Pusty dziaders

W aktualnym numerze tygodnika Polityka przeczytać można wywiad z Donaldem Tuskiem. Przyznam szczerze, że wahałem się, czy w ogóle warto zabierać się za lekturę, skoro były premier, odkąd przed kilkoma tygodniami wrócił na nadwiślańską scenę polityczną, albo nie mówi nic ciekawego, albo się kompromituje jako „obrońca demokracji”, okazując życzliwość neonazistowskiej Konfederacji oraz używają sformułowań typu „ruski ład”. Niemniej jednak, przemogłem się… i w zasadzie nic mnie w tymże wywiadzie nie zaskoczyło.

Jest to bowiem jeden z najnudniejszych, a na pewno najbardziej miałkich, bezbarwnych oraz mdłych tekstów, jakie pojawiły się na łamach Polityki w ciągu ostatnich lat. Nie z winy redaktora naczelnego tegoż czasopisma, Jerzego Baczyńskiego, który stara się wydobyć od Tuska jak najwięcej konkretów. Były premier mówi jednak dużo, ale w większości są to potoki pustosłowia. Składają się na nie albo oczywistości, w rodzaju merytorycznej, lecz kompletnie wyzbytej z odkrywczości krytyki PiS-u i Kaczyńskiego, albo puste hasełka o Polsce, w której dobrze się będzie żyło wszystkim (kiedy pan Tusk był premierem, zdecydowanie najlepiej żyło się ludziom, którzy przeciwko temuż dobru protestowali poprzez samopodpalenia, a także samobójcom ekonomicznym), katastrofie klimatycznej (przy czym Tusk zdaje się nie dostrzegać, iż ona następuje, bo nazywa ją li tylko „kryzysem”) i innych procesach zachodzących na świecie, albo też rozwlekły bełkot mający zamaskować to, iż doświadczony ów polityk nie ma najwyraźniej bladego pojęcia, jak pokonać PiS.

Nieco bardziej interesujące są wypowiedzi zdające się sugerować, że Tusk przychylnie patrzy na coraz powszechniejszych w skali świata postulat skrócenia czasu pracy; należałoby go za to pochwalić, ale na tym polu sam sobie zaprzecza, broniąc umów śmieciowych, które służą między innymi temu, by proletariusze pracowali dłużej za mniej pieniędzy. Ot, prawak załgany. No, ale skoro sugeruje pan Tusk, że „pracowici i kreatywni” są tylko kapitaliści (którzy, w odróżnieniu od przedsiębiorców, często w ogóle nie pracują, a zyski swoje ciągną z pracy robotników najemnych), to wiadomo, komu chce jako polityk służyć.

Istotnych tematów były premier unika jak ognia. Praktycznie na przykład pominięta została kwestia praw człowieka, coraz powszechniej w Polsce łamanych. Wspomina wprawdzie Tusk o prawach mniejszości seksualnych, dając wszelako do zrozumienia, że jest wobec ich przedstawicieli tolerancyjny, niemniej na poprawę sytuacji pod jego (nie daj Cromie!) przyszłymi rządami nie mają co liczyć. No tak, przecież to nieistotne, że osoby LGBT są poniżane i atakowane słownie oraz fizycznie, jak też popełniają samobójstwa z powodu zaszczucia…

Twoja sytuacja bytowa jest kiepska z powodu złej pracy, niskich płac/emerytury/renty czy chronicznego bezrobocia? Z recenzowanego wywiadu nie dowiesz się, czy Donald Tusk ma jakikolwiek pomysł, by Tobie i podobnym osobom pomóc. Wątpię; jeśli nawet, to chyba tylko: „Znajdź lepszą pracę i weź kredyt” lub coś w ten dekiel. No, ale to żadna nowość, że obywatele nieposiadający milionów, a przynajmniej setek tysięcy złotych na kontach znajdują się poza zainteresowanie ryżego polityka. Cóż, ich życie jest dla niego mniej istotne niż haratanie w gałę przecież...

W rozmowie z panem redaktorem Baczyńskim broni też Tusk swoich rządów (co jest oczywiście zrozumiałe), ale – i to chyba jedyne pozytywne zaskoczenie w całym tekście – przyznaje się do pewnych błędów. Za najważniejszy z nich uznaje nierozmawianie z ludźmi przy wprowadzania takich reform jak wysłużenie wieku emerytalnego. Pamiętam, że rozmów faktycznie nie było, za to obóz rządowy popisywał się niesamowitą arogancją, w równych proporcjach zmieszaną z pogardą, wobec nas, obywateli, a zwłaszcza ludzi pracy (PO NICZYM nie różni się tutaj od Bezprawia i Niesprawiedliwości). Do tego wszelako były premier przyznać się nie chce.

Pan Tusk dostrzega oczywiście procesy polityczne zachodzące we współczesnym świecie, np. wzrost poparcia dla polityków i ugrupowań skrajnie prawicowych. Kompletnie jednak nie rozumie, skąd się one biorą. Winę zrzuca na… obawę przez zbyt szybko zmieniającym się światem. Może i faktycznie ona występuje, ale do faceta nie dociera, że kiedy człowiek, mimo ciężkiej harówy, nie ma za co żyć, dochody nie starczają na zaspokojenie podstawowych choćby potrzeb, a nad głową ciągle wisi miecz Damoklesa w postaci bezrobocia, to bardzo łatwo jest paść ofiarą dyktatorów w rodzaju Kaczyńskiego, Orbana, Putina czy Erdogana (a kiedyś Mussoliniego, Franco, Hitlera, Pinocheta, itd.). Bo wprawdzie ci tyrani, jak wszyscy prawicowcy, wysługują się kapitalistom, niemniej doskonale wiedzą, że dopchanie się do władzy umożliwi im uzyskanie poparcia proletariatu, któremu kapitalizm niszczy życie, a w tym celu trzeba temuż zaproponować fałszywą ofertę. Kto tego nie pojmie i nie opracuje dobrego programu dla ludzi pracy, a nie dla kapitalistycznych pasożytów, nigdy nie odsunie od władzy skrajnej prawicy. Tusk najwyraźniej nie ma na to szans.

Konkludując, swoim wywiadem dla Polityki udowadnia on to, co było wiadomo od dawna – że jest dziadersem, który nie ma do powiedzenia nic ciekawego, a jego „program” to co najwyżej zbiór hasełek, pod którymi rozpościera się ideologiczna i intelektualna pustka. Gdyby znów zasiadł w fotelu premiera, to w Polsce nic się nie zmieni; nadal będzie ten sam gnój, co teraz, kiedy rządzi Kaczyński.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor