Sezon prymitywnej rozrywki

Wakacje się skończyły, a wraz z nimi w telewizjach końca dobiegł sezon ogórkowy. Zaserwowane nam zatem będą nowości: nowe programy (np. motoryzacyjne na TVN Turbo, z czego się akurat cieszę), seriale (tych nie oglądam, głównie z braku czasu) oraz różnorakie show.
Znów więc na parkiet wyjdą tańczące, jeżdżące na łyżwach czy co tam jeszcze „gwiazdy”, czyli celebryci. Inni celebryci zaśpiewają lepsze lub gorsze piosenki, a ich twarze będą brzmieć znajomo. Ludzie bawiący się w wojowników ninja pobiegną, przepłyną tudzież przeskoczą przez tor przeszkód, natomiast single i singielki poszukają miłości na ponoć specjalnie w tym celu przeznaczonej wyspie.
Oczywiście, programy te będą miały różną jakość i nie wszystkie okażą się bezwartościowe. Trudno wrzucać do jednego worka show, którego uczestnicy muszą pochwalić się jakimiś sprawnościami, np. fizycznymi czy umysłowymi, i taki, który sprowadza się do bezmyślnego pajacowania. Niemniej jednak, z perspektywy odbiorcy (widza) i jedne, i drugie są rozrywką bardzo mało absorbującą intelektualnie. Patrzenie bowiem i komentowanie, jak ktoś tańczy, śpiewa, biegnie czy pływa nie wymaga wszak pomyślunku, nie trzeba się zastanawiać nad tym, co robią uczestnicy, wszystko jest wszak podane na tacy, wszystko widać jak na dłoni.
Nieco inaczej jest z (niektórymi!) filmami czy serialami; są takie, oglądanie których i zrozumienie tego, co dzieje się na ekranie, wymaga pewnej wiedzy czy kompetencji kulturowej albo po prostu myślenia nad tym, co się widzi (podobnie rzecz ma się z czytaniem książek lub komiksów). Niestety, takie pozycje transmitowane są z reguły albo bardzo późno, albo bardzo wcześnie (choć były i wyjątki, np. Wspaniałe stulecie). W porach największej oglądalności – czyli kiedy telewizje najwięcej zarabiają na reklamach, a kapitalistom najłatwiej jest zareklamować swoje produkty – lecą głównie różnorodne show, w tym i te najprymitywniejsze.
Nie będę tu sypał truizmami, iż owe show – podobnie jak wszystkie programy telewizyjne zresztą – produkowane są i transmitowane dla zysku, bo to oczywiste, i na dobrą sprawę nic w tym złego. Problem w tym, że postępująca komercjalizacja doprowadza do coraz głębszej prymitywizacji rozrywki.
I tak, jeszcze w latach 20. i 30. ubiegłego stulecia, czyli w czasach, kiedy telewizji nie było, rozrywką, głównie dla proletariatu (który ma być głównym odbiorcą dzisiejszych show i seriali) była literatura określana jako pulp fiction, dość prosta pod względem językowym i fabularnym… ale często tworzona przez wybitnych autorów (Robert E. Howard, H. P. Lovecraft, twórcy kryminałów typu noir; w Polsce tę rolę pełniły powieści takiego na przykład Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, a wcześniej… Henryka Sienkiewicza – tak, tak!), którzy w utworach swoich przemycali nader cenne przesłanie filozoficzne bądź społeczne. Jeszcze do niedawna wielką popularność – na świecie i w Polsce – zdobywały filmy i seriale historyczne, dobra zabawa przy których wymagała pewnej podstawowej choćby wiedzy o danej epoce; dziś też one powstają, ale z powodu coraz niższej kompetencji intelektualnej i kulturowej widzów adresowane są (poza nielicznymi wyjątkami) do raczej wąskiej grupy odbiorców. A teraz szczytową popularnością cieszą się odmóżdżające show.
Są one popularne właśnie z tego powodu, że można się przy nich dobrze bawić, nie używając mózgu. A poprzestawanie na tego typu rozrywce skutecznie zapobiega poszerzeniu horyzontów myślowych, intelektualnych oraz kulturowych, innymi słowy – prymitywizuje gusta. Skoro zaś show owe są masowo reklamowane, a ich oglądanie kreowane jest przez ośrodki medialne jako czynność modna i satysfakcjonująca, no i jeszcze lecą o takich porach, że przeglądając kanały, nie da się na nie nie natrafić… Cóż, trudno się dziwić, że coraz więcej ludzi je ogląda, prymitywizując swoje gusta. Potem łakną oni podobnej, a najlepiej jeszcze mniej absorbującej rozrywki, do czego stacje telewizyjne, dla zysku rzecz jasna, się dostosowują… i tak koło się zamyka.
W świecie powszechnej komercjalizacji sprzedaje się to, co najprostsze, a często też najgłupsze, bo przyciąga największą liczbę odbiorców/klientów. Skoro zaś kultura i rozrywka również są sferą z dnia na dzień coraz mocniej skomercjalizowaną, to i nie ma się czemu dziwić, że również one ulegają prymitywizacji, szczytem zaś podbudowywania swojego ego oraz zaspokajania potrzeb estetycznych jest oglądanie, jak tańczy para celebrytów o trudnych do zapamiętania personaliach.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor