To dopiero początek?

Świat zmaga się z epidemią koronawirusa. Nie można go oczywiście lekceważyć, niemniej jednak warto przypomnieć, że taka na przykład grypa czy odra są o wiele bardziej zaraźliwe i zbierają znacznie obfitsze żniwo śmierci. Innymi słowy, bądźmy ostrożni, stosujmy się do zasad kwarantanny, ale też nie popadajmy w paranoję.
Ale koronawirus może być dopiero początkiem serii plag zagrażających – tym razem bez nijakiej przesady – naszemu gatunkowi.
Wraz z wybuchem obecnej epidemii znów odezwali się naukowcy, którzy od lat już podnosili, iż zmiany klimatu (ocieplenie, topnienie lodowców, itd.) dopiero mogą zwiększyć, i to drastycznie, zagrożenie ze strony różnych chorób. Nie wiadomo bowiem, jakie wirusy tudzież bakterie hibernują w lodach… i w miarę ich topnienia mogą się budzić oraz szerzyć po świecie. Może nie być żadnych mikrobów, ewentualnie niegroźne… niemniej jednak absolutnie nie można wykluczyć, że są wśród nich i takie, które mogą dosłownie wytrzebić wiele gatunków zwierząt, w tym ludzi. A globalne ocieplenie, powodujące bardzo szybkie topnienie lodowców, może sprzyjać ich rozprzestrzenianiu.
Ryzyko zatem jest… ale nie tylko wywołane przez zmniejszanie się pokrywy lodowej. Rozejrzyjmy się po otaczającym nas świecie. Jest coraz bardziej zanieczyszczony, zaśmiecony i ogólnie zasyfiony. A to też idealne warunki dla chorób. Wirusy, bakterie oraz inne drobnoustroje mogą szybko mutować, przystosowując się do zanieczyszczonego środowiska… a jednocześnie przybierając formy skrajnie niebezpieczne dla naszego zdrowia. Samo zanieczyszczenie też jest przecież szkodliwe. W naszych organizmach mamy coraz więcej plastiku (ponury skutek zaśmiecenia gleby oraz wód), smog natomiast powoduje raka i inne choroby układu oddechowego.
Jednak ludzka działalność generuje przyrost zagrożenia epidemicznego nie tylko w wymiarze klimatycznym.
Ruch antyszczepionkowy (wedle spiskowych teorii dziejów, wpierany i z tylnego siedzenia sterowany, oczywiście dla zysku, przez koncerny farmaceutyczne), doprowadził do tego, że powróciły choroby, które z dawna uważano za wyeliminowane, właśnie dzięki szczepionkom. Przykładem jest tu polio. Inne, np. ospa czy odra, o grypie nie wspominając, za sprawą antyszczepionkowców znów zaczęły powodować masowe zagrożenie.
Są też zarazy, rozprzestrzenianie się których wynika w prostej linii z patologii nieludzkiego systemu kapitalistycznego, zwłaszcza w jego neoliberalnym, skrajnie wolnorynkowym wariancie. Przyrost rozwarstwienia społeczno-ekonomicznego, czyli kumulacja niesamowitego bogactwa w rękach garstki przy jednoczesnej pauperyzacji większości społeczeństwa i rozrostu skrajnej nędzy, poskutkował ponownym pojawieniem się chorób, na jakie narażeni są szczególnie ludzie żyjący w ubóstwie. W Polsce, przykładowo, od lat stwierdzane są nowe przypadki gruźlicy, którą w czasach poprzedniego ustroju udało się wyeliminować. Niestety, wróciła wraz z kapitalizmem i biedą.
No właśnie, bieda jest naturalnym zjawiskiem w kapitalizmie. A że wiąże się ona z niedożywieniem i słabsza kondycją zdrowotną organizmów, to po prostu wydatnie pomaga chorobom w szerzeniu się po świecie.
Ale są też plagi dotykające, przynajmniej na początkowym etapie, ludzi stosunkowo zamożnych. Kilka lat temu (k)raj nad Wisłą zmagał się z wszawicą. Wszy atakowały dzieci i dorosłych najpierw z rodzin o wysokim statusie materialnym, by od nich przenieść się na ludzi mniej zasobnych finansowo, np. w szkołach, przedszkolach, miejscach pracy, itd. Wynikało to, co ciekawe, z ignorancji burżuazji i mód na stosowanie różnych paści do mycia głowy zamiast zwyczajnego szamponu i mydła. Tak zatem, kapitalistyczny konsumpcjonizm sprzyjał… wszom. Które też mogą różne choróbska roznosić.
A co będzie dalej? Cóż, jako się rzekło na początku, sytuacja nie prezentuje się wesoło.
Pojawia się wprawdzie coraz więcej sygnałów, iż epidemia, czy raczej pandemia koronawirusa szybko zostanie opanowana (coraz mniej zarażeń w Chinach i prawdopodobnie również we Włoszech)… niemniej jednak znacznie groźniejsze choroby bynajmniej nie zanikną, a na skutek zmian klimatu i zanieczyszczenia pojawiać się mogą nowe.
Cały czas wydaje mi się, że strach przed koronawirusem wygenerowany został sztucznie przez światowe media. Ale epidemie, które dopiero dotkną ludzkość, stanowiły będą o wiele większe zagrożenie i spowodują znacznie straszliwsze tragedie. Wirusa zmieniającego ludzi w zombie raczej się nie spodziewam (nie mylmy fantastyki z rzeczywistością), niemniej jednak nowe odmiany grypy czy dżumy bynajmniej wykluczone nie są, a zatem powtórka z epidemii hiszpanki czy Czarnej Śmierci wisi nad nami niczym widmowy miecz, który w każdej chwili spaść może na nasze karki…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor