Kruche fundamenty
Jeżeli
jest jakikolwiek plus pandemii koronawirusa, to taki, że być może
uświadomi ona przynajmniej części ludzkiej populacji, na jak
kruchych fundamentach opiera się światowy system kapitalistyczny.
Wywołana bowiem przez rozprzestrzeniania się mikroba panika
unaocznia, jak łatwo wszystko może się posypać.
Wstrzymywana
produkcja, spadki na giełdzie, wmuszone kwarantanną czasowe
zamykanie licznych firm oraz instytucji… Wszystko to powoduje, że
kapitalistom spływa coraz mniej kasy, ich majątki topnieją, potęga
natomiast staje się iluzją. Toteż już kwiczą, by państwa
wspomagały ich przedsiębiorstwa z budżetu, mimo iż wcześniej ci
sami kapitaliści domagali się (aż nazbyt skutecznie), by zwolnić
ich z podatków. A teraz okazuje się, że wiele gigantycznych,
ogólnoświatowych koncernów i korporacji może radośnie upaść
niczym domki z kart, jeśli państwa nie udzielą im pomocy.
Nie
jest to żaden ewenement; wszelkie kryzysy pokazują, że prywatny
kapitał by nie przetrwał, gdyby nie państwowa osłona. Wiadomo o
tym przynajmniej od czasów Wielkiego Kryzysu z pierwszej połowy XX
stulecia.
Do
sytuacji kapitalistów (bynajmniej zresztą nie wszystkich, bo
właściciele koncernów farmaceutycznych, medycznych i medialnych
dopiero TERAZ nabijają sobie kabzy) można podchodzić w sposób
cokolwiek sarkastyczny, a nawet cieszyć się, że dostali dokładnie
to, na co sobie zasłużyli. Jednak spowodowane przez koronawirusową
panikę (sama epidemia nie jest aż tak groźna, jak wciskają nam
media) spowolnienie gospodarcze uderzy PRZEDE WSZYSTKIM w
proletariat. A to już bardzo zła wiadomość.
Coraz
wszak głośniej mówi się, że pracownicy będą zwalniani, w
niektórych firmach masowo, a niejedna branża może wręcz upaść,
co również wygeneruje przyrost bezrobocia i pauperyzację. Ponure
owo widmo zawisło nie tylko nad Polską, ale i nad całym bez mała
światem (coś mi się widzi, że z negatywnymi gospodarczymi
konsekwencjami zarazy najszybciej oraz najlepiej poradzą sobie
Chińczycy – ot, taka dygresja).
Jak
zwykle, najbardziej ucierpią ci, co pozostają w najgorszej
sytuacji. Czyli pracownicy na samozatrudnieniu albo na śmieciówkach.
Oni przecież w pierwszej kolejności wylecą z roboty, a ci, co
zatrudnienie zachowają, mogą zostać, na pewien przynajmniej czas,
pozbawieni zarobków. Wynagrodzenia innych pracowników też pójdą
w dół, z powodu rzecz jasna pogorszenia kondycji ekonomicznej
przedsiębiorstw.
Osobom
na bezrobociu również będzie trudniej szukać pracy, zwłaszcza,
jeśli celują w branże zagrożone spowolnieniem lub upadkiem…
Mówiąc
krótko, nie jest dobrze.
W
(k)raju nad Wisłą o pracowników, zwłaszcza tych na śmieciówkach,
upomina się obecnie głównie Lewica (i jej kandydat na prezydenta,
Robert Biedroń), ale inne partie również zwracają uwagę na
nadchodzące problemy gospodarcze. Bezprawie i Niesprawiedliwość
znalazło się z kolei w trudnej sytuacji, gdyż najprawdopodobniej
rząd będzie musiał przelać prywatnemu biznesowi środki pomocowe…
a to wydrenuje budżet i sprawi, że zabraknie pieniędzy na wyborcze
obietnice Dudy Andrzeja, ksywa Adrian (czyli odpłynie od niego
elektorat socjalny). PiS-owcy będą zatem grali z jednej strony na
to, by terminu wyborów prezydenckich nie przesuwać, a z drugiej –
na maksymalne skrócenie stanu zagrożenie epidemicznego (im dłużej
on potrwa, tym więcej pieniążków ubędzie w budżecie).
Tak
czy owak, przyszłość dla wszystkich jawi się raczej boleśnie. A
co ona ostatecznie przyniesie? Warianty zasadniczo są dwa:
1)
ludzie przekonają się o wadliwości kapitalizmu jako
ogólnoświatowego systemu społeczno-ekonomicznego, co doprowadzi do
licznych przemian społecznych, gospodarczych oraz politycznych,
oznaczających de facto odejście od kapitalizmu i wdrożenie
rozwiązań systemowych sprzyjających całym społeczeństwom, a nie
tylko klasom posiadającym (pasożytniczo-wyzyskującym);
2)
kapitaliści wraz z prawicowymi rządami wykorzystają pandemię do
wdrożenia (po raz kolejny) doktryny szoku, skutkiem czego, mimo
przejściowych strat, wkrótce jeszcze zwiększą swoje zyski, gdyż
koronawirus będzie doskonałym pretekstem do dalszego zmniejszania
zarobków pracowniczych, wdrażania nowych technik wyzysku oraz
wymuszania na władzach państwowych jeszcze większego rozluźnienia
prawa pracy.
Obawiam
się, iż wariant pesymistyczny jest bardziej prawdopodobny, klasy
pasożytniczo-wyzyskujące już go wielokrotnie testowały, o czym
pisze Naomi Klein w Doktrynie szoku…
No,
możliwe jest jeszcze i to, że – jak pisałem wczoraj – pojawią
się kolejne epidemie tudzież spowodowane zanieczyszczeniem i
zmianami klimatu katastrofy naturalne, skutkiem czego nasz gatunek
rychło wyginie, a wówczas wszelkie problemy natury społecznej czy
ekonomicznej nie będą miały najmniejszego znaczenia.
Komentarze
Prześlij komentarz