Wódczana chciwość kapitalistów
Na początek mała informacja związana z tematem notki. Nie jestem przeciwnikiem napojów alkoholowych jako takich. Wiele z nich lubię, np. piwo, co nie zmienia faktu, że obecnie ich nie piję, ponieważ zażywam leki na depresję. I nie wiem, czy do picia alkoholu wrócę nawet w sytuacji, kiedy będę mógł medykamenty owe odstawić (o ile kiedykolwiek to nastąpi); po prostu za nim nie tęsknię, nie jest mi potrzebny do codziennej egzystencji.
W określonych, niewielkich ilościach napoje alkoholowe są całkiem zdrowe, chociażby wspomniane piwo zawiera dużo witamin oraz pozytywnie działa na nerki. Nie zmienia to faktu, że nadużywany alkohol jest substancją uzależniającą (o wiele bardziej niż marihuana), a jego spożycie wpływa na reakcje psychomotoryczne, przez co w licznych sytuacjach jest niebezpieczne. Dlatego ograniczenia związane z reklamowaniem i sprzedażą wiadomych napojów uważam za słuszne. Przy czym pełna prohibicja, co swego czau udowodniono w USA, jest jeszcze gorsza.
Alkoholizm, podobnie jak większość nałogów, niszczy ludziom życie, przyczynia się do licznych tragedii oraz zalicza do najpoważniejszych kwestii społecznych. Jego przyczyn jest wiele, a łatwiejsza bądź trudniejsza dostępność wiadomych trunków to tylko jedna spośród nich i, jak przypuszczam, wcale nie najważniejsza. Co oczywiście nie zmienia faktu, że należy zwracać baczną uwagę na sposób, w jakich dystrybuowany jest alkohol, pewne bowiem formy owej dystrybucji są potencjalnie naprawdę groźne. A kapitaliści, jako bestie z natury chciwe oraz wyzbyte zasad moralno-etycznych, kiedy idzie o maksymalizację zysku, wykazują nielichą pomysłowość.
Mamy oto w Polsce nową alkoholową aferę. Pewna spółka produkująca musy owocowe w torebkach, adresowane głównie dla dzieci i młodzieży, wypuściła na rynek nader podobne torebki, tyle że zawierające wódkę. Mało tego, z informacji, jakie znajduję w internecie, wynika, iż na sklepowych półkach umieszczano je (nie wiem, na ile świadomie ze strony sprzedawców) przy tych owocowych. A pomylić je bardzo łatwo. Z jednej strony rodzi to zagrożenie, iż młodzi ludzie zamiast po mus owocowy sięgną po gorzałę, z drugiej…
Ano właśnie. Picie wódki z takiej torebki mnie osobiście wydaje się po prostu obrzydliwe (mus okej, ale nie wysokoprocentowy napój!); nie wiem też, czy trunek ów przypadkiem nie wchodzi w jakieś reakcje chemiczne z materiałem, z jakiego wykonane jest to opakowanie. Gorszą sprawę widzę wszelako w czym innym, mianowicie w ilości sprzedawanego w ten sposób alkoholu. Jest ona mała, i to właśnie jest niebezpieczne.
Częste przyjmowanie niewielkich dawek substancji uzależniających to prosta droga do popadnięcia w nałóg, szczególnie, że wydaje się „bardziej w porządku” (lub „mniej nie w porządku”) niż rzadsze przyjmowanie dawek większych. To taki mit, że „jeden papieros raz na jakiś czas nie zaszkodzi” – otóż właśnie zaszkodzi, i to bardzo, bo z jednego raz na jakiś czas szybko robi się sto na dzień, co miałem nieprzyjemność obserwować na własne oczy.
W Polsce bardzo ponurym przykładem takiego procesu, związanym z alkoholem, są tak zwane małpki, czyli miniaturowe flaszeczki wódki, wprowadzone na rynek przez Janusza Palikota, dość bezczelnego kapitalistę, który przez jakiś czas udawał lewicowego polityka (wedle spiskowych, acz pewnie niezbyt oderwanych od rzeczywistości teorii dziejów, na polecenie PO), czym wydatnie lewicy zaszkodził. Właśnie małpki, ze względu na niską cenę oraz pozornie „bezpieczną” pojemność, mocno przyczyniły się do rozprzestrzeniania alkoholizmu w naszym społeczeństwie… a zawsze mieliśmy z nim problem. Obecnie Polska zajmuje drugie miejsce (wg Eurostatu) w Unii Europejskiej pod względem zgonów z powodu zaburzeń związanych ze spożyciem alkoholu, około 600-800 tys. osób cierpi u nas na alkoholizm, a ponad 3 mln na problemy alkoholowe. Małpki znacząco wpłynęły na to, iż dane owe są tak ponure. Rzecz jasna, dochodzą do tego jeszcze inne czynniki, takie jak beznadzieja życia w kapitalizmie, która skłania, a niekiedy wręcz zmusza do sięgania po substancje psychoaktywne… Lecz to już temat na odrębną analizę.
Tubki z wódką mogą być jeszcze groźniejsze od małpek.
Obecność na rynku jednych i drugich to oczywiście pochodna chciwości kapitalistów, którym normalna dystrybucja napojów alkoholowych wydaje się niewystarczająca pod względem uzyskiwanych dochodów, toteż wdrażają takie jej metody, które tym łacniej przyczynią się do spotęgowania uzależnienia klientów, czyli zwielokrotnienia zysków. Ludzkie zdrowie, bezpieczeństwo oraz szczęście (nałogowiec zdecydowanie nie jest szczęśliwy, podobnie jak osoby w jego otoczeniu) nie tylko można, ale wręcz należy poświęcić, żeby zbić fortunę.
Dlatego organa państwa powinny czym prędzej zająć się problemem torebek z wódką.
Komentarze
Prześlij komentarz