Dobry pogrzeb

Niedawno czytałem, że u naszych południowych sąsiadów, w Republice Czeskiej konkretnie, od kilkunastu już lat trwa moda na… nierobienie pogrzebów. Zwłoki najczęściej się kremuje, rodzina zmarłego może potem odebrać urnę z prochami (bywa, że robi to po dłuższym czasie, nawet po latach) i zabrać ją do domu, pochować w kolumbarium, ewentualnie rozsypać zawartość w wyznaczonym miejscu. Uroczystości pogrzebowe – z reguły świeckie, prowadzone przez wyspecjalizowane firmy, gdyż mowa tu o jednym z najbardziej zlaicyzowanych społeczeństw Europy – owszem, są organizowane, ale coraz rzadziej, a zamiast wystawnych styp, robią Czesi przyjęcia dla kilku lub kilkunastu najbliższych osób… o ile jakiekolwiek.

Powody, dla których nasi południowi sąsiedzi tak postępują, są zróżnicowane. Niektórzy rezygnują z „klasycznego” pogrzebu, żeby zaoszczędzić; trumna, uroczystość, stypa i reszta ceregieli związanych z wyprawieniem bliskiego(ej) w ostatnią podróż do Nawii są bardzo drogie (chyba niezależnie od miejsca na świecie). Sama kremacja i zabranie urny są o wiele tańsze. Inni kierują się wyrażoną jeszcze za życia wolą odchodzących. A i nie brak ludzi, którym nierobienie pogrzebu pomaga pogodzić się z traumą wywołaną śmiercią członka rodziny, przyjaciela, kolegi…

Ogólnie, rozumiem Czechów w tym względzie i zazdroszczę im, że mają takie możliwości związane z podróżą do Nawii. Nam w Polsce pozostają groby, choć podobno pojawiły się też kolumbaria. Prawo nie przewiduje możliwości chociażby rozsypania prochów. Lewica (dawniej SLD) już dwa czy trzy razy przygotowywała projekt ustawy, który miał to zmienić – zakładał utworzenie pól pamięci, na których, zgodnie z wolą zmarłego lub jego rodziny, można byłoby takiego rozsypania dokonać (kilka razy o tym pisałem) – ale okoniem stawała klerykalna prawica (PiS, PO, itd.), no i Kościół katolicki rzecz jasna.

Owszem, przybywa w (k)raju nad Wisłą świeckich pogrzebów, co jest najprawdopodobniej związane z dwoma postępującymi procesami: laicyzacją oraz zubożeniem społeczeństwa. Ale uroczystość, taka czy inna, musi być! Jesteśmy do niej mocno przywiązani. Stypy ostatnio ograniczono, lecz stało się to za sprawą pandemii.

W ogóle jako społeczeństwo (naturalnie, nie każdego jej członka i nie każdej członkini prawidłowość owa dotyczy, ale znacznego odsetka – owszem) chyba jesteśmy niewolnikami różnego rodzaju tradycji, konwenansów, zwyczajów, uroczystości, itd. Tymczasem wyprawienie bliskiej osoby w podróż do Nawii jest dla wielu osób przeżyciem bardzo ciężkim, bywa, że i traumatycznym. Organizowanie wystawnych uroczystości, imprez typu stypa, itd. może być pomocne w poradzeniu sobie z taką sytuacją, ale u wielu ludzi tylko zwiększa ból (zwłaszcza, jak się patrzy na tę typowo polską obłudę, co właśnie podczas pogrzebów najczęściej wychodzi na wierzch), szczególnie, jeśli pogrzeb robiony jest na zasadzie: „Bo co ludzie powiedzą?”, czyli wynika właśnie z owego niewolniczego przywiązania do tradycji, konwenansów, uroczystości, itd.

Dlatego uważam, że regulacje prawne odnośnie pochówku powinny być możliwie najbardziej liberalne i dawać ludziom dużo możliwości. Niechby każdy wybierał, czy chce umieścić trumnę lub urnę drogiego(ej) zmarłego(ej) w grobie albo kolumbarium, zabrać prochy do domu, azali je rozsypać w wybranym miejscu. Czy chce mieć świecką lub religijną uroczystość pożegnania osoby odchodzącej do Nawii, czy też nie. I tak dalej. Wyznacznikiem przy tworzeniu przepisów regulujących prochówek powinny być głównie kwestie związane z zapewnieniem bezpieczeństwa zdrowotnego (od zmarłych można zarazić się różnymi chorobami, a rozkład generuje substancje toksyczne) i higieny. No i powinniśmy też mieć szerokie możliwości decydowania, co spadkobiercy mają zrobić z naszymi ciałami po śmierci.

Co do mnie, to chciałbym, aby moje ciało skremowano i rozsypano prochy, już to na polu pamięci (jeżeli takowe do tego czasu powstaną, w co wszelako wątpię), już to w lesie albo na łące. Podoba mi się też idea sadzenia drzew w urnach, toteż i taka opcja jak najbardziej wchodzi w grę. Nie chcę mieć nagrobka (te są dla żywych, umarli ich nie potrzebują), uroczystości pogrzebowej – jeśli już, to świecką – ani stypy, bo i po co spadkobiercy mieliby przepłacać?

A tak w ogóle, możliwość rozsypywania prochów TRZEBA BĘDZIE wprowadzić, i to raczej prędzej niż później, bo w przeciwnym wypadku na cmentarzach zabraknie miejsc.

Ot, taka „pogrzebowa” notka z okazji zbliżających się Walentynek.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor