Ani Miriam, ani Józio
Jutro Święto Wojska Polskiego, ustanowione w rocznicę Bitwy Warszawskiej, stoczonej 15 sierpnia 1920 roku. Polska armia, naprędce sklecona i bardzo słabo uzbrojona, odparła pod stolicą świeżo powstałego państwa naprędce sklecone i bardzo słabo uzbrojone oddziały Armii Czerwonej, prowadzące kontrofensywę, spowodowaną zajęciem przez Polaków Kijowa kilka miesięcy wcześniej. Był to punkt zwroty wojny polsko-bolszewickiej, zakończonej ostatecznie w roku 1921, kiedy to zawarto Traktat Ryski, ustanawiający granicę Polski i Rosji Radzieckiej.
Wokół tegoż konfliktu zbrojnego (jak i chyba wszystkich innych) narosło wiele mitów. Ot, choćby taki, że Polska zatrzymała wówczas inwazję komunizmu na Europę. Jest to nieprawda, Lenin ani Trocki, ani nikt z radzieckich władz Rosji nie panował czegoś takiego; bolszewicy skupieni byli na lokalnej wojnie domowej ze zbrodniczymi kontrrewolucjonistami. Jednakże zajęcie przez Polaków Kijowa – uznawanego wówczas za miasto czysto ROSYJSKIE – sprawiło, że wielu Białych przystąpiło do bolszewików, a w społeczeństwie rosyjskim narosła wola walki z Polską. Okazało się, że pod naporem wojsk Tuchaczewskiego i Budionnego oddziały polskie wycofywały się z Ukrainy, co w władzom Moskwie dało złudne poczucie sukcesu; wówczas postanowiono wywołać rewolucję w Polsce (co było niemożliwe) i wspomóc dogorywająca rewolucję na Węgrzech oraz w Niemczech (praktycznie już martwą). Jednakże pod Warszawą Wojsko Polskie się przegrupowało, odparło czerwonoarmistów i zaczęło własną kontrofensywę. Ot, i cała historia. Przegrana Rosjan wynikała też z głupoty Stalina, który doradzał Budionnemu, żeby oblegał Lwów, w zawiązku z czym Armia Konna nie dotarła pod Warszawę. A podczas swoich czystek Stalin wykończył Tuchaczewskiego, który o tym wiedział. Pewną pomoc przysłali też Amerykanie – chodzi o pilotów, wśród których był Merian C. Cooper, późniejszy twórca postaci King Konga (ludzie ci dużo dobrego zrobili jako zwiadowcy lotniczy), a także o przeterminowane konserwy, jakie dostały się w ręce jednego z oddziałów Armii Czerwonej i spowodowały zatrucia pokarmowe u żołnierzy.
Inny mit dotyczy księdza Skorupki, który miał jakoby polec bohaterską śmiercią, wiodąc polskich żołnierzy w bój. Prawda była taka, że faktycznie przebywał na linii frontu, ale nikogo nigdzie nie wiódł, lecz przypadkowo oberwał, kiedy udzielał jednemu z rannych ostatniego namaszczenia.
Ale najzabawniejsze mity dotyczą tego, kto w sierpniu 1920 roku dowodził Polakami.
Krótko po zwycięskiej batalii wrodzy wobec Józefa Piłsudskiego i jego obozu politycznego endecy (skrajna prawica), aby zdyskredytować marszałka, głosić poczęli, że Wojsko Polskie dowodzone było tak nieudolnie, iż interweniować musiała… Matka Boża (co ciekawe, endecy byli fanatycznymi antysemitami, tymczasem czczona przez nich Miriam z Nazaretu była Żydówką, podobnie jak wszystkie jej dzieci, z Jezusem na czele), która ukazując się w jedno ze swoich świąt kościelnych, dała Polakom wygraną. Chodzi oczywiście o tzw. „Cud nad Wisłą”. W brednię tę do dziś wierzą – obawiam się, że całkiem liczni – katolicy, zapewne nie tylko o radykalnie prawicowej orientacji politycznej.
Z kolei piłsudczycy i większość nie-endeków propagowała wieść, że to światłemu dowodzeniu Piłsudskiego Polska zawdzięcza odparcie rosyjskiej kontrofensywy.
Prawa była zupełnie inna. Ani Miriam z Nazaretu, ani Józef Piłsudski nie mieli z tym zwycięstwem nic wspólnego.
Żadne siły nadprzyrodzone – ani żydowskiego, ani jakiegokolwiek innego pochodzenia – w Bitwie Warszawskiej udziału oczywiście nie brały. Co się tyczy Piłsudskiego, to… siedział on wówczas u kochanki (późniejszej zony), spanikowany przebiegiem wojny, jaką sam wywołał, chcąc podbić Ukrainę i uczynić z niej satelickie wobec Polski państewko. Nieco wcześniej złożył insygnia Naczelnego Wodza na ręce premiera Wincentego Witosa. Ten jednak wykazał się instynktem politycznym oraz poczuciem honoru i nikomu o tym nie wspomniał. Kiedy Bitwa Warszawska została wygrana, Witos potajemnie zwrócił stanowisko Piłsudskiemu. Mimo iż nie nagłaśniał sprawy, Piłsudski obawiał się, że lider PSL-u „Piast” może przypomnieć społeczeństwu o jego tchórzostwie, toteż Witos był jednym z polityków prześladowanych przez krwawą dyktaturę sanacyjną.
Kto zatem dowodził Wojskiem Polskim w sierpniu 1920 roku? Ano, generał Tadeusz Rozwadowski, szef Sztabu Generalnego. Opracowanym przez niego manewrom Polska zawdzięcza zwycięstwo. Warto w tym miejscu dodać, że w odróżnieniu od Piłsudskiego, który nigdy żadnej szkoły wojskowej ani oficerskiej nie ukończył i był wprawdzie dobrym terrorystą, ale zaledwie paramilitarnym amatorem, generał Rozwadowski pozostawał doskonale wykształconym (zwłaszcza technicznie, doświadczonym wojskowym (wieloletnia służba w armii austro-węgierskiej), wybitnym strategiem oraz wynalazcą.
Właśnie jego warto jutro wspominać, nie Piłsudskiego. A brednie od Cudzie nad Wisłą najlepiej okryć zasłoną litościwego milczenia.
Komentarze
Prześlij komentarz