Zawieszenie praw człowieka
Premier Donald Tusk zapowiedział, że chciałby wprowadzić „czasowe, terytorialne zawieszenie prawa do azylu”, oczywiście na wschodniej granicy Polski. A że z prawem unijnym dość mocno rozwiązanie takie by kolidowało, szef rządu (k)raju nad Wisłą zamierza przekonywać do niego Unię Europejską.
Jak łatwo się domyślić, oficjalnie chodzi tutaj o powstrzymanie „zalewu uchodźców”. Niczego takiego nie ma, osoby uchodźcze – usiłujące, przypominam, ratować swoje życie – są jednak brutalnie traktowane i wypychane do Białorusi lub zamykane w obozach koncentracyjnych, a bywa, że giną w polskich lasach. Popełnianie owej zbrodni rozpoczął PiS-owski nie-rząd, obecny, jakoby demokratyczny, ją kontynuuje; nic dziwnego, wszak to jedna i ta sama prawica. O azyl w Polsce rocznie stara się zaś niecałe 10 tys. osób, z czego zdecydowaną większość stanowią ludzie z Ukrainy, Białorusi oraz Rosji. Może byłoby ich więcej, gdyby polskie procedury azylowe nie były aż tak skomplikowane i uciążliwe. Swoją drogą, właśnie ich upraszczanie byłoby skutecznym sposobem na rozładowanie kwestii migracji i uchodźców, oczywiście do spółki z promowaniem pokoju oraz sprawiedliwości społecznej na całym świecie, nie wspominając o walce z katastrofą klimatyczną.
Okrutny pomysł pana Tuska słusznie skrytykowała pani Janina Ochojska, a także liczne osoby, którym leżą na sercu prawa człowieka. Prawo ubiegania się o azyl zalicza się bowiem do katalogu tychże, a jego zawieszanie jest bardzo niebezpieczne. Z „czasowego” szybko stać się może bezterminowym, objąć inne prawa, jak również wszystkie grupy ludności.
To zatem, co wydumał Donald Tusk, jest typowym dla prawicy – zarówno skrajnej, jak i umiarkowanej – zamachem na demokrację. Niestety, pan premier nie jest jedynym europejskim prawicowym politykiem, któremu marzą się podobne ksenofobiczne ustrojstwa; wrogość wobec migrantów i uchodźców od lat demonstruje zdecydowana większość prawicy w UE oraz na całym Zachodzie. Patologia ta dotyczy zresztą nie tylko polityków; w mediach też króluje ksenofobia, straszenie przed „obcymi”, zwłaszcza osobami czarnoskórymi tudzież muzułmanami.
Za tymi antydemokratycznymi krokami prawicy kryje się oczywiście interes tych, którym prawicowcy liżą buty, czyli kapitalistów. Żadne zawieszanie praw ani represje nie „uszczelnią” wszak granic, o czym Donald Tusk oraz inni prawicowi politycy doskonale wiedzą. Wtedy jednak więcej ludzi będzie przebywało na terytorium Polski czy innych krajów unijnych nieleganie, to zaś uczyni z nich jeszcze tańszą i jeszcze bardziej podporządkowaną klasie pasożytniczo-wyzyskującej siłę roboczą. Kapitaliści będą mogli bowiem straszyć takich pracowników/niewolników nie tylko zwolnieniem, lecz także oddaniem ich w ręce aparatu represji i nadzoru, deportacją (często w miejsce, gdzie grozi straszliwa śmierć za to, kim się jest), itd. Podejrzewam, iż zamiarem Donalda Tuska i jego prawicowych kolegów z całej UE jest właśnie doprowadzenie do czegoś takiego. A przy okazji, śladem Kaczyńskiego, rozbudza on w społeczeństwie demony nienawiści, ksenofobii, islamofobii czy rasizmu, celem przejęcia części chociażby elektoratu faszystowskiego PiS-u raz nazistowskiej Konfederacji. Wychodzi mu to tym lepiej, że sam – dokładnie tak, jak Kaczyński Jarosław – jest ksenofobem z silnym akcentem rasistowskim.
A tymczasem…
No właśnie, ani pan Tusk, ani inni prawicowcy – polityczni, medialni, itd. – zdają się nie rozumieć podstawowego faktu. Migracje są zjawiskiem w pełni naturalnym w dziejach ludzkości, występowały przez całą historię naszego gatunku (i innych człowiekowatych), i żadne represje ich nie powstrzymywały. Owszem, nie są one sprawą łatwą, często wiążą się z bólem oraz trudnościami, a nawet tragediami, niemniej na dłuższą metę przynoszą pozytywne efekty, od genetyki po gospodarkę.
I tu dochodzimy do clou sprawy. Szeroko pojęty Zachód (czyli kultura euroatlantycka) bez migracji nie będzie się rozwijał gospodarczo. Nie, nie chodzi o pozyskiwanie praktycznie niewolniczej siły roboczej, którą kapitalistyczni wyzyskiwacze pozyskują tak czy owak, ale o napływ kapitału intelektualnego, który do zmurszałych, wyjałowionych pod tym względem państw zachodnich przyjść może tylko z zewnątrz: z Azji (od Bliskiego pod Daleki Wschód i Indie, a także Rosję), Afryki, Ameryki Południowej…
Szeroko pojęta prawica, Donalda Tuska niestety wliczając, ma jednak zamknięte umysły (o socjopatii nie wspominam, ta bowiem integralnie wiąże się ze światopoglądem prawicowym, jedno stanowi element drugiego, zamknięty krąg), w związku z czym nie potrafi – a może nie chce – dostrzec prawideł zachodzących na świecie naszym kochanym. W szczególności dotyczy to oczywistości, które nie mieszczą się w prawicowym Matrixie, załadowanym nietolerancją, często wręcz nienawiścią, oraz nieprzeniknioną ciemnotą.
Komentarze
Prześlij komentarz