Przypowieść o smutnym księdzu
Pewien
ksiądz z pewnej parafii w zachodniej Małopolsce (personaliów i
dokładnej lokalizacji nie wymienię – RODO obowiązuje – ale i
człowiek ów, i parafia istnieją naprawdę) narzekał na kazaniu na
antyklerykalizm. Na to, że kapłani katoliccy są pogardzani przez
lud, że w społeczeństwie krążą na ich temat negatywne opinie i
stereotypy, a topowym medialnym tematem jest pedofilia kleru (chyba
nie śledzi wiadomości o koronawirusie). W efekcie coraz mniej ludzi
chodzi do kościoła, a wiara w narodzie upada.
Cóż,
odejście od instytucjonalnego Kościoła bynajmniej nie musi
oznaczać odejścia od wiary w Boga; przeciwnie, mam wrażenie, że
znaczny odsetek osób, jakie z instytucjonalnym Kościołem nie chcą
mieć nic wspólnego, to właśnie ludzie głęboko wierzący, Boga i
Chrystusa traktujący poważnie, i dlatego nie mogący znieść
obłudy biskupów, szerzenia nienawiści, błogosławienia
neonazistów czy zrzucania winy za pedofilskie zachowania duchownych
na ich ofiary (rzecz szczególnie odrażająca).
Fakt
wszelako pozostaje faktem – polskie społeczeństwo laicyzuje się
szybko, najszybciej bodaj w Europie; prawdopodobnie nadrabiamy straty
wobec Zachodu, i szkoda, że pod tym jedynie względem. Przyczyn tego
procesu jest wiele, powinni się nimi zająć socjologowie oraz
religioznawcy.
A
antyklerykalne stereotypy rzeczywiście wśród społeczeństwa
krążą, co nie jest niczym nowym pod Słońcem, polski
antyklerykalizm ma długą tradycję. I po ludzku rozumiem księdza,
którego pewne negatywne stereotypy na temat jego zawodu bolą. Nie
każdy bowiem ksiądz jest pedofilem czy dopuszcza się czynów o
charakterze pedofilskim, nie każdy jest pazerny, nie każdy
pasożytuje na parafianach, nie każdy szerzy nienawiść…
Ale
ci kapłani katoliccy, których najbardziej bolą antyklerykalne
postawy społeczne, nie powinni mieć o nie pretensji do świeckich
(czyli do społeczeństwa), ani nawet do mediów, lecz do własnych
kolegów i przełożonych.
Jeśli
bowiem arcybiskup krakowski będzie posługiwał się hitlerowską
retoryką, nazywając takie czy inne grupy ludzi „zarazą”,
jednocześnie szerząc kłamstwa, brednie tudzież manipulacje, to
nie dziwmy się, że co bardziej myślący katolicy mają tego
powyżej uszu i z przyczyn moralnych czy etycznych się na to nie
godzą. I nie chcą mieć nic wspólnego z klerem, który takie
zachowania hierarchy akceptuje, a wręcz popiera i powiela.
Jeżeli
inny hierarcha kojarzony jest z materialnym rozpasaniem, bachicznymi
imprezami czy też nadużywaniem alkoholu, nie ma nic, ale to nic
dziwnego w tym, że taki model zachowania przeistacza się w
stereotyp przypisywany nie tylko biskupom, ale wszystkim księżom.
To
samo z mieszaniem się do polityki, z jawnym wspieraniem takich czy
innych ugrupowań i wygłaszaniem politycznych treści z ambon. Wielu
wiernych po prostu nie akceptuje takiego zachowania pasterzy, toteż
po prostu ich krytykują. I kreują stereotyp rozpolitykowanego
księdza.
Jeżeli
Kościół jako instytucja nic – lub zbyt mało – robi w kierunku
rozwiązania kwestii pedofilskich zachowań kleru, a ofiary obwinia
za to, że zostały molestowane lub zgwałcone przez kapłanów, no
to zupełnie naturalną rzeczą jest, iż w języku codziennym słowo
„ksiądz” zaczyna być kojarzone ze słowem „pedofil”, nawet,
jeśli dla większości kapłanów zestawienie to jest nader
krzywdzące. Ale winę za nierozwiązanie problemu pedofilii kleru (w
skali całego świata, nie tylko Polski) ponoszą papierze i
hierarchowie, o czym księża winni pamiętać. I nie truć wiernym,
że jest inaczej.
Na
skutek czysto kapitalistycznej, czyli prowadzonej wyłącznie dla
zysku działalności osobników typu Rydzyk (a wielu takich było w
historii Kościoła) księża byli, są i będą kojarzeni z
pazernością, bardziej lub mniej słusznie.
I
tak dalej…
Cóż,
może coś przegapiłem, ale jeszcze nie spotkałem się z
antyklerykalnymi atakami na ludzi takich jak ksiądz Lemański,
ojciec Gużyński, ojciec Wiśniewski czy ksiądz Boniecki.
Przeciwnie, cieszą się oni dużym szacunkiem (nie zawsze
oznaczającym, rzecz jasna, podzielanie poglądów, wiary, itd.)
komentatorów lewicowych czy liberalnych, którzy na co dzień
wykazują postawy antyklerykalne. O czymś to świadczy…
Może
zatem, drogi smutny księże, znajdź sobie kolegów cieszących się
ludzkim szacunkiem, i z nich bierz przykład, a sam będziesz
szanowany.
PS.
Notka oczywiście nie jest przypowieścią, nie spełnia reguł tego
gatunku literackiego, ale taki biblijny tytuł wydał mi się
stosowny do tekstu o Kościele.
Komentarze
Prześlij komentarz