Początek kampanii Roberta

Podobała mi się wczorajsza konwencja Roberta Biedronia. Może nie miała jakiegoś gigantycznego rozmachu, ale i tak zrobiła na mnie lepsze wrażenie niż analogiczna uroczystość pani Kidawy-Błońskiej czy pana Kosiniaka-Kamysza (o konwencji Dudy Andrzeja nawet nie wspominam).
Najpierw było bardzo dobre, ostre przemówienie Włodzimierza Czarzastego (ech, pięknie powiedział o obecnej imitacji prezydenta; zaprawdę ostrym mieczem są usta przewodniczącego SLD!), następnie równie dobre przemówienie Adriana Zandberga (słuszna, jakże słuszna krytyka „wyklętych”), a na koniec sam kandydat na prezydenta powiedział parę mądrych rzeczy.
Chwali mu się, że uczcił pamięć pani Brzeskiej, zamordowanej działaczki lokatorskiej. Że mówił dużo o problemach emerytów, zapowiedział budowę tanich mieszkań na wynajem, tanie leki i przypomniał kilka innych postulatów Lewicy. I dobrze! Trochę za mało mówił o patologiach rynku pracy, mam zatem nadzieję, że jeszcze ten temat rozwinie w toku kampanii.
No i właśnie, jak dotąd kampania Roberta Biedronia robi na mnie naprawdę niezłe wrażenie. Kandydat jeździ głównie po mniejszych miejscowościach, gdzie stara się spotykać ze wszystkimi obywatelami, zwłaszcza z tymi spoza tzw. „klasy wyższej”. Rozmawia z ludźmi, słucha, co mówią i najwyraźniej stara się wyciągać z tego wnioski. Mówi też, oczywiście, o swoim programie, światopoglądzie, ideach, itd.
W tym wszystkim nie ma infantylizmu (główna wada początków działalności Wiosny, która na szczęście szybko zaniknęła w procesie jednoczenia tego ugrupowania z SLD), dużo za to widać szczerości oraz dobrej energii. Robert Biedroń jest w ogóle człowiekiem, który emanuje taką pozytywną aurą. Jednocześnie, imponuje kulturą osobistą i dobrą prezencją. Zupełnie szczerze napiszę, że wydaje mi się on człowiekiem, który dobrze pełniłby funkcję reprezentacyjną. Już to zresztą robił, jako prezydent Słupska, toteż i Polskę godnie by reprezentował, zamiast błaźnić się jak Lecha Kaczyński, Bronisław Komorowski i Duda Andrzej.
Co do mnie, podziwiam w nim to, że chociaż odkąd ujawnił swoją orientację, został działaczem LGBT i politykiem, leje się na niego morze pomyj, pozostaje on życzliwy wobec wszystkich ludzi, nawet swoich wrogów. Nie ma w nim nienawiści, pogardy ani nawet złości; a jeśli nawet są, to umiejętnie je w sobie tłumi i nie manifestuje ich. Postępuje według zasady „zło dobrem zwyciężaj”, ma też w sobie coś z Marka Edelmana (jakkolwiek skala jest nieco inna; Edelman przeżył wojnę, Biedroń nie). A nie jest człowiekiem, który miał w życiu łatwo i lekko.
Robert Biedroń, i to jest kolejna zaleta jego kampanii, nie zapomina o zwykłych ludziach. Wczoraj dużo mówił o seniorach, biedzie, w jakiej żyją emeryci. I bardzo dobrze, bo to jest jeden z tematów, którymi lewicowiec powinien się zajmować.
No właśnie, kiedy ogłoszono, że to właśnie nasz dzisiejszy bohater będzie kandydował na prezydenta, na wielu lewicowych formach internetowych powątpiewano (delikatnie rzecz ujmując), iż zajmie się on tematyką szeroko pojętych kwestii społecznych. Głoszono, że skupi się tylko na osobach LGBT i ich prawach tudzież na postulatach światopoglądowych. Tymczasem jak najbardziej się zajmuje losem zwykłych ludzi. W jego wypowiedziach znaleźć można całe spektrum tematów znajdujących się w polu zainteresowania lewicy. Potępia nienawiść, chce bronić mniejszości, ale też nie zapomina o biednych, ludziach pracy, itd. Stara się usilnie rozwiać wątpliwości co do swojej lewicowości. Cóż, w moim przypadku mu się udaje, bo jak na razie robi to, czego oczekuję od lewicowego kandydata na prezydenta.
Dalej, jego kampania jest bardzo konkretna. Zamiast sypać ogólnikami, Rober Biedroń precyzyjnie określa to, co chce, żeby zostało wprowadzone: leki po 5 zł (może to i utopijne, co nie zmienia faktu, że lekarstwa w Polsce są zbyt drogie w stosunku do dochodów Polaków, co prowadzi do tego, że nawet zwykłe przeziębienie może być śmiertelne; w związku z czym MUSZĄ stanieć, a odpowiedzialnością państwa jest, by staniały), mieszkania na wynajem, polityka senioralna, odejście od węgla do 2035 r., itd.
Powinien jeszcze więcej mówić o polityce zagranicznej. Przykładowo, chciałbym wiedzieć coś więcej o jego pomyśle na relacje polsko-chińskie. A temat to ważny, ze względu na rosnącą pozycję Chin na świecie.
No i przydałoby się, żeby miał swój przekaz adresowany do ludzi kultury.
Ogólnie jednak, początek kampanii Roberta Biedronia wypada naprawdę nieźle i mam szczerą nadzieję, że będzie tylko lepiej.
Jest to jedyny niekonserwatywny kandydat i choćby już samo to sprawia, iż warto oddać na niego głos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor