Zabójczy pomysł

Szczerze przyznam, że zrazu nie mogłem w to uwierzyć. Nie mieściło mi się w głowie, że mądry człowiek (przynajmniej za takiego go miałem… teraz wypadnie chyba zrewidować tę opinię) może wymyślać oraz publicznie wygłaszać jako polityczny program podobne brednie. A jednak!

Pan Tomasz Grodzki, Marszałek Senatu (i to, co istotne, opozycyjny!) wyskoczył z pomysłem, który każdego rozsądnego człowieka po prostu musiał zamurować. Konkretnie, chodzi o receptę na uzdrowienie polskiej służy zdrowia (a chyba każdy przy zdrowych zmysłach widzi, że leczenia ona wymaga), jakie według jego idei miałoby polegać na… likwidacji większości szpitali powiatowych. Obecnie jest ich w Polsce 947; pan marszałek Grodzki twierdzi zaś, iż potrzeby związane z ratowaniem zdrowia i życia członkiń i członków naszego społeczeństwa w zupełności zaspokoiłoby 130 takich placówek.

Nie wiem, skąd nasz dzisiejszy bohater (a trzeba pamiętać, że jest lekarzem z zawodu, toteż problemy służby zdrowia winien znać od środka) wziął takie dane, niemniej jednak jego pomysł wydaje się nie tyle głupi, nie tyle nawet szkodliwy, ile dosłownie ZABÓJCZY. Po kolei jednak.

Zacznijmy od najmniejszego problemu związanego z receptą pana marszałka, czyli tego, iż jest to któreś już z rzędu wejście „opozycji” na prościuteńką drogę ku następnej wyborczej porażce w walce z PiS-em. Tego typu zapowiedzi – choćby mgliste na razie i niewiążące – stanowią bowiem czytelny sygnał dla potencjalnych wyborców, zwłaszcza tych spoza wielkich aglomeracji, że PO znów chce im coś odebrać. A w tym wypadku chodzi o rzecz nader istotną, bo o możliwość leczenia i szansę na ocalenie życia blisko miejsca zamieszkania. Bowiem co by się stało, gdyby liczbę szpitali powiatowych faktycznie zmniejszono do 130 (i to nawet, gdyby przerobiono je na gigantyczne lecznice, super-szpitale w stylu duńskim, jak najwyraźniej chciałby pan Grodzki)? Ano, to, że byłby o wiele, wiele mniej miejsc dla pacjentów, poza tym karetki (których też nie byłoby tyle, co teraz) musiałyby pokonywać w razie wezwania znacznie większe niż obecnie dystansy. Czyli bez porównania więcej ludzi, niż ma to miejsce teraz, umierałoby, nim pomoc medyczna w ogóle by do nich dotarła. Jeżeli zaś wymagana byłaby hospitalizacja, to szanse na zalezienie łózka dla takiego pacjenta też mocno by zmizerniały… a przecież i przy obecnej liczbie szpitali powiatowych nierzadko występuje z tym problem, Jeśli zatem mieszka się w małej miejscowości z dala od miasta wojewódzkiego, to głosowanie na partię, która proponuje podobne rozwiązania, byłoby ni mniej, ni więcej, a samobójstwem. Jak łatwo się domyślić, zniechęca to obywateli do ugrupowania pana Grodzkiego… za to dokłada argumentów PiS-owi, zwiększając jego szansę na dalsze utrzymywanie władzy.

Marszałek Senatu nie wymyślił zresztą niczego nowego. Szpitale lub przynajmniej oddziały szpitalne likwiduje się wszak w (k)raju nad Wisłą od lat. Skutek jest taki, że już teraz jest ich zdecydowanie ZBYT MAŁO, podobnie jak lekarzy, pielęgniarek, ratowników i przedstawicieli wszystkich innych zawodów medycznych, że nie wspomnę o sprzęcie. Sprawia to, że chronicznie niedofinansowana (o tym, że sam składkowy system finansowania jest drogi i niewydolny, pisałem już wielokrotnie) służba zdrowia nie wyrabia, czego tragiczne konsekwencje widać było aż nazbyt wyraźnie w szczycie zachorowań na COVID-19; tak wysoka umieralność (ścisła światowa czołówka w stosunku do liczby obywateli!) wzięła się między innymi z tego przecież, że dla wielu chorych zabrakło miejsca w szpitalach. Gdyby zatem liczbę tychże zmniejszyć ponad siedmiokrotnie… Aż strach pomyśleć!

Wydawałoby się, że kto jak kto, ale Tomasz Grodzki powinien sobie zdawać z tego sprawę.

Poza tym, ta konkretna propozycja stanowi kolejny argument dla osób twierdzących (słusznie zresztą), że Platforma Obywatelska od Bezprawia i Niesprawiedliwości się nie różni, a jeśli już, to detalami. Oto, kiedy studiowałem politologię, miałem wykłady z Krzysztofem Szczerskim, obecnie prominentnym PiS-owcem. Razu pewnego stwierdził on, iż szpitali w Polsce jest „za dużo”, bo te, co są, zbudowano w okresie PRL-u w takiej, a niej innej liczbie, by leczyły rannych podczas ewentualnej wojny; tymczasem w okresie pokoju pozostają one niby to zbędne. Teraz podobne brednie wygłasza polityk opozycyjny…

Przy czym oczywistą jest sprawą, że polska służba zdrowia wymaga reformy, w tym – tak! – reorganizacji. Nie może ona jednak polegać na utrudnianiu pacjentom dostępu do opieki medycznej poprzez redukcję liczby świadczących ją placówek. Wręcz przeciwnie!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor