Nie żal Elona
Ojojoj! Jeden z najbogatszych kapitalistów świata – a przy tym wyjątkowo obrzydliwa persona nawet na tle tego obrzydliwego grona – czyli niejaki Elon Musk, ma kłopoty. Nie dość, że niedawno doszło do (niepierwszej zresztą) katastrofy pojazdu jego agencji kosmicznej, bazującej na technologiach wygrzebanych ze złomowiska NASA, to jeszcze…
Ano właśnie, Elon Musk znany jest jako właściciel firmy Tesla i platformy X (dawny Twitter). Ta pierwsza zajmuje się produkcją samochodów elektrycznych, z jednej strony naszpikowanych nowoczesnymi technologiami, z drugiej mających opinię wyjątkowo tandetnych pod względem wykonania. Co ważne, wbrew obiegowej opinii, Musk Tesli nie stworzył, lecz przedsiębiorstwo owo kupił… i całkiem możliwe, że doprowadza je właśnie do upadku.
Odkąd bowiem kapitalista ów wstrętny zawarł sojusz z innym wstrętnym kapitalistą, faszystowskim zboczeńcem Donaldem Trumpem, i medialnie pomógł mu powrócić do Białego Domu, akcje Tesli lecą na łeb, na szyję, a sam Musk apeluje z rozpaczą, aby ich ni wyprzedawać. Popyt na Tesle spada bowiem raptownie na świecie całym, i to nie tylko dlatego, że Chińczycy, Koreańczycy, Japończycy czy Europejczycy produkują znacznie lepsze samochody na prąd. Przypuszczam, iż klientów, a w ślad za nimi akcjonariuszy zniechęca odrażająca osoba sojusznika Elona Muska, czyli oczywiście Trump Donald.
I raczej nie chodzi – a w każdym razie, nie tylko – o jego ugodowa politykę wobec Putina (ona akurat zgodna jest z interesem amerykańskiego kapitału) czy paskudne zachowanie w stosunku do Wołodymyra Zełeńskiego i Ukrainy. Ani nawet nie o dyktatorskie, jawnie faszystowskie zachowania administracji Trumpa, polegające między innymi na wprowadzaniu cenzury czy wypowiadaniu wojny nauce; kapitalizmowi wszak z demokracją nie po drodze, z faszyzmem – jak najbardziej. Elon Musk i jego Tesla obrywają rykoszetem od polityki celnej Trumpa.
Przypomnę, że jego administracja znacząco większa cła na produkty spoza USA, na przykład kanadyjskie czy europejskie (co stanowi zagrożenie między innymi dla polskich producentów części zamiennych do samochodów). Rzekomo ma to chronić amerykański przemysł, w praktyce działa przeciwko niemu. Przykładem jest motoryzacja. Amerykańskie firmy z tej branży w wielu wypadkach należą do globalnych koncernów i powstają z komponentów produkowanych w różnych miejscach świata – i tu cła okazują się bolesnym uderzeniem dla ich producentów. Są też globalnie sprzedawane, w co cła Trumpa także biją. Innymi słowy, polityka celna tego prezydenta przynosi straty amerykańskiej branży motoryzacyjnej.
Nic zatem dziwnego, że kapitalista, jaki zawarł jawny sojusz z tym prezydentem, znalazł się na celowniku tejże. Zwłaszcza, że współpraca Muska z Trumpem nosi cechy nieuczciwej konkurencji; Biały Dom przekształcony został nieomal w salon Tesli, co oznacza ni mniej, ni więcej, uprzywilejowanie tej akurat firmy w stosunku do pozostałych producentów aut.
Poza tym, takie upolitycznienie marki też potrafi zniechęcić klientów, a zatem i akcjonariuszy. Przecież ktoś, kto jeździ lub chce jeździć Teslą, może być zagorzałym przeciwnikiem Donalda Trumpa, a pojazdy tego producenta ceni na przykład z powodu ich walorów technicznych. Kiedy zaś stają się one wprost kojarzone z tym prezydentem, klient taki najzwyczajniej w świecie szuka innych aut, a wybór przecież ma.
Inna bajka, że sam Musk – abstrahując od polityki – w ostatnich latach zrobił sporo, żeby zniechęcić ludzi do Tesli. Jest on wszak kretynem, nadto z narcystycznymi zaburzeniami osobowości, co przekłada się na sposób prowadzenia przez niego biznesu; pod tym względem wypada on wyjątkowo karykaturalnie nawet jak na kapitalistyczne niby-standardy. Przykładowo, znany jest z osobistego anulowania zamówień na Tesle tym klientom, którzy w jakikolwiek, nawet łagodny sposób go skrytykowani, na portalach społecznościowych chociażby.
No to ponosi straty finansowe. Zasłużył sobie.
Oczywiście wcale mi go nie żal. Przeciwnie, cieszę się z potencjalnego upadku jego biznesów. Rzecz jasna dlatego, że jest on wstrętnym przedstawicielem klasy pasożytniczo-wyzyskującej, do tego z nazistowskimi przekonaniami. Sam fakt, iż ma miliardy na kontach, sprawia, że setki milionów ludzi głoduje na świecie. Czyni go to wrogiem życia.
Poza tym to, że mści się na nim jego poparcie dla Trumpa, jest samo w sobie pozytywne. Chciał Elon Musk rządzić, za pośrednictwem Donalda w pomarańczowej czapce, gigantycznym (aczkolwiek coraz szybciej gnijącym) imperium i ciągnąć korzyści z antyspołecznej polityki Republikanów… a tu może się okazać, że przez to swoje polityczne zaangażowanie doprowadzi do upadku swe przedsiębiorstwa.
To się nazywa chichot historii. Albo powracająca karma.
I dobrze. Źli ludzie, zwłaszcza pasożyty i naziści, powinni cierpieć.
Komentarze
Prześlij komentarz