Ubogi pracownik socjalny
Polskie
media przesycone są relacjami z afery KNF, procesu Kaczyński-Wałęsa
tudzież powrotu pana Kubicy na tor Formuły 1 (za nasze pieniądze,
czego już nie dodają). Tymczasem jakoś dziwnie milczą o tym,
że...
...onegdaj,
czyli we środę 21 listopada, swoje święto mieli pracownicy
socjalni. Nie świętowali jednak, ponieważ nie mają czego
świętować. Zamiast tego od tygodnia prowadzą swój Czarny Protest
(skończyć się ma on dzisiaj, przynajmniej tymczasowo), polegający
na tym, że przychodzą do pracy ubrani na czarno. Chodzi im o
poinformowanie w ten sposób społeczeństwa o ich tragicznej wręcz
sytuacji finansowej. Otóż wynagrodzenie pracownika ośrodka pomocy
społecznej wynosi, w zależności od miejscowości i regionu Polski,
1600-1800 zł netto. Oznacza to, iż ludzie ci mają częstokroć
NIŻSZE dochody ZE SWOJEJ PRACY niż ich podopieczni – i to w
kraju, gdzie socjalu prawie nie ma (jedyny sensowny program socjalny
to 500 Plus, ale sensowny wyłącznie kwotowo, gdyż jest źle
ukierunkowany – ci, co naprawdę powinni, pieniędzy tych nie
dostają), zasiłki są szczątkowe i trudno dostępne. Dalej, tak
niskie zarobki powodują, że pracownicy opieki społecznej sami są
biedni lub zagrożeni biedą – czyli zjawiskiem, z którym zawodowo
walczą. Ponury paradoks, czyż nie?
Bierze
się to z tego, że pensje naszych dzisiejszych bohaterek i bohaterów
zależne są od samorządów… a te często-gęsto nie kwapią się,
by dofinansowywać ośrodki pomocy społecznej… lub nie mają na to
pieniędzy. Z kolei budżet państwa niby dotuje dodatek terenowy,
dodawany do pensji pracownika socjalnego wykonującego swoje
obowiązki w terenie. Wynosi on od lat 250 zł brutto. Do ministry
Rafalskiej wpłynęło pismo z prośbą o jego podwyższenie, ale nic
nie słychać, by spojrzała ona na nie przychylnym okiem.
I
stąd właśnie Czarny Protest. Zaangażowali się w niego nie tylko
działacze związków zawodowych, ale też niezrzeszeni w nich
pracownicy socjalni. Wybrano ubieranie się na czarno, ponieważ
protestujący obawiali się negatywnej społecznej reakcji na
klasyczny strajk. Wiadomo, przylepił się do nich negatywny
stereotyp, jakoby nic nie robili, tylko siedzieli, kawę pili,
kombinowali, jak tu ludzi biednych orżnąć, i jeszcze brali za to
ciężką kasiorę. Niestety, ale ów sposób myślenia podtrzymują
media, te same, co milczą na temat omawianego protestu.
Związkowcy
działający w tym sektorze nie są wszakże głupi, toteż
koncentrują się właśnie na walce o wzrost dodatku terenowego;
wiedzą, że dalece nie wszystkie samorządy są w stanie podwyższyć
pensje pracowników socjalnych. Rząd natomiast może. Jeżeli
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej nadal będzie w
tej kwestii milczało, działacze związkowy bynajmniej nie
wykluczają, że na czarnych ubraniach w pracy się nie skończy.
Rozważany jest chociażby strajk włoski, czyli nader pedantyczne,
aż nazbyt dokładne, a przez to powolne wykonywanie swoich
obowiązków.
Tak
czy owak, pracownikom socjalnym życzę wyższych zarobków i
dodatków do nich oraz lepszych warunków pracy.
I
kończę smutną konkluzją, że to wielka porażka polskiego
kapitalizmu oraz ustroju naszego państwa, iż osoby, które zawodowo
walczą z biedą jako zjawiskiem społecznym, same biedę cierpią.
Komentarze
Prześlij komentarz