Nóż

O tragedie typu wojny czy terroryzm nierzadko oskarżane są religie (w naszej części świata najczęściej islam). Częściowo słusznie, ponieważ nader często służą one (podobnie zresztą, jak ideologie polityczne) jako uzasadnienie dla działań wojennych tudzież terrorystycznych, czyli po prostu dla masowego mordowania ludzi. Główną przyczyną tychże zbrodni jest oczywiście prywatna własność środków produkcji i wynikające z niej patologie: niesprawiedliwy podział bogactwa, kapitalizm/imperializm, wyzysk, kolonizacja dokonywana przez korporacje, itd.

Niemniej jednak, łatwo jest wykorzystać religię (jakąkolwiek), a raczej wybiórczo z niej zaczerpnięte i w odpowiedni sposób zmanipulowane treści, by zarazić ludzi wzajemną nienawiścią i popchnąć ich do zbrodni o gigantycznej nieraz skali. Licznych przykładów dostarcza nam historia: wojny religijne (np. krucjaty), czystki, ludobójstwa, inkwizycja… Zawsze ktoś na tym zbijał fortunę: liderzy związków wyznaniowych i kapłani, królowie bądź republikańscy politycy, feudałowie, a po nich kapitaliści, itd. Zwykli zaś ludzie ginęli albo ulegali odczłowieczeniu jako mordercy i gwałciciele.

Dawno już doszedłem do wniosku, iż religia (to samo tyczy się każdej innej ideologii) jest jak nóż kuchenny.

Narzędzia tego można używać w różnych celach. Większość z nas kroi nim pieczywo, smaruje je masłem/margaryną, dżemem, Nutellą lub czymś w ten dekiel oraz wykonuje tym podobne zadania związane z przygotowywaniem sobie posiłków. Chyba mało komu przyjedzie na myśl posłużyć się nim w jakiś szkodliwych czy zbrodniczych intencjach. Ale zawsze trafią się jednostki, które z pomoc noża kuchennego popełnią morderstwo lub samobójstwo. Czy należy o to obwiniać producenta tego narzędzia? Nie, ponieważ nie do zabijania i kaleczenia je zaprojektował, wyprodukował i wysłał na rynek. To od osoby, która nabyła taki nóż, zależy, czy wykorzysta go do robienia sobie posiłków, czy też do skrzywdzenia kogoś bądź siebie.

I tak samo jest z religią. Jeżeli jej wyznawca jest dobrym człowiekiem, wyciągnie z niej pozytywne przesłanie: pokój, pomoc bliźnim, wzajemny szacunek, itd. Wyznawca za to moralnie zdegenerowany łatwo popadnie w fanatyzm (samodzielnie lub ktoś go nim zarazi), co pchnie go do nienawiści i krzywdzenia innych jednostek.

W tym miejscu zaznaczyć należy, że samo w sobie wyznawanie konkretnej religii, albo też niewyznawanie żadnej, nie czyni nas z góry ludźmi dobrymi czy złymi. To definiują nasze wybory odnośnie postawy etycznej… jakkolwiek nie zawsze możemy je podjąć, ponieważ nad wyraz często sytuacja zmusza nas do zachowania o określonej wartości moralnej (może ona być oczywiście zarówno dodatnia, jak też ujemna). Przykładowo, osoba wierząca i ateista mogą podejść do leżącego na ulicy człowieka i mu pomóc; obie zrobią to, gdyż uznają, że tak trzeba, a uzasadnienie dla tegoż przekonania jedna zaczerpnie ze swojej religii, druga ze zbioru uniwersalnych zasad etycznych czy po prostu ludzkiej przyzwoitości.

Taki sam mechanizm działa w przypadku zła. Dla wielu może wydać się paradoksem, że to, iż talibowie mordują ludzi w Afganistanie, wynika nie z tego, że są oni muzułmanami, lecz z ich moralnej degeneracji, najprawdopodobniej stanowiącej element prania mózgu. Trzy miliardy wyznawców religii proroka Mahometa jakoś nikogo nie morduje, zaś terrorystów islamskich jest do kupy kilkaset tysięcy. Podobnie rzecz ma się z chrześcijaństwem, buddyzmem, itd. - wyznając każdą z tych religii, można być albo świętym, albo zbrodniarzem, nie wspominając o niezliczonych stanach pośrednich. Z ateizmem czy agnostycyzmem zresztą też.

Dlatego taki mały apel – jeśli mamy w ręku nóż, użyjmy go do dobrych celów.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor