Ważny temat

Mamy recesję. Podobno największą od trzydziestu jeden lat, o ile nie od zakończenia II wojny światowej. Widać to zresztą coraz wyraźniej.

W pawilonie handlowym w mojej miejscowości pustki. Sklepy i punkty usługowe, której jeszcze do niedawna nieźle funkcjonowały, dziś nie istnieją. Owszem, piekarnia padła z powodu błędnych inwestycji, ale inne sklepiki wykańcza kryzys spowodowany epidemią i rządowymi restrykcjami.

Telewizja TVN24 podała kilka godzin temu, że w Krakowie coraz gorzej ma się gastronomia; lokale się zamykają, z powodu zbyt wysokich cen najmu, zmniejszenia liczby turystów (wiadomo – epidemia i rządowe restrykcje) oraz zbyt małej, często iluzorycznej pomocy od rządu.

Sam znam kilka ludzi, którzy albo stracili pracę, albo obcięto im wynagrodzenia.

Małe i średnie przedsiębiorstwa są w coraz gorszej sytuacji finansowej, niejedno upadło, inne walczą o przetrwanie, a tymczasem rządowe „tarcze antykryzysowe” służą głównie transferowaniu środków publicznych największych, głównie międzynarodowych koncernów i korporacji, czyli wielkiego kapitału.

Tymczasem rosną ceny, i to drastycznie. Coraz droższe są podstawowe artykuły, z żywnością i lekami na czele. Już wkrótce podrożeć ma prąd, ponieważ do rachunków dołożona ma być nowa opłata. Oczywiście najbardziej wali to w osoby mniej- i średniozamożne, ich siła nabywcza szybko spada, co oznacza, ni mniej, ni więcej, że spychane są w biedę.

Kapitalizm, nie po raz pierwszy zresztą, okazał się wyjątkowo nieodporny na kryzys wywołany czynnikiem zewnętrznym, w tym wypadku pandemią koronawirusa… oraz niewłaściwymi reakcjami politycznymi na nią.

Tradycyjne, neoliberalne metody „ratowania gospodarki”, sprowadzające się do obniżek płac, zwolnień, dalszego uśmieciowienia zatrudnienia, przyzwolenia na łamanie prawo pracy (jak myślicie, co zawierają polskie „tarcze antykryzysowe”?), itd., walą oczywiście w proletariat, zwłaszcza zaś w młodych ludzi, krótko obecnych na rynku pracy, często zatrudnionych dorywczo bądź na śmieciówkach (prekariat) – ich sytuacja jest naprawdę ciężka, bo to oni najszybciej tracą pracę, a znaleźć nową nie jest obecnie łatwo. Inni pracownicy stale obawiają się o swoje zatrudnienie, o to, czy firma, w której pracują, przetrwa…

Owszem, rzeczy takie dzieją się nie tylko w Polsce, lecz na całym bez mała świecie, poza tymi nielicznymi państwami, które z kryzysem wywołanym przez pandemię akurat sobie radzą. Niemniej, to nasi politycy i nasze media na siłę próbują zainteresować nas już to sytuacją na Białorusi, już to swoimi wynagrodzeniami. Mówiąc krótko, robią wszystko, by o recesji i pogarszającej się sytuacji ekonomicznej społeczeństwa mówić jak najmniej. A to dlatego, że boją się poruszać ważny temat recesji, czego konsekwencje mogłyby być trudne do przewidzenia i opanowania.

Otóż, ludzie, owszem, odczuwają braki w portfelu, ale jeszcze nie na tyle mocno, by się wkurzyć i zauważyć, że cała ta propaganda sukcesu Morawieckiego jest picem na wodę. Gdyby bowiem doszli do takich wniosków, szybko wyszliby na ulicę. I nie byłyby to pojedyncze grupy, takie jak osoby LGBT, lekarze, nauczycie, niepełnosprawni, itd., lecz przedstawiciele większości warstw i klas społecznych.

Innymi słowy, wybuchnąć mógłby ogólnokrajowy bunt o dużej skali, wymuszony czynnikami ekonomicznymi. A czegoś takiego Kaczyński boi się bardzo, oznaczałoby to bowiem, że do buntu owego przyłączyliby się jego dotychczasowi wyborcy i wyznawcy, na których PiS-owskie przekupstwa już by nie działały.

Owszem, policja jest uzbrojona solidnie i prawdopodobnie tłumiłaby taką rewoltę, może przy pomocy wojska. Często jedna bywa tak, że przemoc ze strony państwowego aparatu represji rodzi JESZCZE WIĘKSZY opór ze strony obywateli (vide niedawne rozruchy w USA)… a wówczas nie da się przewidzieć, w jakim kierunku rozwinie się sytuacja. Społeczeństwo może zostać pobite i stłamszone, ale może też obalić rząd. Jarosław zaś Kaczyński bardzo boi się wywiezienia na taczkach.

Czy narastające recesja i kryzys doprowadzić mogą do podobnego obrotu spraw w (k)raju nad Wisłą? Nie wiemy. Niemniej jednak, możliwości takiej wykluczyć się nie da. A sytuacja zmienia się z dnia na dzień, wkurzenie społeczeństwa stale narasta.

W każdym razie, pewne jest jedno. Trwający, rozkręcający się kryzys gospodarczy, w połączeniu z prześladowaniem osób LGBT (o którym pisałem kilkakrotnie na blogu i na Facebooku), ignorowaniem przez polityków kwestii społecznych czy też obawami przed faszyzacją kraju, jest ogromnie ważnym tematem. I należy się na nim skupiać, bo kiedy szambo wybije, będzie już za późno na analizy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor