Arcybiskup i kobiety
Miało
być o czymś pozytywnym, tzn. o proekologicznych pomysłach Lewicy…
ale o tym chyba będzie jutro, bo dziś zająć się wypada tematem
znacznie bardziej ponurym, a jednocześnie rozwścieczającym.
Oto
niejaki Jędraszewski Marek, z totalnie niejasnych przyczyn (do dziś
nie mogę pojąć, dlaczego akurat jego papież Franciszek mianował
na to stanowisko) metropolita krakowski, przed kilkoma dniami zwolnił
z pracy trzy kobiety zatrudnione w biurze prasowym kurii. A na
następny dzień kościelna (ale wątpię, by dało się ją nazwać
chrześcijańską) owa instytucja krok ten uzasadniła. Otóż, panie
wyleciały z pracy, bo są… niezamężne.
To
jednak nie wszystko. Otóż, jak się okazuje, nasze bohaterki
zatrudnione były na umowach śmieciowych, czyli arcybiskup jako
zatrudniający (słowo „pracodawca” w odniesieniu do kapitalisty
lub przedsiębiorcy jest błędne, co niedawno uzasadniałem)
zachowywał się wobec nich jak typowy dla polskiego (i nie tylko!)
kapitalizmu pasożyt-wyzyskiwacz, robiący wszystko, by pracownikom
(a w tym wypadku oczywiście pracownicom) zapłacić jak najmniej,
przy jednoczesnej maksymalnej ich eksploatacji; do tego jeszcze
wrócimy w dalszej części notki. Nadto, dwie spośród zwolnionych
pań mają dzieci – adoptowane, tworzą dla nich rodzinę
zastępczą. Krzywda spotkała zatem w tym wypadku również
milusińskich. Krzywda ze strony arcybiskupa Jędraszewskiego, co
było z jego strony totalnie niehumanitarne.
W
sprawie tej interweniuje Lewica oraz Rzecznik Praw Obywatelskich. To
rzecz jasna dobrze, jakkolwiek szczerze wątpię, by interwencje owe
cokolwiek dały.
Cała
ta ponura sprawa ma kilka aspektów. O jeden już zahaczyłem.
Mianowicie, zarówno sam Jędraszewski Marek, jak i kierowana przez
niego instytucja, czyli krakowska kuria, okazuje się, bazują na
wyzysku i pasożytnictwie społecznym. Po to wszak zatrudnia się
pracownika na śmieciówce, by mu mniej zapłacić, zwalić na niego
koszta ubezpieczeń społecznych, narzucić nieregulowany czas pracy
(czyli eksploatować niczym Rzymianin niewolnika), a na koniec
zwolnić z byle powodu, bez zachowania okresu wypowiedzenia i innych
wymogów kodeksowych. Trzy panie, nad losem których się dziś
pochylamy, były więc traktowane jak parobki – osoby tylko do
roboty, które powinny zasuwać gwoli przymnożenia zysków
„łaskawemu” panu, czyli w tym wypadku arcybiskupowi. To
najgorsze kapitalistyczne wzorce, tak naprawdę wyrastające jeszcze
z bagna feudalizmu i pańszczyzny. Identycznie zachowują się tzw.
„Janusze biznesu”, jak kolokwialnie określa się nieuczciwych
„przedsiębiorców”, czerpiących zysk z kantowania zarówno
pracowników, jak i klientów. Bo tutaj wierni Kościoła
katolickiego też zostali okantowani – kościelna wszak instytucja
zaprezentowała jako czysty, bazujący na pasożytnictwie społecznym
wyzysk, niezgodny (o czym dalej) z chrześcijaństwem.
Drugim
aspektem jest stosunek Jędraszewskiego Marka wobec kobiet,
podzielany zresztą przez wielu innych hierarchów, duchowych, a
także „katolików” świeckich. Czyli skrajny, fanatyczny wręcz
patriarchalizm, połączony z równie fanatycznym mizoginizmem,
odbierający przedstawicielkom płci żeńskiej nie tylko ich
podmiotowość, ale też samodzielność – rozumianą chociażby
jako prawo do autonomicznych decyzji życiowych, w tym o stanie
cywilnym i jego ewentualnej zmianie. Jędraszewski uznaje
najwyraźniej, iż kobieta bez męża jest kimś „gorszym” i nie
ma żadnych praw; uważa chyba, iż nie może ona funkcjonować poza
rodziną rozumianą na sposób Kaczyńskiego Jarosława. Nawet, jeśli
– jak wszystkie nasze dzisiejsze bohaterki – jest wierzącą,
praktykującą katoliczką. Toż to wzorce niczym z Arabii
Saudyjskiej… a nie są one przecież godne naśladowania.
Z
odzieraniem kobiet z samodzielności i praw łączy się pogarda
wobec nich, i ją takoż Jędraszewski Marek zaprezentował. Jest to,
niestety, typowe dla funkcjonariuszy Kościoła katolickiego, którzy
od grubo ponad tysiąca lat przedstawicielkami płci żeńskiej po
prostu gardzą. Są przecież starochrześcijańskie teksty
określające kobietę jako „wór łajna”, są i takie, co
kobiecie nie przypisują duszy. Nawet łagodniejsze poglądy
hierarchów kościelnych na przedstawicielki płci żeńskiej
ograniczały je do pełnienia ról tylko w ramach rodziny; tak
wyglądała w tym zakresie chociażby filozofia Jana Pawła II.
Kobieta w tej doktrynie ma odgrywać rolę li tylko służebną wobec
mężczyzny, nie może sama podjąć żadnych kroków, np. pracy
zawodowej.
Takie
podejście jest totalnie sprzeczne z nauczaniem Jezusa Chrystusa,
który był feministą.
Wyzysk
z Biblią też jest zresztą niezgodny; w kilku miejscach potępia go
nawet Stary Testament, zwłaszcza Mądrość Syracha, która to
księga wyzyskiwanie (niezapłacenie biednemu za pracę) porównuje –
trafnie zresztą – do rozlewu krwi, czyli morderstwa.
Jędraszewski
Marek okazał się więc nie tylko skrajnym mizoginem, wrogiem kobiet
i kapitalistycznym wyzyskiwaczem-pasożytem, ale też bezbożnikiem.
Amen.
Komentarze
Prześlij komentarz