
kobiety są narażone na ataki na tle seksualnym nie tylko w miejscu
pracy, ale też na ulicy, w parku, klubie, itd. Bez względu na to,
jak są ubrane, lecz wciąż popularny jest stereotyp, iż nosząc
taką czy inną odzież, przedstawicielki płci żeńskiej
„prowokują” gwałcicieli. W mediach, zwłaszcza oczywiście
prawicowych, można wręcz spotkać wypowiedzi usprawiedliwiające
gwałcenie i wykorzystywanie seksualne kobiet. Pamiętajmy tutaj, że
piętnowanie OFIAR jest rzeczną haniebną i niedopuszczalną. Organa
ścigania też często mają problem z pomaganiem ofiarom napaści na
tle seksualnym; kobiety te (bo to właśnie one najczęściej padają
ofiarami takich czynów, mężczyźni – znacznie rzadziej)
częstokroć spotykają się na policji czy w prokuraturze z brakiem
odpowiedniego zrozumienia i wyczucia, bywają wręcz lekceważone.
Wiele
przestępstw seksualnych w ogóle nie jest zgłaszanych, szczególnie
zaś te, do których dochodzi w domowych czterech ścianach;
gwałcicielami najczęściej nie są przecież obcy ludzie, lecz
partnerzy lub mężowie. Kobiety i dzieci znacznie też częściej
niż mężczyźni padają ofiarami przemocy domowej – psychicznej
oraz fizycznej. I mają problemy z uzyskaniem pomocy, rządzone
bowiem przez PiS-owską prawicę państwo nie kwapi się do
systemowego rozwiązania tego problemu, a taka na przykład Beata
Szydło, była premierka, obecnie europosłanka, wręcz chwaliła
władze Zakopanego za niewdrożenie Konwencji Antyprzemocowej, która
miała usprawnić ochronę kobiet i dzieci przez biciem, katowaniem i
innymi tego typu zwyrodnieniami, jakie czyhają na nie w domach.
Niestety,
Polska pod nieświatłym prawicowym władaniem pozostaje w ogonie
przyznawania kobietom prawa do decydowania o ich własnym ciele.
Polskie prawo antyaborcyjne jest jednym z najbardziej restrykcyjnych
na świecie (podobno nawet w Iranie jest łagodniejsze), a i tak
wielu prawackich politykierów – w czym sekunduje im Kościół –
chce jeszcze je zaostrzyć. Kobietom odbiera się przede wszystkim
możliwość przerwania ciąży; nawet w nielicznych ustawowych
wyjątkach (ciąża zagraża życiu i zdrowiu kobiety, stanowi efekty
czynu zabronionego, u płodu wykryto ciężkie, nieodwracalne
uszkodzenia) okoniem staje tzw. „klauzula sumienia”, de facto
uniemożliwiająca przeprowadzenie wiadomego zabiegu. Bogatsze Polki
skorzystać mogą z usług klinik aborcyjnych zza zachodniej i
południowej granicy, biedniejsze radzić sobie muszą „domowymi”
sposobami, co często okazuje się śmiertelnie dla nich
niebezpieczne.
Ograniczanie
praw reprodukcyjnych to wszelako tylko część większego problemu,
jakim pozostaje sukcesywne odzieranie kobiet z ich przyrodzonej
godności oraz uprzedmiotawianie ich. Niestety, ale prawica –
zarówno polityczna, kościelna, jak i medialna – dąży do
zredukowania kobiecego życia i aktywności do funkcji żywej gumowej
lali, żywego inkubatora, żywego odkurzacza i żywego robota
kuchennego. W przekazie tym przedstawicielka płci żeńskiej ma za
zadanie li tylko zaspokajać męskie (bo jej własne się nie liczą)
potrzeby seksualne, rodzić jak najwięcej dzieci (po to ogranicza
się prawa reprodukcyjne) i dbać o dom. Jej własne plany, marzenia
czy kariera zawodowa się nie liczą.
Dlatego
właśnie popieram manify, strajki kobiet i inne podobne wydarzenia.
Uważam, że kobiety są pełnoprawnymi ludźmi (niby oczywiste, ale
chyba nie dla co radykalniejszych prawaków), którym należą się
wszystkie prawa i wolności człowieka, a także zwyczajny szacunek.
Jako facet kibicuję kobiecej walce o prawa i godność.
A
z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet wszystkim Czytelniczkom mojego
bloga, podobnie jak wszystkim innym dziewczynom i kobietom, składam
najserdeczniejsze życzenia.
Komentarze
Prześlij komentarz