Niewolnik idealny
W latach 90. ubiegłego stulecia, kiedy to wdrażano nad Wisłą dziki kapitalizm w barbarzyńskim wydaniu neoliberalnym/neokonserwatywnym (oczywiście istnieje nadal, w lekko jeno zmodyfikowanej formie), propaganda narzucała proletariuszom – w każdym razie tym, którzy nie stracili zatrudnienia, a pamiętać należy, iż były to czasy ogromnego bezrobocia, dziś w znacznej mierze ukrytego – wzorce „stylu życia”, czyli to, co obecnie określane jest trafnym mianem kultu zapierdolu.
Przykładowo, firma Procter & Gamble opisywała wówczas wzorzec idealnego pracownika: Przede wszystkim jest to człowiek dostrzegający różnicę między pracą a karierą, który zdecydował o określonym stylu życia (najczęściej oczywiście nie była to, ani nadal nie jest, decyzja, lecz efekt przymusu ekonomicznego – przyp. W. K.). Wybrał pracę nie od 8 do 16, a stałe podwyższanie poprzeczki i posiada ciągle niespełnione aspiracje (prosta droga do wypalenia zawodowego, depresji i innych schorzeń – przyp. W. K.). (…) Codziennie przychodzi do biura już o 7.30, a do domu udaje mu się wrócić dopiero około 19. A po kilku lub kilkunastu latach dostaje zawału bądź wylewu, nie wspominając o popadnięciu w alkoholizm, narkomanię albo i jedno, i drugie.
Innymi słowy, pracownik idealny to po prostu mentalny niewolnik, który w imię narzuconych mu (w wyniku prania mózgu) aspiracji, niemożliwych najczęściej do zrealizowania, poświęci całe swoje życie firmie, harując i generując zysk kapitaliście. Czasami dostanie za to jakieś wynagrodzenie (ogromnie zaniżone w stosunku do wygenerowanej przez jego siłę roboczą wartości), pod warunkiem wszelako, że praktycznie nie będzie miał czasu wolnego, poza ewentualnie tym przeznaczonym na zaspokojenie elementarnych potrzeb podtrzymujących biologiczną egzystencję. Ach, wspomniane aspiracje dotyczą rzecz jasna kariery, nie szczęścia osobistego czy rodzinnego, te bowiem są „zbytkami”. Gdy zaś człowiek taki nie da rady już dłużej zasuwać, bo nie pozwoli mu na to zniszczone zdrowie fizyczne tudzież psychiczne… cóż, wyląduje na bruku, a firma znajdzie sobie kolejnego niewolniczka, czeka wszak stu chętnych na „zrobienie kariery”.
Oczywiście patologiczny ów wzorzec w kapitalizmie – zwłaszcza neoliberalnym/neokonserwatywnym, jaki panuje w Polsce – obowiązuje w dalszym ciągu, nawet jeśli nie powszechnie, to w zdecydowanej większości koncernów i korporacji, a nawet mniejszych przedsiębiorstw. Jasne, są i mądrzy kapitaliści, którzy wiedzą, że aby ludzie pracowali solidnie i wydajnie, zapewnić należy im dobre warunki oraz możliwość odpoczynku, większość wszelako nadal szuka niewolników, jacy poświęcą wszystko harówie, nie oczekując w zamian niczego, a już zwłaszcza wynagrodzenia.
Kult zapierdolu szerzą również (najczęściej w mediach, ale też, jak sądzę, w różnego rodzaju ośrodkach edukacyjnych), propagandyści pozujący na autorytety intelektualne, tacy jako prof. Matczak bądź stara Kulczykowa.
Tymczasem młode pokolenie, które właśnie wchodzi lub niedawno weszło na rynek pracy (generacja Z), coraz częściej kwestionuje ów model pracy… znaczy, niewolnictwa. Ludzie ci nie tylko mają konkretne oczekiwania wobec płacy – jak najbardziej słusznie, po to bowiem człowiek pracuje, żeby się utrzymać – oraz świadczeń pozapłacowych, ale też czasu wykonywania obowiązków zawodowych. Wcale nie chcą zasuwać przez całą dobę; przeciwnie, pragną wolnych chwil dla siebie, swoich bliskich i przyjaciół, czasu, który poświęcić mogą na rozrywkę, odpoczynek i regenerację, potrzebne chociażby po to, aby mogli lepiej pracować.
Co mądrzejsi ekonomiści, politycy (głównie lewicowi), a nawet kapitaliści, tak w Polsce, jak i w wielu innych państwach, dostrzegać poczynają, że oczekiwania pokolenia Z w żadnym wypadku nie są „fanaberią” ani wyrazem „lenistwa”, jak twierdzą neoliberałowie/neokonserwatyści, czyli piewcy dzikiego kapitalizmu, lecz czymś bardzo korzystnym dla poszczególnych przedsiębiorstw oraz dla gospodarki jako takiej.
Jeżeli ci młodzi ludzie pozostaną zdeterminowali i będzie ich jak najwięcej, istnieje pewna szansa, że zmuszą klasę pasożytniczo-wyzyskującą do zaprzestania stosowania wzorca niewolnika idealnego. Jeśli tak, osoby przedstawicielskie pokolenia Z nie dorobią się wylądowania na łóżku szpitalnym z przepracowania tudzież nadmiernego stresu, natomiast ich droga do grobu będzie znacząco dłuższa.
Komentarze
Prześlij komentarz