Zamiast religii
Na jednym z portali społecznościowych popularność zyskuje mem: PRZYSPOSOBIENIE OBRONNE ZAMIAST RELIGII.
Kiedy ujrzałem go po raz pierwszy, wzbudził we mnie cokolwiek mieszane odczucia. Z jednej bowiem strony jestem zdecydowanie za przeniesieniem katechezy ze szkół publicznych do przykościelnych salek; tam jest jej miejsce, nie wspominając o tym, że budżet państwa oraz poszczególnych jednostek samorządu terytorialnego znacząco by zyskał. Z drugiej wszelako, trudno mi oprzeć się wrażeniu, że osoba, która mem stworzyła, zbyt mocno dała się uwieść wojennej propagandzie obecnego rządu oraz „opozycji”, mającej przecież na celu odwrócenie społecznej uwagi od takich kwestii, jak narastające (powoli, acz stale) bezrobocie czy trwający od dłuższego czasu (nawet w okresie, kiedy bezrobocie było na bardzo niskim poziomie!) rozrost skali skrajnego ubóstwa. Żadna wszak wojna Polsce nie grozi, Rosja – wbrew temu, czym nas straszą – do ataku na nas ani na żadne inne państwo europejskie, się nie szykuje. Jeśli już, znacznie większe zagrożenie wywołania globalnego konfliktu zbrojnego stwarzają USA i Izrael; miałby on wszakże charakter atomowy, toteż przyniósłby zagładę ludzkości, o ile nie (prawie) całemu życiu na Ziemi.
O ile zatem gorąco popieram wycofanie lekcji religii ze szkół publicznych, o tyle zastanawiam się, czy akurat przysposobieniem obronnym (za moich czasów było w szkole średniej) należałoby je zastąpić.
Wprawdzie przysposobienie obronne ma dziś charakter głównie cywilny, nie wojskowy (i bardzo dobrze), skupia się zatem na takich tematach, jak pierwsza pomoc, ewakuacja, katastrofy i klęski żywiołowe, do czego dochodzi podstawowa wiedza o rodzajach uzbrojenia… Jednakże w liceum, do którego uczęszczałem, poziom nauczania tego przedmiotu był zaledwie przeciętny; jak ostatnio wspomniałem, o zasadach udzielania pierwszej pomocy więcej dowiedziałem się na kursie prawa jazdy.
Oczywiście wiedza z zakresu obrony cywilnej jest, a raczej może być przydatna, toteż nie mam nic przeciwko jej przekazywaniu. Czy powinno się ono odbywać na szkolnych lekcjach, które mogą wszak mieć… co cóż, różny poziom jakościowy – dodając do tego fakt, iż polskie szkolnictwo od wielu lat zniechęca do uczesnia się jako takiego – pozostawiam do dyskusji.
Z całego za to serca popieram wprowadzenie do szkół, najlepiej oczywiście zamiast katechezy, edukacji zdrowotnej, obejmującej wiedzę o zdrowiu fizycznym, psychicznym, zdrowym trybie życia, jak i edukację seksualną. Oczywiście program musiałby być dobrze napisany, a lekcje prowadzone przez specjalistów potrafiących zainteresować osoby uczniowskie. Plany wdrożenia takiego przedmiotu oczywiście były, snuła je ministra Barbara Nowacka, lecz niestety, po interwencjach betonowej i faszystowskiej prawicy z koalicji rządowej oraz „opozycji”, wspieranej rzecz jasna przez Kościół katolicki (czyli siły zła i ciemnoty), nader niewiele z tego zostało, o ile się orientuję. A wielka szkoda.
Jestem również zwolennikiem tego, aby w szkołach była edukacja klimatyczna – kolejny przedmiot, jaki uważam za niezbędny w dzisiejszych czasach. Niestety, z jego wprowadzenia chyba też niewiele wyszło, także z winy prawactwa.
Co zaś się tyczy samej katechezy, to pomimo starań ministry Nowackiej, wciąż ona w szkołach pozostaje, mimo iż w mniejszym zakresie godzinowym. Inna bajka, że coraz bardziej zlaicyzowana młodzież masowo się z niej wypisuje, i to od paru już lat, szczególnie w dużych miastach.
Niestety, mimo tego polskie szkolnictwo, zarówno, jeśli chodzi o dobór przedmiotów, jak i o podstawę programową, coraz mocniej odstaje od wymagań współczesnego świata. Na lekcjach wciska się dzieciom tudzież młodzieży wiele informacji, ale zdecydowanie zbyt mało wiedzy i – zwłaszcza – umiejętności, jakie dziś są bardzo ważnie, nieraz wręcz niezbędne do zdrowej, bezpiecznej egzystencji. Efektem jest plaga półanalfabetów, którzy nie znają podstawowych faktów, a najprostszego tekstu nie potrafią przeczytać ze zrozumieniem. Jak to się przekłada na politykę czy ekonomię, wiadomo.
I dopóki prawica wraz z Kościołem katolickim będą miały w tej kwestii cokolwiek do powiedzenia, sytuacja na lepsze zdecydowanie się nie zmieni.
Komentarze
Prześlij komentarz