Trzecia Droga do choroby

Jak wiemy publiczna opieka zdrowotna w Polsce – mimo wysiłków lekarzy, pielęgniarek, ratowników oraz innych pracowników medycznych – funkcjonuje, delikatnie rzecz ujmując, nie najlepiej zgoła. Jest to, o czym wielokrotnie pisałem, efekt bardzo niewydolnego składowego systemu finansowania, wprowadzonego przez prawicową koalicję AWS-UW, czyli dzisiejszy POPIS. Jest on drogi, gdyż pochłania środki na utrzymanie NFZ-u oraz obsługę pobierania składek przez ZUS, a przy tym niewydolny, ponieważ do placówek opieki zdrowotnej trafia koniec końców zbyt mało pieniędzy; nakładają się na to takie patologie, jak umowy śmieciowe, które pozwalają kapitalistycznym wyzyskiwaczom nie ubezpieczać zdrowotnie pracowników. Co gorsza, samo dysponowanie środkami też jest wadliwe, płaci się bowiem za leczenie, nie zaś wyleczenie pacjenta… Niedoskonałości systemu mnożyć można by długo.

A teraz może być jeszcze gorzej. Od pewnego bowiem czasu Trzecia Droga, ze szczególnym uwzględnieniem Polski 2050 we współpracy z jednym z czołowych idiotów polskiej sceny politycznej, czyli Ryszardem Petru, mówi o zmniejszeniu składek ubezpieczenia zdrowotnego. Nie dla wszystkich jednak, tylko dla kapitalistów (tych, co w ogóle je płacą), dla niepoznaki propagandowo określanych „przedsiębiorcami”.

Rzecz jasna, spowoduje to, że na leczenie pacjentów pójdzie JESZCZE MNIEJ pieniędzy, co jak łatwo się domyślić, poskutkuje jeszcze niższą jakością terapii, zgonami, wydłużeniem terminów zabiegów (a wiemy, że na niektóre czekać trzeba absurdalnie długo…), w razie natomiast pandemii wszystko sypnie się jeszcze bardziej niż podczas zarazy COVID-19… Zarazem składami o wiele mocniej niźli dotąd obciążeni zostaną pracownicy oraz osoby prowadzące – często wymuszoną przez kapitalistów – jednoosobową działalność…

Gdy zatem propozycja Trzeciej Drogi wejdzie w życie, system może się nie zawali, ale będzie funkcjonował znacznie gorzej niż obecnie. Czyli fatalnie.

Za to na kontach wyzyskiwaczy przybędzie forsy, o co prawicowym politykom wszak chodzi.

No właśnie, będzie to dalsza patologizacja nadwiślańskiego systemu podatkowego, który – jak podkreślają co mądrzejsi, kompetentni ekonomiści – formę ma wręcz absurdalną. Na papierze jest taki, jak być powinien, czyli progresywny – im więcej zarabiasz, tym procentowo płacisz wyższe daniny publiczne. W praktyce wszelako okazuje się on systemem regresywnym – osoby mniej i średniozamożne są w stosunku do swoich dochodów BARDZIEJ obciążone podatkami, składkami tudzież innymi opłatami, niż najbogatsi burżuje. Im więc MNIEJ zarabiasz, tym procentowo WYŻSZE daniny odprowadzasz. Jest to nie tylko patologia i absurd, ale też przyczyna złego funkcjonowania sfery usług publicznych w (k)raju nad Wisłą, opiekę zdrowotną oczywiście wliczając.

Wszelako druga strona medalu wygląda tak, że samo w sobie podnoszenie składek na ubezpieczenie zdrowotne też nie uzdrowiłoby – nomen omen – systemu, albowiem sama jego natura rodzi niewydolność.

Najskuteczniejsze lekarstwo proponuje Lewica. Polega ono na likwidacji NFZ-u i systemu składkowego, i zastąpieniu go finansowaniem opieki zdrowotnej z budżetu państwa. Rozwiązanie takie funkcjonuje w licznych państwach zachodnich (np. w Skandynawii czy Wielkiej Brytanii) i choć ma swoje wady (idealnego zresztą nie będzie; zdrowie publiczne jest zbyt skomplikowaną materią), sprawdza się o wiele lepiej niż model składkowy.

Rzecz jasna, warunkiem skutecznej terapii byłoby wprowadzenie REALNEJ progresji podatkowej. Niestety, trudno liczyć, by na coś takiego zgodziła się polska prawica, zarówno ta z koalicji rządowej, jak i rzekomo „opozycyjna”.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Złodziej, karierowicz, prezes

Zgon fanatyczki

Bez zasług