Prowokacja w państwie PiS

Polskie media żyją ostatnio – i nie ma się czemu dziwić! – sprawą pewnego warsztatu samochodowego. Razu jednego, gdy kończył on już pracę, a kasa fiskalna była zamknięta, podjechały pod niego dwie kobiety. Poprosiły o wymianę żarówki w aucie; same nie potrafiły sobie z tym poradzić, a wybierały się w dłuższą trasę. Właściciel warsztatu okazał się dobrym człowiekiem, toteż, mimo iż już zamykał swój zakład, poprosił zatrudnionego w nim mechanika, by pomógł paniom. Ten wymienił żarówkę, wkręcając własną (w magazynie podobno nie było odpowiednich), a zapytany o wysokość zapłaty, rzucił kwotę 10 zł. I tyle otrzymał.
Wówczas zaczął się koszmar.
Panie wylegitymowały się, przedstawiając jako urzędniczki z Urzędu Skarbowego, ich zaś wizyta w warsztacie okazała się wymierzoną przeciwko tej firmie prowokacją, mającą na celu sprawdzenie, czy przestrzega ona prawa podatkowego. Pomocny mechanik otrzymał mandat w wysokości 500 zł za niewydanie paragonu fiskalnego (kasa, jako się rzekło, została na ten dzień zamknięta). Nie przyjął go, a sprawa trafiła do sądu. Ten w pierwszej instancji uznał winę pracownika, ale nie wymierzył mu kary. Niestety, było to za mało dla naczelniczki miejscowego US, która od wyroku owego się odwołała; wówczas jednak ktoś uświadomił jej, że cała sprawa kompromituje urząd i ją samą, toteż odstąpiła od dalszych czynności.
Najgorzej na tym wszystkim wyszedł mechanik, który, jak twierdzi, ciągany był po sądach przez blisko rok, i do dziś jest na tyle zastraszony, że nie chce pokazywać twarzy przed kamerą. O tym, by ktokolwiek miał mu za tę katorgę wypłacić odszkodowanie, mowy nie ma. Do tego człowiek ten oświadcza, że już nigdy, w ramach wykonywania swoich obowiązków zawodowych, nie wyświadczy nikomu żadnej, choćby drobnej, przysługi.
W ciągu minionych blisko trzydziestu lat od restauracji nieludzkiego systemu kapitalistycznego poziom zaufania społecznego w (k)raju nad Wisłą spadł drastycznie i jest jednym z najniższych w Europie. Nie ma się co dziwić, skoro nawet dzieciom w szkołach wmawia się, że mają konkurować między sobą – skoro zaś ktoś jest konkurentem, to stanowi zagrożenie, nie należy mu więc ufać. Na skutek wymierzonej w warsztat samochodowy prowokacji skarbówki sytuacja pod tym względem bynajmniej się nie poprawi. Ale nie to jest najgorsze.
Prowokacja w języku prawniczym, policyjnym, urzędniczym, itd. to nakłanianie danej osoby do popełnienia przestępstwa w celu wszczęcia przeciwko niej postępowania karnego. Stosują ją: policja, służby specjalne, urzędy – nawet w państwach jak najbardziej demokratycznych – przy czym wymierzona ona jest najczęściej przeciwko ludziom podejrzanym o naprawdę POWAŻNE przestępstwa. W dyktaturach jest ona narzędziem represji przeciwko WSZYSTKIM obywatelom; w (k)raju nad Wisłą też, bo niewydanie paragonu za wymianę żarówki poważnym przestępstwem zdecydowanie nie jest.
Teoretycznie można by powiedzieć, że pani naczelniczka i oddelegowane przez nią panie urzędniczki po prostu się wygłupiły, ale problem jest znacznie poważniejszy.
Otóż, Urząd Skarbowy jest organem państwa. Sprawa nie kończy się więc na nadgorliwej naczelniczce i parze urzędniczek, bo oznacza, że to PAŃSTWO POLSKIE uderzyło w zwykłych obywateli polskich (właściciela warsztatu i mechanika), którzy – o ile wynika z medialnych informacji – o żadne przestępstwa nie byli podejrzewani; najwyraźniej po prostu ich wylosowano i w drodze prowokacji „sprawdzono” ich uczciwość, stawiając obu, zwłaszcza pracownika, w sytuacji dla nich niekorzystnej, po to, by ich ukarać. To samo może spotkać każdego z nas, niekoniecznie ze strony Urzędu Skarbowego, ale też każdej jednej instytucji państwowej.
O co chodzi? Pewnie o to, by rząd zarobił sobie na grzywnach, ale nie tylko. Ciąganie obywatela po sądach z byle powodu jest dla niego upadlające, służy też zastraszaniu – co w przypadku mechanika się udało. Takie prowokacje są zatem narzędziem represji, mającym pokazać zwykłym, uczciwym obywatelom, gdzie jest ich miejsce w Polsce rządzonej przez Bezprawie i Niesprawiedliwość – oczywiście na samym dole państwowej hierarchii. Władza zakłada, że zastraszony obywatel nie pomyśli o tym, by się buntować; pokornie pochyli główkę i będzie bez szemrania wykonywał płynące z góry polecenia.
W owym warsztacie ukazała się prawdziwa twarz, a raczej morda Bezprawia i Niesprawiedliwości, budującego nad Wisłą faszystowską dyktaturę i państwo policyjne. Takie, które zamiast obywatelowi pomóc, gnębi go, zastrasza i karze praktycznie za nic. Które trzyma pod butem ZWŁASZCZA ludzi uczciwych, odzierając ich przy okazji z dobroci i chęci pomocy bliźnim.
Tu się więc nie ma z czego śmiać. Sprawa nieszczęsnej żarówki budzi prawdziwą grozę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor