W PiS-owskich ciemnościach

Wzrosną nam od przyszłego roku ceny energii elektrycznej. I to o około 40 proc. Czyli naprawdę dużo. Wzrosnąć muszą, ze względu na to, iż w Polsce prąd wytwarzany jest nadal głównie w elektrowniach węglowych, a to generuje koszta.
Co prawda Ministerstwo Energii zapowiada, że ów wzrost cen odczują jedynie przedsiębiorstwa, ale prywatni użytkownicy już nie, dzięki rządowym dopłatom (ha, ha, ha!). Szczerze mówiąc, jakoś w to nie wierzę; obawiam się, że i my, zwykli, szarzy zjadacze chleba, zapłacimy już wkrótce wyższe rachunki „za światło”, jak mówiła moja świętej pamięci babcia; wrócę do tego w dalszej części tekstu. Ale nawet gdyby nasi „kochani” rządzący jakimś cudem spełnili obietnicę w tym względzie i ceny energii elektrycznej dla odbiorców indywidualnych nie wzrosły… to i tak nie będzie się z czego cieszyć.
Tak drastyczna podwyżka cen prądu dla firm oznacza wzrost cen w sklepach – praktycznie WSZYSTKICH towarów, zwłaszcza tych produkowanych w (k)raju nad Wisłą – i zdecydowanie nie będzie on mały. Innymi słowy, inflacja, pod nieświatłymi rządami niezbyt oświeconych despotów z Bezprawia i Niesprawiedliwości i tak mocno dająca nam w kość, jeszcze podskoczy. Ale to niejedyne ponure skutki nadchodzących zmian. Wiele przedsiębiorstw, zwłaszcza małych i średnich, może po prostu zbankrutować – sama produkcja wytwarzanych przez nie dóbr stanie się wobec tak ogromnego wzrostu kosztów związanych z wykorzystaniem energii elektrycznej najzwyczajniej w świecie zbyt droga, a zatem nieopłacalna (jeśli finalna cena towaru okaże się nazbyt wygórowana, nikt go nie kupi). Inne zaś firmy z tej samej przyczyny radośnie wyniosą się z Polski do państwa, gdzie króluje energetyka atomowa i odnawialne źródła energii, dzięki czemu rachunki są niższe. Gospodarka (k)raju nad Wisłą tak czy owak ucierpi, a społeczeństwo odczuje to nader boleśnie; nie tylko będzie (jeszcze) drożej w sklepach, ale też wzrośnie – może nawet bardzo – bezrobocie. A wraz z nim postąpi pauperyzacja…
To tylko niektóre bolesne konsekwencje drożejącego prądu, jakie poniosą przedsiębiorstwa i ich pracownicy. No, ale jako się rzekło, bynajmniej nie wierzę, że rząd nasz „kochany” pokryje różnicę w cenach elektryczności dla gospodarstw domowych/odbiorców indywidualnych. Nawet jeśli ludzie z Ministerstwa Energii faktycznie o czymś takim myślą, to minister finansów stanie okoniem – przecież pieniędzy na tego typu rozdawnictwo w budżecie nie ma. A skoro zarobki w kapitalistycznej Polsce są nadal bardzo niskie (w stosunku do wysokich cen wszystkiego), zatrudnienie niestabilne, zaś bezrobocie z perspektywą nagłego wzrostu… no to nie oszukujmy się, wielu z nas zwyczajnie NIE BĘDZIE STAĆ, by zapłacić „za światło”. Już w okresie rządów koalicji Platformy (anty)Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa niezbyt Ludowego były w (k)raju nad Wisłą przypadki, że obywatele z powodu biedy decydowali się na odłączenie od sieci elektrycznej. Na skutek energetycznej nieudolności Bezprawia i Niesprawiedliwości stać się to może normą, i to w ciągu najbliższych miesięcy! Polacy, jak przed II wojną światową i w pierwszych latach powojennych, znów będą oświetlali swoje domostwa świeczkami.
Powszechna elektryfikacja była jednym z największych osiągnięć Polski Ludowej. Pamiętajmy, że w Dwudziestoleciu Międzywojennym zelektryfikowane były jedynie zakłady przemysłowe – a i to nie wszystkie – pałace arystokratów oraz główne ulice niektórych miast. Dopiero powojenna gospodarka centralnie planowana umożliwiła budowę licznych elektrowni oraz podłączenie do sieci elektrycznej gospodarstw domowych na terytorium CAŁEGO kraju, nawet w najbardziej zapadłych wiochach. Oczywiście, nie stało się to z dnia na dzień, lecz trwało latami, wiązało się z ogromnymi kosztami i gigantycznym wkładem ludzkiej pracy, niemniej jednak właśnie dzięki poprzedniemu ustrojowi prąd w polskim domu jest dziś normą. Niestety, w kapitalistycznej III RP postęp w elektryfikacji dokonywał się wolniej, firmy zarządzające siecią elektryczną skupiły się głównie na serwisowaniu i niekiedy modernizacji zastanej po zmianie ustroju infrastruktury, a jej rozbudowa stała się celem drugorzędnym. Kapitalistyczne reguły gry sprawiły, że dla dostawcy elektryczności skupić się musieli przede wszystkim na ściąganiu z nas rachunków. To niemal cud, że dorobek PRL-u w tej dziedzinie nie został dotąd zaprzepaszczony…
Ale jak napisałem, PiS dokona i tego. Pod rządami tej partii w Polsce znów zapanują ciemności, rozproszone tu i ówdzie migotliwymi promyczkami świeczek. Dostęp do prądu elektrycznego stanie się dla większości z nas luksusem, identycznie, jak to było w mrocznych czasach II RP.
Najwyraźniej barbarzyńcom z Bezprawia i Niesprawiedliwości polskie osiągnięcia cywilizacyjne ogromnie przeszkadzają, toteż pragną je zniweczyć.
I tak, polska ziemia wkrótce pogrąży się w PiS-owskich ciemnościach.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor