Po stronie ciemiężyciela

Kilka ostatnich tygodni przyniosło spore rozczarowania obrońcom praw człowieka, tym przynajmniej, którzy dali się oszukać i swoje nadzieje pokładali w prawicy spod znaku Platformy Obywatelskiej, wykreowanej przez media na liberalną, a nawet lewicową.

Obok bowiem takich osób, jak posłanka Magdalena Filiks, która w obronie osób LGBT poniosła wręcz uszczerbek na zdrowiu, czy działaczy Partii Zieloni, którzy również zaangażowali się w pomoc dla prześladowanych przedstawicieli mniejszości seksualnych, niby to liberalni politycy i samorządowcy z pierwszych stron gazet zachowali się… no cóż, inaczej, niż obrońcy praw człowieka – w każdym razie ci ufający medialnym przekazom – mogliby się spodziewać.

Taki na przykład pan Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy, najpierw nazwał „wandalami” aktywistów wieszających tęczowe flagi na pomniku Jezusa, potem wymownie milczał, kiedy policja zgarniała Margot, jednocześnie pałując, dusząc i zatrzymując broniących jej osób i przypadkowych przechodniów, na koniec podświetlił Pałac Kultury i Nauki na tęczowo, na znak solidarności z osobami LGBT. Piękny gest, owszem, ale TYLKO gest. Dalej, pan Trzaskowski niby to zakazał marszy neonazistowskich związanych z rocznicą Bitwy Warszawskiej… ale neonaziści i tak przeszli, strzeżeni przez policję. W internecie pojawiło się sporo komentarzy, podających w wątpliwość jego postępowość, liberalizm i chęć obrony praw człowieka, a nawet zarzucających mu sympatię dla skrajnej prawicy. Nie wszystkie spośród nich były dla pana Trzaskowskiego sprawiedliwe… ale nie ma się też co dziwić, że ludzie je pisali, jego postawa była wszak pełna niezdecydowania, o ile nie dwuznaczności.

A zaznaczyć trzeba, iż niedawny kandydat na prezydenta Polski i tak wypadł ostatnio o wiele lepiej niż niektórzy jego partyjni koledzy. Pan Radosław Sikorski, europoseł, w wywiadzie udzielonym jednej ze stacji telewizyjnych, potępił Margot, twierdząc, że „o prawa człowieka walczy się kartą wyborczą, a nie nożem”, zrównując przy tym skrajnych prawicowców z antyfaszystami, czyli stawiając znak równości między dobrem a złem. Paskudne to było, naprawdę.

Bodaj jednak najbardziej podpadł obrońcom praw osób LGBT pan Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania, też uchodzący wprzódy za liberała i postępowca. Powiedział, że niby popiera walkę mniejszości seksualnych o ich prawa, ale metody tej walki potępił, uznając je – w ślad za Tomaszem Lisem – za „obrazę uczuć religijnych”. Słowa te spotkały się z jak najbardziej zasłużoną, surową krytyką.

A mnie to wszystko zupełnie nie zdziwiło. Jeśli chodzi o pana Trzaskowskiego, to nietrudno zauważyć, że na obrońcę osób LGBT wykreowały go media (co ciekawe, zarówno te przychylne, jak i bardzo nieprzychylne wobec niego), on sam w tej kwestii albo się nie wypowiadał, a jeśli już, to ograniczał się do potępiania mowy nienawiści i deklarowania się jako ostrożny zwolennik związków partnerskich. Podobnie było z panem Jaśkowiakiem, który sam stwierdził, że przylepiono mu niepasujące do niego łatki. Pan Sikorski natomiast…

Ano właśnie, tu dochodzimy do sedna sprawy. Przecież Platforma Obywatelska to partia prawicowa, konserwatywna, w której znaleźli się także liberałowie i garstka osób skłaniających się ku światopoglądowej lewicy. Jasne, działacze tego ugrupowania w większości nie stosują mowy nienawiści, odcinają się od politycznego radykalizmu i akceptują prawa człowieka… ale powstają prawicowcami.

Cechą zaś prawicy jest niechęć do wdrażania zmian społecznych, politycznych czy gospodarczych – w każdym razie zmian szybkich, gruntownych, rewolucyjnych, bo dla powolnych i stopniowych wykazują jeszcze akceptują.

A to dlatego, że światopogląd prawicowy to tak naprawdę akceptacja dla niesprawiedliwego porządku społecznego, w którym jedni ludzie podporządkowani są innym, jedni mają więcej, inni natomiast mniej praw, są ciemiężyciele i uciemiężeni. Taką właśnie niesprawiedliwość uznają prawicowcy za słuszną, z tej prostej przyczyny, że są przedstawicielami uprzywilejowanych ciemiężycieli (lub za takowych się uważają): kapitalistów, burżuazji, itd. Owszem, trafiają się też tacy prawicowcy, którzy potrafią dostrzec wady takiego ładu i rozumieją, że musi się on zmienić, tzn. ustać musi uciemiężenie i zapanować sprawiedliwość, ich zdaniem jednak powinno się to dziać wolno, krok po kroku, etapami.

Dlatego też, kiedy jakakolwiek uciemiężona grupa zaczyna walczyć o wolność i prawa, nawet umiarkowana prawica reaguje na to alergicznie, a jej przedstawiciele albo od owej walki się odcinają, albo twierdzą, że „popieramy was, ale...”, albo też zachowują obojętność, choćby życzliwą. W najlepszym razie, jak pan Trzaskowski, ograniczają się do miłych gestów, jednakowoż bez większego realnego znaczenia.

Dlatego obywatele domagający się swoich praw na polityków lokujących się światopoglądowo na prawo od centrum zdecydowanie nie powinni liczyć. Po prostu się zawiodą. O wolność i prawa walczy tylko lewica.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor