Zasuwaj i milcz

Chyba wszyscy wiemy, że zarobki w Polsce (poza na tyle nielicznymi, że uznać je należy za wyjątki, sektorami czy pojedynczymi przedsiębiorstwami) są zbyt niskie – zarówno w stosunku do wydajności pracy, jak i do inflacji. Sytuacja ta nie zmienia się, odkąd prawica postsolidarnościowa, wysługująca się międzynarodowym koncernom i korporacjom, narzuciła nam dziki kapitalizm. Nic dziwnego, skoro jako państwo i społeczeństwo mamy być rezerwuarem TANIEJ siły roboczej…

Oczywiście, nie wszyscy polscy robotnicy dostosowują się do panującego nad Wisłą, stanowiącego ponure dziedzictwo kilkuset lat pańszczyzny etosu parobka, toteż proletariat walczy o swoje (tyle, że prokapitalistyczne media, poza niszowymi lewicowymi, rzadko o tym informują). Ostatnio, dla przykładu, podwyżki i rekompensaty wywalczyli górnicy, w zeszłym z kolei roku protest w Paroc Polska zakończył się sukcesem robotników (wspieranych, dodajmy, przez polityków Lewicy). Nawet w polskich (tzn. w Polsce zlokalizowanych, boć polską własnością przecież one nie są) magazynach Amazona – firmy mającej na świecie opinię obozu koncentracyjnego – działania związków zawodowych przyczyniły się do poprawy warunków zatrudnienia, w tym oczywiście pieniężnych.

Trzeba zresztą zaznaczyć, że kiedy dochodzi do sporów zbiorowych, a nawet strajków, to nadwiślańscy pracownicy z reguły nie stawiają szczególnie wygórowanych żądań; przeciwnie, to, czego się domagają, najczęściej jest bardzo realistyczne. Przykładowo, załoga PZL Świdnik (producent części lotniczych) chce wyższych zarobków; walczy o nie za pośrednictwem związków zawodowych. Ale nie oczekuje pod tym względem żadnych kokosów, lecz zaledwie podwyżek zgodnych z wartością inflacji. Czyli czegoś, co powinno być standardem (acz w kapitalizmie, rzecz jasna, nie jest, albowiem jak wiemy, im MNIEJ pracownik zarobi, tym WIĘKSZE zyski wpływają na konta właścicieli przedsiębiorstwa). Ale i na to zarząd spółki nie chce się zgodzić. Dziewiętnaście tur rozmów zakończyło się fiaskiem, tzn. nie zawarto porozumienia. Teraz do akcji wkroczyć ma mediator, a jeśli i on nic nie wskóra, to robotnicy w referendum poparli strajk jako możliwą formę nacisku. Czy do niego dojdzie, czas pokaże.

Historię tę od wielu innych rozgrywających się obecnie w (k)raju nad Wisłą odróżnia godna ubolewania postawa zarządu przedsiębiorstwa. Otóż, spory płacowe w kapitalizmie – wszystko jedno, polskim azali jakimkolwiek innym – stanowią rzecz normalną; nie ma nic, ale to nic dziwnego w tym, że pracownicy negocjują, niekiedy ostro, tzn. w postaci sporów zbiorowych, wysokość swoich wynagrodzeń. Tak właśnie wygląda nieustający (tzn. dopóki istnieje własność prywatna środków produkcji) konflikt klasowy. Przebieg podobnych wydarzeń z reguły jest jawny. No, i tu właśnie pojawia się element wyróżniający PZL Świdnik na niekorzyść.

Otóż, zarząd owej spółki utajnił negocjacje ze związkowcami. Podobno składał im jakieś propozycje (nie usatysfakcjonowały one proletariuszy, skutkiem czego dotychczasowe rozmowy zawiodły i może dojść do strajku), ale jakie, tego nie wiadomo, gdyż szefostwo… zabroniło załodze wypowiadać się na ten temat dla mediów. Robotnicy nie posłuchali i nagłaśniają swój protest (pisze o nim chociażby portal Strajk: https://strajk.eu/skandal-w-swidniku-zarzad-fabryki-zabronil-robotnikom-rozmawiac-z-mediami-nie-posluchali/), co nie zmienia faktu, że sam ów zakaz uznać należy za skandaliczny.

Jako się rzekło, kapitaliści w Polsce rzadko posuwają się aż tak daleko, by zakazywać protestującym pracownikom wypowiadania się o swojej walce dla mediów… niemniej przypuszczać można, iż takich sytuacji będzie przybywało, w miarę dziczenia kapitalizmu jako systemu (z natury wszak barbarzyńskiego). Jak wiemy, sprowadza on człowieka do roli wyłącznie narzędzia maksymalizującego zyski właścicieli środków produkcji. Człowiek to czynić zarówno jako pracownik – czyli tyrać możliwie najdłużej, możliwie najciężej, za możliwie najniższe pieniądze – jak też konsument, najlepiej bierny i bezmyślny, zatem nabywający to, co mu się podsunie.

A przecież narzędzia nie mówią, zwłaszcza zaś nie protestują przeciwko sposobowi, w jaki są wykorzystywane, ani przeciw samemu faktowi wykorzystywania. Skoro zatem człowiek w kapitalizmie pozostawać ma li tylko narzędziem służącym bogaceniu się żerujących na jego pracy wyzyskiwaczy, no to powinien jedynie zasuwać z pochylonym łbem, trzymając gębę na kłódkę, zupełnie jak niewolnik w starożytnym Rzymie albo chłop pańszczyźniany.

I takie właśnie odczłowieczające podejście ze strony kapitalistów będzie, jako się rzekło, coraz powszechniejsze. Chyba, że nieludzki system kapitalistyczny radośnie sobie runie, co oby nastąpiło jak najszybciej!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor