Historyjka o mędrcach

Jutro 6 stycznia, a zatem katolickie (acz obchodzone również przez wiele innych Kościołów chrześcijańskich) święto Objawienia Pańskiego (Epifania), popularnie, lecz mylnie nazywane świętem Trzech Króli. Dlaczego mylnie, już wyjaśniam.

Po pierwsze, nie chodzi o żadnych monarchów, lecz mędrców ze Wschodu, czyli babilońskich kapłanów. Po drugie, nie wiadomo, ilu ich było, ponieważ Ewangelia wg (św. w katolicyzmie) Mateusza, w której się oni pojawiają, nie podaje ich liczby (w tradycji prawosławnej ponoć jest ich dwunastu), a już tym bardziej nie wspomina o ich imionach; Kacper, Melchior i Baltazar to miana li tylko tradycyjne, czyli bajkowe. Po trzecie, święto odwołuje się najprawdopodobniej do fikcji literackiej.

Generalnie, opowiastka ta jest jedną z popularniejszych mitów biblijnych. Głosi, jak wiemy, iż narodzeniu Jezusa w Betlejem towarzyszyło bliżej niezidentyfikowane zjawisko świetlne na nieboskłonie, określane w Ewangelii Mateusza jako „Gwiazda” i najczęściej przedstawiane w formie komety. Cokolwiek to było, zaobserwowali je właśnie owi mędrcy i powiązali z przyjściem na świat jakiejś ważnej persony. Dokonali obliczeń (astronomami byli wszak świetnymi) i wyszło im, że owa osobistość narodziła się gdzieś w okolicach Judei, wówczas (7, 6 lub 4 rok p. n. e.) będącej marionetkowym wobec Imperium Romanum państewkiem, rządzonym przez króla Heroda Wielkiego. No to wybrali się tam, ale że dokładnej lokalizacji swego celu nie znali, zahaczyli o Jerozolimę, gdzie mieścił się pałac tegoż monarchy, którego poinformowali o powodzie swego przybycia. Herod sam g… wiedział, no to zapytał żydowskich kapłanów, o co chodzi, a ci powiedzieli mu, że o narodziny Mesjasza, który wedle przepowiedni sprzed kilkuset lat miał się narodzić w Betlejem (niedaleko od Jerozolimy, obecnie na terytorium Autonomii Palestyńskiej okupowanej przez Izrael). Król tam właśnie posłał swoich babilońskich gości. W docelowym miasteczku faktycznie spotkali oni Josefa, Miriam i ich synka Jeszuę (Jezusa) i przekazali im trzy dary: złoto, kadzidło i mirrę. Następnie zaś wrócili do domu, omijając wszelako Jerozolimę, mimo iż obiecali Herodowi wstąpić do jego pałacu i złożyć mu raport. Król się wściekł, zwłaszcza, że przyjście Mesjasza na świat zinterpretował jako zagrożenie dla swojej władzy, i żeby ukoić zszargane nerwy, wysłał wojsko do Betlejem z rozkazem wymordowania (Rzeź Niewiniątek) dzieci do lat dwóch, bo tyle wówczas miał Jezusek. Na szczęście, Josef, Miriam i Jeszua, ostrzeżeni przez anioła, zdążyli nawiać do Egiptu.

Pomijając już wątki paranormalne, takie jak anioły i przekazywane przez nich we śnie informacje, o wizycie wschodnich mędrców ani o Rzezi Niewiniątek nie wspominają żadne źródła historyczne (tymczasem, znając skrupulatność żydowsko-rzymskiego kronikarza Józefa Flawiusza, domniemywać należy, że gdyby do takich rzeczy doszło, nie omieszkałby o nich napisać), milczą też pozostałe Ewangelie – tak kanoniczne, jak i apokryficzne. Toteż bibliści przypuszczają, że historia o mędrcach jest li tylko fikcją literacką, czerpiącą pełnymi garściami, podobnie jak cała zawarta w Ewangelii Mateusza opowieść o narodzeniu Jezusa, z Księgi Wyjścia i dziejów Mojżesza wyłowionego z rzeki. Konkretnie, jest to midrasz, czyli żydowski tekst, w którym nie liczy się prawdziwość przedstawionych wydarzeń (mogą one zatem być od początku do końca zmyślone), lecz ich przesłanie religijne. W historii o mędrcach ze Wschodu chodzi mianowicie o symbolikę ich darów. Złoto wskazywało mianowicie na godność królewską Mesjasza, kadzidło – na jego kapłaństwo, a mirra (substancja używana w tamtym czasie do namaszczania zwłok) – że Mesjasz umrze męczeńską śmiercią. Wątek z kolei Rzezi Niewiniątek mówił pierwotnym chrześcijanom, iż Jezus rzekomo był prześladowany już od niemowlęctwa, toteż represje spadające na nich samych nie powinny dziwić.

Bajka bajką, prawda historyczna prawdą historyczną, niemniej jednak historyjkę o mędrcach ze Wschodu pierwotne wspólnoty chrześcijańskie (Kościoły) uznały za na tyle istotną, iż już w IV wieku n. e. (czyli przed formalnym utworzeniem świąt Bożego Narodzenia na bazie mitraistycznych Solstycjów!) uroczyście upamiętniały opisane przez Mateusza Ewangelistę (a raczej kogoś, kto napisał greckie opracowane znacznie wcześniejszego tekstu hebrajskiego lub aramejskiego, bo nim właśnie jest owa Ewangelia) wydarzenia, czczone jako Objawienie Pańskie.

W Polsce był to dzień wolny od pracy aż do 1960 roku, kiedy to zniosły go władze PRL-owskie (I Sekretarzem KC PZPR był wtedy oczywiście Władysław Gomułka). I przez następne półwiecze sytuacja owa się utrzymała. Jednakowoż klerykalna prawicowa postsolidarnościowa, odkąd w 1989 roku dopchała się do steru państwa (a szczególnie do koryta), domagała się przywrócenia dnia wolnego z okazji Objawienia Pańskiego/Trzech Króli. Doprowadziła do tego w roku 2010, kiedy to prawicowcy – rządziła wtedy, przypominam, koalicja PO-PSL, zaś prezydentem był Komorowski Bronisław – przeforsowali odpowiednią ustawę. No i od roku 2011 jest 6 stycznia dniem formalnie wolnym od pracy.

Cóż, biorąc pod uwagę, że jesteśmy jednym z najbardziej przepracowanych i przemęczonych społeczeństw na świecie – dłużej od nas zasuwają jedynie Koreańczycy Południowi, Meksykanie, Rosjanie i Grecy – taki luźny dzionek absolutnie nie szkodzi. Tylko, że data jego powinna być bardziej sensowna. Jeśli bowiem Objawienie Pańskie wypadnie w sobotę lub niedzielę, niewiele zmieni pod względem odpoczynku. Jeżeli trafi na poniedziałek bądź piątek, no to wtedy wydłuży weekend i faktycznie coś da. Z kolei, gdy padnie na wtorek, środę albo czwartek (jak w tym roku), nieszczególnie sobie odpoczniemy, za to rytm pracy wielu przedsiębiorstw zostanie zaburzony.

Znacznie lepiej byłoby wprowadzić dzień wolny w Zaduszki (2 listopada), ponieważ wtedy obywatele zyskaliby dodatkowe 24 godziny na powrót do domu z Wszystkich Świętych (a wielu ludzi pokonuje naprawdę imponujące dystansy, odwiedzając groby bliskich), co nie tylko pomogłoby rozładować, częściowo przynajmniej, korki na drogach, ale też pozytywnie wpłynęłoby na bezpieczeństwo ruchu kołowego.

No i Święto Niepodległości należałoby przenieść z 11 listopada na 22 lipca, ale to już inna historia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor