Opinia koreańskiego reżysera

Dziś nie będę pchał się ze swoim komentarzem, oddam głos pewnemu bardzo mądremu człowiekowi. Który mówi tak:
W sytuacji, kiedy kilka procent społeczeństwa dysponuje majątkiem równoważnym majątkowi całej reszty, przekonanie, że klasa (powinno być „warstwa”, ale nie czepiajmy się szczegółów socjologicznego nazewnictwa – przyp. W. K.) niższa pasożytuje na wyższej, staje się powszechne (…). Przeciętnemu człowiekowi wydaje się, że nie jest majętny nie z winy tego, kto mu płaci, tylko z winy tego, kto zaniża stawki, decyduje się brać mniejsze wynagrodzenie za tę samą pracę.
(…) Niechęcią pała się ogólnie do mniej wykwalifikowanych pracowników, którzy z różnych powodów gotowi są wziąć mniej za fuchę. Dotyczy to w równym stopniu tych, którzy wykonują proste prace fizyczne (…), jak i tych, którzy w przetargach oferują usługi po niższych cenach. Jest coś przerażającego i jednocześnie śmiesznego w tym, że my, ludzie oferujący swoje usługi i towary, wolimy zwalczać siebie nawzajem i obwiniać się za sytuację na rynku, nie bacząc na to, co wyczyniają ci nad nami. Będziemy sobie skakać do gardła za każdą zaniżoną ofertę zamiast zjednoczyć się pod egidą walki o standardy, o jakiś minimalny poziom, poniżej którego nie powinniśmy schodzić. Efekt jest taki, że wykańczamy się nawzajem, a spokojni bogacze tylko na tym korzystają.
Biedni żyją w uległości wobec bogatych, których się boją. Traktują ich jak władzę, czyli potwora, któremu powierzają swój los w ręce.
(…) wektor wędrówki pieniądza jest jednostronny: to majętni płacą niemajętnym. Jeszcze do niedawna klasa średnia, burżuazja i mieszczaństwo wchodziły z arystokracją w relacje, bo były wyspecjalizowane w handlu, bankowości, rękodziele. Najbogatsi widzieli potencjał „średniaków”, wiedzieli, że zrobią wszystko, żeby ich dogonić, więc się nimi mimo wszystko przejmowali, zważali na nich, co odróżniało klasę średnią od niższej – tą drugą nie zajmował się nikt.
(…) Ten proces (niszczenia klasy, a raczej warstwy średniej przez wyższą – przyp. W. K.) trwał latami i doprowadził do stanu, jaki mamy obecnie. Polegał on na podkupywaniu przez ludzi na szczycie mniejszych firm i wcielaniu ich w pęczniejący organizm. Oglądamy to w każdym sektorze: w gastronomii rodzinne restauracje są przejmowane przez franczyzy, w handlu osiedlowe sklepiki zastąpiono sieciami dyskontów, w tekstyliach już właściwie nie spotyka się mniejszych firm – dominują te same marki na wszelkich terytoriach. Kasa z tych biznesów idzie ciurkiem do jednej osoby stojącej na szczycie, nie rozdziela się na wielu ludzi, jak miało to miejsce, gdy funkcjonowała klasa średnia, co powoduje, że menedżerowie w kosmicznym tempie oddalają się poziomem życia od swoich podwładnych. W ciągu ostatniego ćwierćwiecza te zmiany przeformowały kompletnie układ społeczny.
Tak twierdzi – a ja się z nim w pełni zgadzam – południowokoreański reżyser filmowy, Bong Joon-ho, twórca takich filmów jak Okja, Snowpiercer: Arka przyszłości, The Host. Potwór czy najnowszy Parasite. Jednym z częściej poruszanych przez dzieła te wątków są nierówności społeczne i walka klas. Oglądałem The Host i Snowpiercer; oba polecam, przy czym ten drugi uważam za wspaniałą metaforę kapitalizmu i wywołanych przez niego patologii.
Przytoczone wyżej cytaty pochodzą z tekstu Gra w klasy, czyli wywiadu, jakiego reżyser udzielił tygodnikowi Polityka, nr 39 (3229) z 25.09.-01.10.2019 r., str. 84-86.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor