Szybkie wymarcie

Pożary trawią Turcję i Grecję, wcześniej pustoszyły inne rejony świata, na przykład Kalifornię czy Syberię (tak!). Topi się wieczna zmarzlina, o czym jest chyba mniej informacji niż o roztapianiu się lodowców. W Iranie zarejestrowano rekordową temperaturę – osiemdziesiąt stopni Celsjusza. We Włoszech też padają lokalne rekordy po tym względem – tam jest blisko 50 stopni Celsjusza w cieniu (w dzień naturalnie). Mało tego, przybywa informacji, że słabnie Golfsztrom, Prąd Zatokowy, mający gigantyczne znaczenie dla kształtowania klimatu na Półkuli Północnej.

Tak, dziś znów będzie (między innymi) o katastrofie klimatycznej, stanowiącej kwestię nie przyszłości, lecz teraźniejszości, rozgrywa się wszak na naszych oczach. W sumie, to nie będę teraz powtarzał tego, co pisałem we wcześniejszych notkach na ten temat, czyli, że stanowi ona ponury efekt istnienia kapitalizmu z jego kompletnie nieracjonalną, totalnie rabunkową gospodarką i niebotycznie rozbudowaną konsumpcją, ani, że doprowadzi ona do wymarcia naszego gatunku (i, co gorsza, wielu innych) w ciągu kilkunastu lub góra kilkudziesięciu najbliższych lat; według naukowców, nasza cywilizacja (o ile tak ją można nazwać; poziom wszak technologiczny sam w sobie o cywilizacji nie świadczy) upaść może do 2040 roku. To wszystko jest jasne, w każdym razie dla ludzi myślących. Skupię się na innym czynniku, aczkolwiek powiązanym z katastrofalnymi zmianami klimatu, jaki może jeszcze przyspieszyć zagładę ludzkości.

O ile bowiem dość sporo mówi się, że zanim one nas wybiją, spowodują gigantyczną, liczącą setki milionów, a może i miliardy osób z Południa na Północ, o tyle chyba znacznie rzadziej bierze się pod uwagę, że mogą też wybuchnąć wojny. A raczej trzecia wojna światowa, która znacząco przyspieszy wymarcia człowieka.

Konflikty zbrojne toczą się wszak o zasoby, w każdym razie najczęściej. A te szybko się kurczą, nie tylko na skutek prowadzonej od stuleci eksploatacji (np. wyczerpujące się złoża węgla kamiennego tudzież ropy naftowej), lecz także zmian klimatu właśnie.

Jak wskazałem wyżej, globalne ocieplenie doprowadziło chociażby do topnienia wiecznej zmarzliny. Powoduje ono nie tylko, że na Syberii, Alasce czy północnych obszarach Kanady trzeba ewakuować całe miejscowości, inne natomiast znajdują się nad brzegami akwenów, od których dotychczas oddalone były o kilka lub kilkanaście kilometrów, ale też upadek przemysłu wydobywczego – obszary, gdzie zamarznięty grunt był jak dotąd stabilny, co umożliwiało wydobywanie węgla, gazu, itd., zmieniają się w bajora, w których sprzęt górniczy po prostu tonie. Inne z kolei terytoria szybko pustynnieją, przez co ubywa nie tylko miejsca do życia (stąd zapowiadana na niedaleką przyszłość gigantyczna migracja), lecz także wody pitnej; niektórzy analitycy prognozują – moim zdaniem nie bez racji! – iż to konkurencja o nią będzie już niedługo głównym zarzewiem wojen. Ten sam czynnik sprawia, że coraz mniej jest jedzenia, bo kurczą się tereny pod uprawę czy hodowlę zwierząt (ta przemysłowa, swoją drogą, generuje zanieczyszczenia i niszczy wodę, stanowiąc jedną z przyczyn katastrofalnych zmian klimatu oraz masowego wymierania różnych gatunków roślin i zwierząt), co już teraz stanowi jeden z głównych powodów inflacji, a wkrótce doprowadzi do ogólnoświatowej (TAK!!!) plagi głodu… o znacznie większej skali niż obecna.

Oczywiście nie tylko katastrofa klimatyczna powoduje ubywanie dostępnych człowiekowi zasobów, ale też, jak zaznaczyłem wcześniej i w innych notkach, jest ono efektem rabunkowej gospodarki kapitalistycznej. Kilka miesięcy temu pisałem o pułapce Mad Maksa, czyli o sytuacji, kiedy wyczerpują się komponenty niezbędne do funkcjonowania poszczególnych sektorów gospodarczych; kiedy całkiem się one skończą, padnie nasza cywilizacja, w każdym razie, w zakresie technologicznym. Wydaje się, że jesteśmy blisko wpadnięcia w tę pułapkę, o czym świadczy chociażby trwający od pewnego już czasu, a wzmożony podczas pandemii COVID-19, kryzys półprzewodnikowy, dotykający szczególnie mocno branżę motoryzacyjną.

Skoro zaś zasobów robi się coraz mniej, naturalnym jest, że ludzie zaczną o nie walczyć. Jedni (kapitaliści, politycy z państw imperialistycznych), włączą się do owej walki, żeby jeszcze bardziej się wzbogacić. Inni, by choćby spróbować uzyskać cień szansy na przetrwanie. Nieuniknionych napięć w skali lokalnej i globalnej będzie zatem tylko przybywało, aż bańka pęknie – wówczas wybuchnąć może trzecia wojna światowa, która najprawdopodobniej nas unicestwi, albo przynajmniej unicestwienie znacząco przyspieszy (tych, co ją przetrwają, dobije katastrofa klimatyczna, o tym przecież tragiczniejszej skali, im więcej głowic jądrowych zostanie wystrzelonych).

Całkiem zatem możliwe, że mamy przed sobą nie kilkadziesiąt, ale zaledwie KILKA lat życia…

Czy w takim układzie jest jeszcze jakaś nadzieja dla ludzkości? Jeśli tak, to spoczywa ona w Chnach, a konkretnie w tamtejszym modelu gospodarczym, z jednej strony dążącym do wyprowadzenia ludzi z nędzy, z drugiej natomiast coraz bardziej ekologicznym i przyjaznym dla klimatu oraz naszej planety.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor