Klasowa podstawa gospodarki
Kapitalistyczna propaganda głosi wszem i wobec, że najważniejsi są przedsiębiorcy, iż to na nich bazuje cała gospodarka. Przy czym jedynie pozornie chodzi o PRAWDZIWYCH przedsiębiorców, czyli osoby prowadzące działalność gospodarczą, ciężko przy niej harujące i nierzadko niemogące nawet wyjść na zero; przekaz ów rzeczonym mianem najczęściej określa kapitalistów – właścicieli bądź udziałowców wielkich koncernów i korporacji – którzy sami nie pracują, lecz fortuny swe czerpią z harówy innych ludzi. Aby jednak zamaskować, o kogo realnie w propagandzie chodzi, fałszywie wychwala ona pod niebiosa właścicieli małych i średnich firm… dla których kapitalizm, wbrew pozorom, wcale korzystny nie jest.
Oczywiście, przedsiębiorcy – ci PRAWDZIWI! – są gospodarce potrzebni. Przy czym w tym miejscu zauważyć warto, iż w każdym społeczeństwie odsetek osób wykazujących cechy pozwalające dobrze sobie radzić z prowadzeniem własnego przedsiębiorstwa (odpowiedzialność, pracowitość, strategiczne myślenie, elastyczność, odporność na stres, gotowość do podjęcia ryzyka, itp.) oscyluje wokół dziesięciu procent.
Jednakowoż to wcale nie oni – ani tym bardziej kapitaliści – stanowią podstawę gospodarki.
Ta bowiem nie funkcjonowałaby, gdyby nie proletariat, klasa ludzi wykonujących pracę najemną. Stanowiąca niemal całość każdego społeczeństwa. I uwaga – niejeden przedsiębiorca tak naprawdę właśnie do proletariatu się zalicza, jeśli świadczy, np. jako podwykonawca, usługi na rzecz większego podmiotu.
Bez proletariuszy, czyli pracowników (zatrudnienie których przybierać może różne formy) żaden system gospodarczy by się nie utrzymał, każdy bowiem bazuje na pracy; nasz gatunek, aby mógł się rozwijać i w ogóle przetrwać, musi wszak pracować. Bez proletariatu zatem żaden, najbardziej choćby uzdolniony czy pomysłowy przedsiębiorca nie odniósłby sukcesu; samemu naprawdę trudno to osiągnąć. Kapitaliści nie mieliby swych gigantycznych fortu; mało tego, w ogóle nie byliby kapitalistami, czyli posiadaczami kapitału, wypracowanego przez proletariat, lecz nietrafiającego w jego ręce (wyzysk).
Popularne przysłowie głosi, jak najbardziej trafnie, że bez pracy nie ma kołaczy. Nie tylko kołaczy, należałoby dodać, lecz całej sfery gospodarczej.
Niestety, nieludzki system kapitalistyczny bazuje na wyzyskiwaniu proletariuszy, czyli okradaniu ich z wynagrodzenia za pracę. Wypłata bowiem nie jest niczym innym, jak ceną za siłę robocza, udostępnioną kapitaliście na określony czas. Kapitalista ZAWSZE płaci za nią PONIŻEJ jej realnej wartości, co oznacza, że przez część swojego udostępnionego czasu pracownik wykonuje swoje obowiązki całkiem za darmo; pieniądze, których nie zapłaci, kapitalista bierze dla siebie, i z tego właśnie czerpie zysk.
Skala wyzysku może być oczywiście różna. Jeśli wynagrodzenie za pracę pozwala się utrzymać na godnym poziomie, jest on w zasadzie nieodczuwalny (co nie zmienia faktu, iż sam w sobie zawsze stanowi praktykę równie patologiczną, co kapitalizm jako taki); w przeciwnym wypadku zagraża zdrowiu, życiu i bezpieczeństwu.
Co mądrzejsi kapitaliści wiedzą, że aby praca była dobrze wykonana, należy za nią w miarę solidnie zapłacić, toteż dawkują wyzysk, nie przesadzają z nim. Nie brak jednak takich, co dążą do zwiększenia zysków za wszelką cenę, głównie poprzez maksymalną redukcję kosztów pracy, i dlatego płacą za nią jak najmniej (a najlepiej w ogóle; vide bezpłatne staże), przerzucają na pracownika ubezpieczenie społeczne (umowy śmieciowe, wymuszone samozatrudnienie; stąd tylu pozornych „przedsiębiorców”), oszczędzają na przestrzeganiu przepisów BHP, itd. Dlatego tym, czego w kapitalizmie można się dorobić, najczęściej są choroby zawodowe, a czasem przedwczesny zgon, z powodu wypadku chociażby.
Z tej właśnie przyczyny kapitalizm jest systemem tak nieludzkim oraz szkodliwym. Stanowiąca podstawę funkcjonowania gospodarki klasa społeczna jest wyzyskiwana, na jej wysiłku pasie się garstka pasożytów, co żadnej pracy – poza ewentualnie szczerzeniem zębów przed kamerą albo wysłuchiwaniem raportów specjalistów od zarządzania, których i tak nie rozumieją – nie wykonują.
Aby z tym walczyć, proletariat musi się organizować, przykładowo w związki zawodowe. Ale o tym wiadomo już od XIX wieku, kiedy kwestia wyzysku i sytuacji klasy robotniczej zaczęła być na poważnie analizowana przez naukowców zajmujących się powstającą wówczas socjologią. Doskonale też o tym wiedzą liczni działacze społeczni… jak również prawicowi politycy, wysługujący się kapitalistom, i dlatego utrudniający samoorganizację społeczną.
Komentarze
Prześlij komentarz