Zapomniany kryzys

Trwa prześladowanie osób LGBT i udzielających im wsparcia aktywistów, polskie rząd i opozycją solidarnie wbijają spojrzenia w Białoruś, do Polski sprowadzić się mają (za nasze pieniądze) jankescy żołnierze, którzy naszej jurysdykcji podlegali nie będą, PiS w ramach „tarcz antykryzysowych” wprowadza kolejne antyspołeczne rozwiązania… To wszystko są tematy ważne, i nie ma co temu zaprzeczać. Ale…

No właśnie. W zeszłym tygodniu udałem się do sklepu zoologicznego. Okazał się zamknięty na głucho, podobnie jak wiele innych punktów sprzedaży zlokalizowanych w tym samym budynku. W innych, działających jeszcze, sprzedawcy narzekają, że jest im coraz trudniej.

Bankster Pinokio zapewnia, że z bezrobociem w Polsce jest dobrze, ale dane, które gdzieś tam pojawią się mimochodem (bo po co to nagłaśniać?) w mediach, wskazują, że jest coraz gorzej – firmy (głównie małe, jak to zwykle w kapitalizmie bywa) upadają, innym trudno jest przetrwać, pracowników się zwalnia bądź też obcina się im wynagrodzenie (sam znam takich)… Innymi słowy, wywołany epidemią kryzys gospodarczy się nasila, a poziom życia większości społeczeństwa systematycznie się obniża, bieda zagląda w oczy, na co nakłada się jeszcze coraz prędzej galopująca inflacja…

A co robi rząd Bezprawia i Niesprawiedliwości? Wprowadza kolejne „tarcze antykryzysowe”, umożliwiające kapitalistom praktycznie dowolne zwalnianie ludzi oraz redukowanie wynagrodzeń (a przy okazji zawierają kary dla przeciwników PiS-u, lekarzy i innych grup uznanych za wrogie wobec faszystowskich władz).

Kapitaliści – ci najwięksi – oczywiście się cieszą. Kryzys daje im wszak wspaniałą okazję do zwielokrotniania wyzysku, stanowiącego przecież źródło dochodu pasożytów i wyzyskiwaczy, destabilizacji zatrudnienia i jeszcze mocniejszego podporządkowania sobie klas pracujących. Wiadomo przecież, że ich majątki rosną na ludzkiej nędzy – zwłaszcza na nędzy osób harujących na dobrobyt prywatnych właścicieli największych korporacji i koncernów…

Znacznie gorzej mają mali i średni przedsiębiorcy (kapitalistami nie da się ich nazwać; de facto szybko się proletaryzują, świadcząc pracę najemną, często na znacznie gorszych warunkach niż osoby zatrudnione na etacie), ci, których kryzys i rządowe restrykcji zmusiły do czasowego lub stałego zamknięcia firm, albo do odbijania sobie strat poprzez podwyżki cen, co odstrasza klientów… błędne koło. Rządowa „pomoc” częstokroć okazuje się iluzoryczna i trudno dostępna, a jeśli już uda się ją uzyskać, jest z reguły niewystarczająca.

Podobnie jest z „pomocą” rządu Bezprawia i Niesprawiedliwości dla twórców i artystów – kolejnej grupy zawodowej dotkniętej kryzysem, w którą związane z epidemią ograniczenia walnęły naprawdę mocno.

Jeżeli chodzi o proletariat, to, jak łatwo się domyślić, robotę najszybciej tracą osoby zasuwające na różnego typu śmieciówkach; pracownicy zatrudnieni na etacie są w nieco lepszej sytuacji, choć to też zależy od tego, jak mocno kryzys walnął w ich firmę… lub jak bardzo jej właściciel wyczuł okazję do wydojenia siły roboczej.

Poza kapitalistycznymi wyzyskiwaczami i ewentualnie klerem, w mniejszym lub mniejszym stopniu na kryzysie cierpią zatem wszyscy, od proletariatu po inteligencję. Przecież załamanie gospodarcze oznacza realną tragedię dla żywych ludzi: biedę, głód, strach o jutro, brak perspektyw na poprawę sytuacji, załamanie nerwowe, depresję, samobójstwo…

I nie ma się co łudzić, że rząd pomoże. Jest on wszak prawicowy, toteż transferuje środki publiczne głównie do największych międzynarodowych koncernów oraz banków, których właścicieli jest pachołkiem, a społeczeństwu – jeśli cokolwiek w jego sprawie robi – rzuca ochłapy.

I będzie tylko coraz gorzej…

Niedługo Polaków zabijał będzie nie koronawirus (o to, jak bardzo jest niebezpieczny, wciąż spierają się lekarze i naukowcy), lecz najzwyklejsze w świecie przeziębienie. Bo leki będą za drogie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor