Praca i wolność

Trwa strajk w Solarisie, jak również w fabrykach Bison, protestują sadownicy, inne tego typu akcje są zapowiadane. Nic dziwnego – ceny rosną, zarobki niekoniecznie (bywa, że maleją, mimo iż właściciele firm, które w czasie pandemii nie miał żadnych przestojów ani strat, wzięli pieniądze z tarczy antykryzysowej – ot, kapitalizm), ludzie zatem walczą o środki potrzebne do życia, których wyzyskiwacze skąpią.

Na rzecz proletariatu działa (nareszcie! – chciałby się powiedzieć) Lewica, której posłowie tudzież działacze młodzieżowi wsparli, jak wiemy, strajk w zakładach Solarisa; i nie jest to ich pierwsze zachowanie tego typu. Owo wsparcie, a przede wszystkim sam strajk wzbudziły niesmak, przechodzący często w furię, wśród polityków oraz (zwłaszcza) sympatyków Platformy Obywatelskiej. To, że robotnicy nie tylko domagają się 400 zł podwyżki (wcześniej chcieli większej, ale dwukrotnie obniżyli swoje oczekiwania w tym zakresie, na co i tak szefostwo się nie zgadzało, i ta właśnie niezgoda doprowadziła do strajku), ale jeszcze aktywnie o nią walczą, Platformersi określili mianem „komunizmu”, a nawet „stalinizmu”. No bo, jak to człowiek może domagać się więcej pieniędzy za swoją pracę, skoro powinien tylko harować na bogactwo kapitalistów, nie oczekując niczego w zamian (takie podejście do roli pracowników wykazuje oczywiście nie tylko PO, lecz cała prawica, reprezentująca wszak interesy kapitalistycznych wyzyskiwaczy). Co do Lewicy, to w licznych komentarzach działaczy i sympatyków PO pojawiło się oczekiwanie, by nie wspierała ona strajków, lecz „walczyła o wolność”.

Tylko, że strajk jest formą takiej właśnie walki. Podobnie jak negocjacje płacowe oraz wszelkie inne sposoby dbałości o przestrzeganie praw pracowniczych.

Liberałowie, konserwatyści i inni prawicowcy nie potrafią (nie chcą) zrozumieć, że człowiek może być wolny tylko i wyłącznie wtedy, gdy jego byt jest stabilny i bezpieczny od strony materialnej. Czyli, mówiąc po ludzku, kiedy ma za co żyć. W przeciwnym wypadku pojawia się przymus ekonomiczny, zmuszający do zdobycia środków utrzymania, co w kapitalistycznych warunkach podporządkowuje pracującego na swój byt człowieka kapitaliście – bo to on w ramach łaski może wydać te środki robotnikowi, jaki zasuwa na jego bogactwo. Każda forma przymusu stanowi ograniczenie wolności; ekonomicznego oczywiście też to dotyczy.

Ujmując rzecz prosto, im człowiek biedniejszy, tym gorsze warunki zatrudnienia – od niego wszak zależy przeżycie – jest gotów przyjąć, byleby zdobyć jakiekolwiek pieniądze. A zatem kapitalista może takiego walczącego o byt pracownika ograbić z wolności, zmuszając chociażby do pracy w nienormowanym wymiarze czasu (jeśli proletariusz się na to nie „zgodzi”, wyleci z roboty z wilczym biletem), do przedłożenia życia zawodowego nad rodzinne, do bycia gotowym na każde wezwanie, itd.

Rzecz jasna, praca jako taka jest niezbędna do zdobycia gwarantujących wolność środków utrzymania (osoby, które nie mogą jej podjąć, chociażby z przyczyn zdrowotnych, muszą mieć zapewnioną pomoc ze strony państwa), nie może ona jednak mieć charakteru niewolniczego, czyli oznaczać całkowitego podporządkowania życia kwestiom zawodowym, firmie, itd.. Dlatego, aby człowiek pozostawał wolny, zatrudnienie musi być stabilne i pozwalać się utrzymać. Jest to powód, dla którego tak istotne są prawa pracownicze – bez ich zagwarantowania oraz przestrzegania wolność staje się fikcją.

Głównym i niezbywalnym pozostaje oczywiście prawo do wynagrodzenia wystarczającego do zaspokojenia naszych potrzeb (które jest przecież elementem praktycznej realizacji wolności). Wszak pracujemy – czyli sprzedajmy naszą siłę roboczą kapitaliście – by mieć z tego odpowiednio duże pieniądze. Ano właśnie: SPRZEDAJEMY, nie oddajemy za darmo. Obowiązkiem przedsiębiorstwa, które kupuje od nas siłę roboczą/pracę, jest za nią zapłacić tyle, by starczyło nam nie tylko na przedłużenie biologicznej egzystencji i opłacenie rachunków, ale też na rozwój pasji i zainteresowań, na rozrywkę, itd. - jednym słowem, na wolność. Jeżeli więc kapitalista narzuca nam zbyt niską cenę za pracę, czyli taką, która nie pozwoli nam na bycie wolnymi, zatem na zaspokojenie wszystkich potrzeb z piramidy Maslowa, to walka o to, co nam się należy, jest naturalnym odruchem. Może ona przybierać formę strajku chociażby.

Konkludując, stojąc u boku strajkujących robotników, Lewica walczy ni mniej, ni więcej, a o wolność. Polegającą na tym, by człowiek mógł zarabiać na swoje utrzymanie, nie będąc totalnie podporządkowany kapitalistom.

I dobrze robi, to takie właśnie jest zadanie lewicowych polityków oraz działaczy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor