Papieski show
Papież Franciszek, lat osiemdziesiąt osiem (jeśli dobrze pamiętam), zmaga się z problemami zdrowotnymi. Nic dziwnego w tym wieku. Niedawno trafił nawet do szpitala. Biorąc pod uwagę stanowisko, jakie ten pan zajmuje, przewodniczenie jednemu z największych związków wyznaniowych oraz (słabnącą, ale wciąż się liczącą) pozycję polityczną papiestwa, media mają używanie. Innymi słowy, znów trwa papieski show, nie tak wprawdzie intensywny (przynajmniej w Polsce; nie wiem, jak w winnych państwach), co w okresie, kiedy zbliżał się zgon Jana Pawła II, niemniej i tak niesmaczny.
Te jeszcze jakoś strawne wiadomości dotyczą analiz, kto może zostać następcą Franciszka. W nich akurat nic dziwnego, ani na dobrą sprawę złego nie ma; wiadomo przecież, że pontyfikat obecnego papieża prędzej czy później skończyć się musi, a spekulacje, kto będzie następny i co może sobą reprezentować, są naturalne. To swoisty odpowiednik – w uproszczeniu – sondaży poparcia dla partii czy polityków.
Nic dziwnego nie ma też w pojawiających się tu czy tam ocenach pontyfikatu Franciszka (sam także napisałem taką notkę). To kolejna zupełnie normalna i zrozumiała sprawa, nie tylko zresztą jako podsumowanie, działania papieża były i są przecież oceniane tudzież analizowane na bieżąco.
Ale już show związany z jego zdrowiem budzi niesmak.
Nawet szacowne (przynajmniej jeszcze do niedawna) ośrodki medialne na paskach informują, że Franciszek o tej a o tej godzinie wstał, czuł się dobrze, przespał noc i jakoś dowlókł się do łazienki, a potem zabrał za wykonywanie codziennych obowiązków. Albo, że o 13:17 poczuł się gorzej i zapanował strach, czy dożyje do 21:37. Oczywiście kpię sobie tutaj z treści tychże wieści (aż tak źle nie wyglądają), niemniej ich ton jest nader podobny, zupełnie, jak gdyby chodziło o rozrywkę, a nie o ludzkie zdrowie.
Czy tego chcemy, czy nie, władca absoluty Watykanu i głowa Kościoła katolickiego jest na medialnym celowniku. Czyli traktuje się go jako polityka-celebrytę, a nawet bardziej celebrytę niż polityka. Jest to, rzecz można, spadek po Janie Pawle II, który był nader medialny i z chęcią wykorzystywał ośrodki masowego przekazu do promowania swoich działań czy idei. Siłą więc rzeczy jego następcy również przykuwają uwagę mediów masowych. A Franciszek szedł śladem Polaka, jeśli chodzi o ich wykorzystywanie na potrzeby swojego pontyfikatu. Nic zatem dziwnego, że teraz stan jego zdrowia zmienił się w show.
Jest to, moim przynajmniej zdaniem, niesmaczne, ale taka właśnie jest natura globalnych ośrodków przekazu. Są to przecież organizmy jak najbardziej kapitalistyczne, działające dla zysków, i to ogromnych, i niecofające się przed niczym, by je zdobyć. Przez uporczywym śledzeniem na bieżąco zmian stanu zdrowia wiekowego człowieka też nie.
Niby dzieje się to dlatego, że Franciszek, ze względu na pełniony urząd, dla milinów ludzi na całym świecie, ze szczególnym uwzględnieniem wierzących katolików, jest osobą ważną. Nie tylko zresztą dla nich. Można mieć na ten temat różne zdanie, ale trzeba to uszanować. I na tym media się pasą. Im więcej informacji o stanie Franciszka będą podawały, w formie raczej prymitywnego show, tym więcej ludzi przykują do ekranów telewizorów, komputerów lub innych urządzeń, czyli tym więcej forsy uzyskają. Tak to działa od wielu lat.
Naturalnie, rzecz nie tylko papieża dotyczy. Identyczne showy media organizują w przypadku każdego polityka o globalnym znaczeniu, celebrytów czy osób zasłużonych. Niekiedy utrzymują one jeszcze jakiś poziom, często jednak bywają niesmaczne.
Ale, jak to powiedział pewien cesarz rzymski, „pieniądz nie śmierdzi”.
Komentarze
Prześlij komentarz