Chaotyczny imperializm
Dziś zaprzysiężenie zboczonego miliardera-faszysty, czyli oczywiście Donalda Trumpa, na prezydenta imperium zła (USA). Do Białego Domu wprowadzi się on już po raz drugi, po czteroletniej przerwie, kiedy zamieszkiwał tam Joe Biden.
Jeszcze jako prezydent-elekt, Donald Trump zaczął uprawiać swoją ulubioną „politykę” na portalach społecznościowych. Pochwalił się zatem w swych wpisach, że zamierza odkupić (lub przejąć siłą w razie potrzeby) Grenlandię od Danii, co Duńczykom, jak łatwo się domyślić, do gustu nie przypadło. Pragnie również przyłączyć Kanadę do USA, co także nie spotkało się z przychylną reakcją. Do tego dochodzi, także ogłoszona w mediach społecznościowych, chęć przejęcia pełnej kontroli nad Kanałem Panamskim; prezydent Panamy, co zrozumiałe, zareplikował dość ostro.
Z jednej strony można się zastanawiać, czy wpisy idioty można traktować poważnie (autorzy memów zareagowali z humorem, tworząc np. mapki USA rozebranych przez Kanadę i Meksyk, a nawet państwa Europejskie, w tym Polskę), z drugiej wszelako tenże idiota od dziś przez najbliższe cztery lata (jeśli wcześniej nie wyciągnie kopyt lub nie dojdzie do impeachmentu) stał będzie na czele najpotężniejszego militarnie i za sprawą swej imperialistycznej polityki stanowiącego największe zagrożenie dla globalnego pokoju, bezpieczeństwa oraz wolności państwa świata. Innymi słowy, facet jest straszliwie niebezpieczny, tym bardziej, że te jego wynurzenia nazbyt mocno kojarzą się z żądaniami terytorialnymi Hitlera wobec sąsiadów III Rzeszy, które doprowadziły do wybuchu II wojny światowej.
Czy zatem Stany Zjednoczone w trakcie drugiej kadencji Trumpa będą jeszcze większym zagrożeniem dla świata, niż są obecnie?
Powiedzmy sobie szczerze – państwo to nieodmiennie prowadziło będzie imperialistyczną politykę w imię interesów swoich kapitalistów, do której to klasy sam Trump się przecież zalicza. Będzie zatem wpływało, lub przynajmniej próbowało wpływać, na decyzję podejmowane przez rządy poszczególnych krajów, zwłaszcza tych, co znajdują się w amerykańskiej strefie wpływów, a także tych, o wpływ na które Waszyngton rywalizuje z Moskwą czy Pekinem. Jeśli zajdzie taka potrzeba, USA nie zawahają się wywołać wojny, bądź wesprzeć politycznie, militarnie lub handlowo państwo, które prowadzi działania zbrojne, np. popełniając ludobójstwo albo atakując sąsiada.
Innymi słowy, amerykański imperializm będzie się miał jak najlepiej, tyle, że biorąc pod uwagę durnotę Trumpa, a wręcz jego problemy z poczytalnością, może być bardziej chaotyczny, a przeto znacznie groźniejszy niż dotychczas.
Nie da się wszak wykluczyć, że ten idiota podejmie jakieś działania, może nawet zbrojne, przeciwko Danii/Grenlandii, Kanadzie albo Panamie; w każdym z tych państw amerykańskie koncerny lub korporacje mają swoje interesy, zaś na grenlandzkich złożach surowców nader chętnie jankescy kapitaliści położyliby łapy.
Trump może też zrobić coś, co prawie mu się udało w pierwszej jego kadencji, czyli rozpętać wojnę z Iranem… a ta łatwo mogłaby przeistoczyć się w konflikt o skali światowej. Wejścia wojsk amerykańskich na perskie terytorium życzyłyby sobie zarówno jankeskie koncerny naftowe, jak też sojusznicy USA w postaci Izraela i Arabii Saudyjskiej. Jeśli jednak Amerykanie wejdą do Iranu, tak łatwo stamtąd nie wyjdą, mogą za to sprowokować do reakcji Rosję i Chiny, sami zaś wciągnąć w awanturę państwa NATO… a wtedy III wojna światowa gotowa; tym razem oznaczała będzie najprawdopodobniej zagładę ludzkości, jako że potencjalnie zaangażowane strony dysponują bronią nuklearną.
Wielką groźbę niesie także zachowanie USA z prezydentem Trumpem na czele wobec Chin. Obecnie sytuacja między tymi państwami jest dość spokojna, lecz pamiętać należy, że amerykańskim, jak również europejskim koncernom rozwój gospodarczy Państwa Środka jest solą w oku. Chiny stają się też coraz atrakcyjniejszym partnerem gospodarczym oraz politycznym dla coraz to kolejnych krajów, czyli w naturalny sposób rywalizują z amerykańskim imperializmem o strefę wpływów. Oczywiście, chińska ekspansja gospodarcza i polityka zagraniczna nie są agresywne; koncerny z ChRL rywalizują z zachodnimi, japońskimi czy koreańskimi jakościowo i – zwłaszcza – cenowo, a coraz częściej także technologicznie, zaś Pekin nie wykazuje militarnych zapędów; jasne, życzyłby sobie powrotu Tajwanu do macierzy, ale w sposób pokojowy (gdyby Xi Jinping chciał wojny, dano by ją wywołał). Niemniej, zaatakowane Chiny będą się broniły, a mają czym… zaś do takiego ataku może dojść, jeśli Trump uzna, że będzie on na rękę USA, konkretnie zaś – amerykańskim kapitalistom. W pierwszej kadencji jego polityka wobec Chin była wyjątkowo niestała – raz nader agresywna, kiedy indziej przymilnie ugodowa. Jaka będzie teraz, zobaczymy.
I to jest kolejny problem z tym idiotą – co chwilę zmienia zdanie, nie wiadomo więc, czego się po nim spodziewać. Dlatego właśnie amerykański imperializm pod jego powtórzonym przewodnictwem może przybrać wyżej wspomnianą formę nader chaotyczną, a przez to jeszcze groźniejszą niż dotąd.
Chyba, że USA pogrąża się w kryzysie wewnętrzny, zarówno gospodarczym, jak i politycznym, czego też nie należy wykluczać.
Komentarze
Prześlij komentarz