Styl życia w kwarantannie

Jeśli o mnie chodzi, to ta kwarantanna wkurza mnie o tyle, że dopóki trwa, skutecznie uniemożliwia mi spotkanie z przyjaciółką (na szczęście, mam z nią kontakt przez internet). Generalnie jednak, na mój styl życia, schemat codziennej aktywności czy pracę nie wpłynęła jakoś znacząco. Mam typowo domowy zawód (pisarz i bloger), toteż – jak i wprzódy – wychodzę głównie po to, by wyprowadzić psa lub załatwić jakąś ważną sprawę. Podczas takich wyjść unikam bliskiego podchodzenia do innych osób, a spaceruję głównie po miejscach odludnych, czyli po prostu podejmuję środki ostrożności – i to jest główna zmiana stylu życia, jaką wymusiła na mnie cała ta dosłownie chora, czy raczej chorobowa, sytuacja.
Ale rozumiem, iż są ludzie, którym jest bardzo trudno się dostosować.
Nie wszyscy mogą pracować zdalnie, a ci, którzy muszą to robić, pewnie od kilku tygodni przekonują się, że taka praca też jest ciężka, a może i bywa trudniejsza niż wykonywanie obowiązków w miejscu zatrudnienia. Podobnie rzecz ma się z e-lekcjami dla uczniów oraz studentów; nie zawsze zresztą okazują się one możliwe do przeprowadzenia, ponieważ dużo tu zależy od jakości łącza internetowego.
Generalnie, łatwiej jest introwertykom, takim jak. Samo w sobie siedzenie w domu i utrzymywanie głównie internetowych kontaktów z ludźmi nie przeszkadza mi specjalnie; nie muszę widzieć się z kimś bezpośrednio, no i jestem naturą samotniczą. Jednakowoż potrafię sobie wyobrazić, jak czują się ekstrawertycy (ci odpowiedzialni, co stosują się do wymogów bezpieczeństwa), którzy musieli ograniczyć takie bezpośrednie kontakty.
Poza tym, są osoby, które prowadziły aktywny styl życia albo lubiły spędzać czas w centrach handlowych. Częściowo był to ich wybór – ot, takie właśnie formy spędzania wolnego czasu sobie ulubili – częściowo efekt szerzenia konsumpcjonistycznych wzorców i dążenia do ideału młodego, pięknego, bogatego i lansującego się. Tak czy owak, dla osób tych wprowadzone przez rząd ograniczenia również mogą być bolesne i wymuszają wprowadzenie tymczasowych, lecz radykalnych zmian w swoim życiu. Podobnie rzecz ma się z kinomanami czy osobami biorącymi udział w zbiorowych wydarzeniach kulturowych.
Ale jeśli chodzi o czasową rezygnację z hobby, nie jest jeszcze tak źle. Tydzień czy miesiąc da się bez tego przeżyć, no i zawsze można (a wręcz należy) książki czytać.
Tak najgorzej mają chyba ci, którzy swój styl życia i pasję łączą z pracą zarobkową. Chodzi mi tu głównie o aktorów, piosenkarzy i im podobnych artystów.
Bo jeśli teatr jest zamknięty, przedstawienia przełożono, a i zdjęcia do filmów czy seriali odwołano lub odsunięto w czasie, aktor nie zarabia. Piosenkarz może wprawdzie nagrać nowy utwór i wrzucić go na YouTube (niektórzy moim znajomi muzycy tak właśnie robią), lecz nie zastąpi to trasy koncertowej, będącej głównym źródłem utrzymania tych ludzi. Dla nich rządowe ograniczenia są realną stratą w wymiarze finansowym, bytowym. Podobnie jak dla właścicieli i pracowników firm z wielu branż, którym grozi teraz upadek. I propozycje dla których pilnie powinni opracować politycy Lewicy (pewne już mają, potrzeba więcej).
Bo styl życia to jedno. A utrzymanie to drugie.
Jeśli jednak miałbym znaleźć w tym wszystkim jakieś pozytywy, to głównie taki, iż cała ta nasza obecna sytuacja wymusiła na nas pewną zmianę sposobu myślenia. Zwłaszcza zrozumienie, że pędzące tempo życia wcale nie jest dla nas dobre, że czasami musimy się zatrzymać, a kiedy mamy (choćby wymuszoną) okazję do przeanalizowania naszego życia i tego, co w nim ważne, musimy z niej skorzystać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor